Moskiewska giełda została wyrzucona z Federacji Europejskich Giełd Papierów Wartościowych (FESE) - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Stało się to na wniosek Polski, a dokładnie prezesa warszawskiej giełdy Marka Dietla.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wyrzucenie moskiewskiej giełdy z Federacji oznacza to drastyczny upadek prestiżu moskiewskiej giełdy, odbiera jej prawo do wpływania na światowe giełdowe regulacje oraz odstrasza inwestorów - pisze RMF FM.
Dziennikarze stacji tłumaczą, że Europejska Federacja Giełd Wartościowych zajmuje się między innymi analizowaniem i ocenianiem uczciwości, transparentności i bezpieczeństwa giełd. Rosja zostanie więc pozbawiona takich ocen, a to oznacza, iż inwestorzy stracą pewne źródło informacji na temat wiarygodności moskiewskiej giełdy.
Ta zresztą i tak nie działa. Władze giełdy profilaktycznie postanowiły nie otwierać notowań w obawie o krach całego systemu giełdowego. Giełda zawiesiła notowania tuż po ataku wojsk Putina na Ukrainę. Wtedy notowania rosyjskich poleciały na łeb na szyję. Władze giełdy zawiesiły notowania w obawie przed krachem.
Wymownie podsumował to Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, podsumowując spadki rosyjskich koncernów na londyńskiej giełdzie. A te trudno w ogóle nazwać, czegoś takiego w historii dawno nie było.
Akcje Sberbanku spadły o 99,87 proc., Gazpromu o 99,58 proc., Lukoil zjechał o 99,56 proc., Novatek o 99,32 a Rosneft "zaledwie" o 85,07 proc.