Dynamiczne zmiany cen paliwa – ostry wzrost, powolny spadek – wymuszają na wielu kierowcach konieczność poszukiwania jak najtańszej benzyny i oleju. Ale czy to się opłaci? Sprawdźmy, jak daleko warto jechać i gdzie szukać taniego paliwa.
W zależności od lokalizacji stacji, ceny paliw potrafią bardzo się różnić. W najgorszej sytuacji są osoby mieszkające w miejscowościach turystycznych. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że np. w Zakopanem ceny na stacjach paliw urągają zdrowemu rozsądkowi, podobnie jest w Sopocie. A i tak mówimy o miejscowościach stosunkowo dużych, gdzie teoretycznie jest jakaś konkurencja między stacjami paliw. Niestety, najczęściej mają one bardzo zbliżone ceny, nikomu więc nie opłaca się wyłamywać z ogólnego trendu i wprowadzać obniżek.
Turyści mają jeszcze stosunkowo łatwo, bo mogą zatankować po drodze. Ale jeśli dojadą na miejsce z pustym bakiem, wpadają w pułapkę – zatankują drogo albo w ogóle. Najtrudniej mają miejscowi – najczęściej tankują podczas wypadów do okolicznych większych miast.
Drogo jest też na autostradach, ale to akurat żadne zaskoczenie – właściciele stacji ponieśli wielomilionowe koszty uruchomienia biznesów. Na ogół stacje mają rozbudowaną ofertę gastronomiczną, duże parkingi – to wszystko kosztuje. Niełatwo też znaleźć pracowników, zapewnić im transport czy odpowiednie warunki socjalne.
Gdzie tankować?
Paradoksalnie najtaniej jest w dużych miastach i na ich obrzeżach. Tam po prostu jest duża konkurencja. Na osiedlu, na którym mieszkam, w promieniu zaledwie kilku kilometrów mam około 10 stacji benzynowych. Dane dostarczane przez firmy analizujące rynek paliw pokazują, że średnia cena paliwa w dużych miastach często jest niższa niż w reszcie województwa. Różnice sięgają kilku groszy na litrze. Na przykład w Zachodniopomorskim jest nieco drożej niż w samym Szczecinie. W ostatnich dniach ta zasada nieco straciła na znaczeniu, ceny paliw w miastach wojewódzkich zrównały się z resztą regionu. Ale nawet teraz widać, że w dużym mieście wcale nie zapłacimy za paliwo dużo.
Co ciekawe, ceny paliw różnią się w zależności od województwa. Obecnie za benzynę 95 w Wielkopolsce zapłacimy średnio 5,77 zł za litr. Kierowcy w Małopolsce muszą wyłożyć 5,87 zł – o 10 groszy więcej. Wpływ na to ma wiele czynników, choćby kosztu transportu paliwa.
Warto korzystać też z programów lojalnościowych i promocji. Przykładowo – na stacjach Shell we wtorki benzyna premium jest w cenie podstawowej, w czwartki taka sama promocja jest na olej napędowy. W środy taniej jest na stacjach Amic (dawny Lukoil). Na wielu stacjach punkty na kartach lojalnościowych można wymieniać na zniżki na paliwo.
Minęły też czasy, gdy baliśmy się tankować na stacjach przy supermarketach. Czasem wystarczy przejechać kilka minut, by oszczędzić 10 albo więcej groszy na litrze. Warto pamiętać, że na stacjach przymarketowych paliwo jest dokładnie takie samo, jak na markowych. Największymi polskimi dystrybutorami paliw są Orlen i Lotos. Oczywiście różne koncerny mogą zamawiać paliwa ulepszone swoimi dodatkami, ale podstawowa jakość i tak jest utrzymana. Słowem – paliwo na taniej stacji nie jest gorsze niż gdzie indziej.
Warto też czasem zjechać z uczęszczanej trasy. Nawet kilkaset metrów wystarczy, by zaoszczędzić parę groszy na litrze. Szczególnie niskie ceny są na stacjach odciętych od bezpośredniego dojazdu przez remonty albo zmiany tras. Kilkumiesięczny remont jakiejś ulicy wystarczy, by Shell (uważany za raczej drogą stację) zrównał się cenowo ze stacjami Amic (postrzeganymi jako niedrogie).
Czy opłaca się szukać taniej stacji?
To osobna kwestia – wielu Polaków uważa, że nie warto przepłacać za paliwo i woli specjalnie pojechać kilka kilometrów dalej, by oszczędzić parę groszy na litrze. Załóżmy, że auto pali 7 litrów na setkę a paliwo kosztuje 5,75 zł za litr. Wychodzi 40,25 zł kosztów paliwa na 100 km, czyli 40 groszy za kilometr. Jeśli znajdziemy paliwo tańsze o 5 groszy na litrze, to na 40-litrowym baku zaoszczędzimy równe 2 złote. To równowartość przejechania 5 kilometrów.
Wychodzi więc na to, że opłacalność szukania tańszej stacji kończy się po 2,5 kilometrach – bo przecież trzeba jeszcze wrócić. Kilka groszy różnicy na litrze niekoniecznie musi więc oznaczać tańsze tankowanie. Oczywiście przy założeniu, że specjalnie jedziemy na stację zatankować a nie dolewamy paliwa przy okazji wyjazdu z innymi sprawami.