Za inflację odpowiadają rosnące ceny paliw, Rosja szantażująca nas cenami gazu oraz UE – poprzez politykę energetyczną. A w innych krajach inflacja też szaleje i nikt nie wini szefów banków centralnych – mówi Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, w dzień po kolejnej podwyżce stóp procentowych.
Glapiński zorganizował konferencję prasową po kolejnym podwyższeniu stóp procentowych. Przekonywał, że za inflację odpowiadają czynniki zewnętrzne. Zaliczył do nich wzrost cen paliw, które na świecie poszły w górę o 80 proc. rok do roku, wzrost cen węgla (2,5 raza) i pięciokrotną podwyżkę cen gazu. Za to ostatnie obwinił przede wszystkim Rosję, która wykorzystuje to paliwo jako formę nacisku na Unię i inne kraje.
Z kolei Unię obwinił Glapiński za podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Zdrożały bowiem certyfikaty – uprawnienia do emisji CO2. Faktem jest, że tracą na tym przede wszystkim producenci energii z węgla. A polska energetyka opiera się w 70 proc. na tym właśnie paliwie. W Polsce zahamowano też transformację energetyczną na korzyść spalania węgla, więc ceny energii nie powinny nas specjalnie dziwić. Poza tym to rząd sprzedaje certyfikaty i świetnie na tym zarabia. Co ciekawe, Polska nie stworzyła własnej giełdy uprawnień CO2 i sprzedaje je w Berlinie.
Od początku 2021 roku ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla wzrosły o kilkadziesiąt procent. W czerwcu kosztowały ponad 50 euro za tonę. Na początku września cena uprawnień sprzedanych przez Polskę przekroczyła 61 euro. Obecnie ich cena podskoczyła do 90 euro.
- W tych warunkach w wielu krajach inflacja wzrosła do poziomów najwyższych od dziesięcioleci. Wielokrotnie to mówiłem, ale do wielu to nie dociera – zżymał się prezes NBP.
Inni też mają inflację
Glapiński sporo mówił też o innych krajach, podkreślając, że inflacja jest zjawiskiem ogólnoświatowym. Stany Zjednoczone - 6,2 proc., strefa euro - "szokujące" 4,9 proc., Litwa powyżej 7 proc. - wymieniał. Nadmienił, że mówi to do tych, którzy twierdzą, iż "gdyby Polska była w strefie euro, to inflacji by nie było".
Dodał, że w Niemczech inflacja jest powyżej 6 proc. i Niemcy obserwują uważnie ten wskaźnik, bo przecież to właśnie inflacja pośrednio doprowadziła do nazizmu. Mowa o hiperinflacji w Republice Weimarskiej, która w 1922 sięgnęła niemal 30 000 procent.
Glapiński odrzucił też sugestie jakoby w Polsce zbyt późno podniesiono stopy procentowe.
- Rzekomo powinniśmy podnosić stopy wtedy, kiedy robiły to Czechy i Węgry. Ten argument jest chybiony. To ich nie uchroniło przed inflacją - mówił.
Jest świetnie i będzie lepiej
Prezes NBP chwalił też świetny stan polskiej gospodarki i wyjątkowo niskie bezrobocie.
- W Polsce koniunktura jest bardzo dobra, podkreślam to z premedytacją. Sytuacja gospodarcza Polski jest bardzo dobra. W trzecim kwartale PKB wzrósł o 5,3 proc. W czwartym oczekujemy że dynamika będzie jeszcze wyższa. Nie tylko odrobiliśmy straty z pandemii (niższe niż w innych krajach), ale rośniemy – podkreślał Glapiński.
Nakreślił też plan na walkę z inflacją. Jego zdaniem na początku przydusi ją rządowa tarcza antyinflacyjna, zaś za kilka miesięcy zadziałają prowadzone dziś przez NBP działania (czyli przede wszystkim podwyżki stóp procentowych).
Podkreślił, że NBP podejmuje działania, które mają w średnim okresie 2 lat obniżyć inflację do poziomu celu inflacyjnego (2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 punktu procentowego w górę lub w dół).
Jak mówił, w następnych kwartałach inflacja powinna się stabilizować na wyższym poziomie, a w dłuższym okresie się obniżyć.
Glapiński wskazał, że podwyżki stóp procentowych są tak wykalibrowane, żeby nie osłabić znacząco wzrostu gospodarczego i nie spowodować wzrostu bezrobocia.
- Nadmierne i zbyt szybkie podwyższanie stóp procentowych może doprowadzić do gwałtownego pogorszenia koniunktury i wzrostu bezrobocia - dodał.