Przecież wystarczy złożyć PIT-2 i problem pensji obniżonych przez Polski Ład zniknie - przekonywali jeszcze wczoraj politycy PiS. Okazało się, że księgowi - na których zrzucali odpowiedzialność - są Bogu ducha winni. Rząd zapowiedział już zmianę przepisów, bo złożenie PIT-2 wcale nie jest możliwe w każdym momencie.
- Ze względu na pewne rozliczenia podatkowe doszło w niektórych miejscach, jeżeli chodzi w szczególności o nauczycieli, do złego naliczenia podatku i siłą rzeczy te osoby otrzymają jego wyrównanie albo w lutym, liczę na to, że księgowi o to zadbają, a my przygotujemy takie rozwiązania, które pozwolą na to, aby to w sposób sprawny zrobić – przyznał w końcu rzecznik rządu Piotr Müller.
Inni politycy partii rządzącej bagatelizowali problem, twierdząc, że przecież pracownik może złożyć PIT-2 i problem niższej pensji zostanie rozwiązany. Okazało się to nieprawdą - bo zgodnie z przepisami dokumentu PIT-2 nie można złożyć w dowolnym momencie.
W świetle obecnie obowiązujących przepisów PIT-2 trzeba złożyć przed pierwszą wypłatą. W przeciwnym wypadku podatnikowi pozostanie czekać na jego zastosowanie do 2023 r. Nad zmianą tego zapisu będą teraz pracować urzędnicy - chociaż wprowadzają przy okazji sporo chaosu.
„Nie ma jednak przeszkód (przepisy tego nie wykluczają), aby pracodawca przyjął i stosował to oświadczenie w dowolnym momencie roku (nie będzie to skutkowało negatywnymi konsekwencjami ani dla pracodawcy, ani dla pracownika)” – napisano na stronach Ministerstwa Finansów. Warto przypomnieć, że wpisy na stronie internetowej nie są źródłem prawa.
Jeszcze w środę wiceminister finansów Jan Sarnowski zapowiedział, że MF wyda rozporządzenie, w którym zostanie jasno wskazane, że PIT-2 można składać w dowolnym momencie roku podatkowego.
MF zdecydowało się na taki krok, bo od początku roku kwota wolna od podatku wynosi 30 tys. zł. To oznacza, że przypadające na pracownika odliczenie od podatku wyniesie 5,1 tys. zł, co z kolei powoduje, że comiesięczna kwota pomniejszająca zaliczkę na podatek dochodowy będzie wynosić 425 zł.
Ulga dla klasy średniej - korzystać czy nie?
– Przede wszystkim rekomenduję, aby przed pierwszą wypłatą w roku składać wniosek o niestosowanie ulgi dla klasy średniej. W mojej ocenie może być to pułapka na podatników. Oczywiście, jeśli pracownik zarabia np. około 8 tys. zł. brutto miesięcznie i jest pewny, że ta kwota się nie zmieni, to może takiego oświadczenia nie składać – przyznaje Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt.
Jak podkreśla ekspert, jeśli pracownik nie zrezygnuje z ulgi dla klasy średniej, a zachoruje lub z innych przyczyn przerwie pracę, to na koniec roku może się okazać, że nie był uprawniony do jej stosowania. Jego zarobki mogą bowiem nie osiągnąć dolnego limitu, od którego przysługuje ulga.
Rekomendacja wynika też z faktu, że uldze dla klasy średniej towarzyszy rollercoaster interpretacyjny. – Raz otrzymujemy informacje, że można ją stosować we wspólnym rozliczeniu z małżonkiem – podzielić i zweryfikować, czy dochody obojga mieszczą się w odpowiednim progu. Innym razem dostajemy wiadomość, że każdy z podatników musi osobno policzyć, czy jest do jej stosowania uprawniony. W związku z niejasnościami lepszym rozwiązaniem jest zrezygnowanie z ulgi – twierdzi Juszczyk.
Jak podkreśla ekspert, złożenie wniosku o niestosowanie ulgi dla klasy średniej nie spowoduje, że pracownik ją straci. Ulgę będzie można rozliczyć w zeznaniu rocznym.