Wiedzieliście, że w ramach Polskiego Ładu rząd chciał... budować zamki? Obecnie flagowy plan PiS kojarzy się już tylko z rewolucją podatkową i bólem głowy dla przedsiębiorców. Dziennikarze sprawdzili jednak pełny zakres flagowego programu i zainteresowali się tym, dlaczego o niektórych aspektach politycy zamilkli jak zaklęci.
W marzeniach PiS Polski Ład miał być planem na rozpoczęcie złotej dekady. Przez liczne wyboje i blokadę unijnych funduszy wiele zapowiadanych inicjatyw zniknęło jednak z wypowiedzi polityków jak sen (też złoty).
Jak wskazuje Business Insider, wiele pomysłów z Polskiego Ładu miało być finansowanych z Krajowego Planu Odbudowy, czyli de facto środków unijnych. PiS niechętnie o tym mówi, zwłaszcza że środków z KPO obecnie brak.
PiS mówił o "tysiącach nowych nisko- i zeroemisyjnych autobusów", ale niechętnie o tym, że pieniądze na nie trafią do nas z UE. Wspólnota sponsorować miała także "remont i doposażanie 700 małych oddziałów szpitalnych rocznie".
To dopiero wierzchołek góry lodowej. Milion budynków z ekologicznymi źródłami ciepła z programu Czyste Powietrze, setki tysięcy instalacji retencji wody dla domów. Budowa 4 tys. świetlic, remonty w prawie 4 tys. szkół, modernizacja 3,6 tys. boisk i centrów sportowych. 15 tys. km nowych dróg kolejowych. Sieć 5G we wszystkich miastach i wzdłuż szlaków komunikacyjnych do 2025 r.
Wszystko powyższe i więcej wspomóc miały środki z Unii Europejskiej, które są obecnie zakładnikiem w politycznym pacie pomiędzy Brukselą i Warszawą. Bez pieniędzy wszystkie te inicjatywy stoją pod znakiem zapytania.
Co jeszcze utknęło w strefie marzeń? Opowiedzieć o tym może sam prezes PiS.
– Chcemy rozbudować polskie muzea. W tej chwili w realizacji lub planach jest około 100, ale to ciągle bardzo daleko od przeciętnej zachodniej Europy. Będziemy odbudowywać zabytki, zamki, Pałac Saski. Będziemy budowali nowe teatry – mówił na prezentacji Polskiego Ładu Jarosław Kaczyński.
Z bogatych planów jakiekolwiek konkrety usłyszeliśmy ws. Pałacu Saskiego – inwestycja ma pochłonąć 2,45 mld zł. Drugie na liście jest Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, gdzie budżet to blisko 700 mln zł. Zamków brak.
Nieznane są również losy 80 mln zł na rozwój kół gospodyń wiejskich, nowego prawa chroniącego ziemie rolne przed sprzedażą czy programu odbetonowania centrum miast.
Słuch zaginął też o planach 1000 zeroemisyjnych szkół czy otwarciu gabinetów psychologiczno-pedagogicznych w każdej szkole. Podobnie rząd milczy o Programie Świetlica, Funduszu Sportowym czy ustanowieniu nowych Parków Narodowych.
Aby rozliczyć rządzących z realizacji niektórych założenia trzeba będzie poczekać nawet kilka lat. Chodzi tu m.in. o dotrzymanie koronnego założenia Polskiego Ładu – 7 proc. PKB na zdrowie w ciągu 6 lat.
Na co mają iść pieniądze z zablokowanego KPO?
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, gdyby nie toczący się spór o praworządność między Polską a Unią Europejską to do naszego kraju już płynęłoby 58,1 mld euro czyli ok. 266 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy. Obecnie te pieniądze zostały jednak zawieszone. Na co PiS planował je wykorzystać?
– Oczywiście każdy miliard dla gospodarki jest ważny. Ale i tak damy sobie radę – mówił o pieniądzach z KPO prezes NBP Adam Glapiński. Ale czy rzeczywiście wolta PiS w UE jest warta odcięciem środków stanowiących 10,9 polskiego PKB?
Kluczowym w pandemii Covid-19 wydatkiem miało być 2,1 mld euro na ochronę zdrowia, a dokładnie rozwój centrów opieki wysokospecjalistycznej. Z tej kwoty na cele "związane z pandemią" rząd przeznaczył 1,4 mld euro z tej kwoty. 700 mln euro miało posłużyć do rozwoju szpitali powiatowych.
W dokumentacji PiS zapowiadał z tych środków "kompleksową reformę" systemu zdrowia i "restrukturyzację podmiotów leczniczych". Ale, jak widać, na razie damy sobie radę.
Największym z planowanych dla pieniędzy z KPO celów była transformacja energetyczna i redukcja CO2, na którą miało iść 3,2 mld euro. Chodzi o wymianę źródeł ciepła i efektywność energetyczną budynków.
Zmiany miałyby zmniejszyć problem smogu, ale też ograniczyć koszty opłacania emisji praw do CO2, co pozytywnie wpłynęłoby na gospodarkę. Dodatkowo dopasowaliśmy do obiecanych dla UE poziomów emisji, więc znikłoby widmo wysokich kar od Wspólnoty.
Kolejne zielone inwestycje – 2,4 mld euro – miały zostać przeznaczone na modernizację kolei. Obecnie jest to słaba alternatywa dla transportu drogowego, więc Polacy wybierają auta, które generują 9-krotnie więcej CO2. Dodatkowe 437 mln euro rząd chciał przeznaczyć na wymianę taboru.