Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Według biuletynu przygotowywanego przez Komisję Europejską to właśnie Polska jest liderem wzrostu kosztów paliwa w UE. Cena benzyny dzisiaj jest o ponad 22 proc. wyższa, niż przed wojną - pisze serwis 300gospodarka.pl. Tak dużego wzrostu nie zanotowano w żadnym z monitorowanych krajów. Na drugi miejscu są Czechy, gdzie benzyna zdrożała o marne 18 proc.
Są też kraje, w których tankowanie jest tańsze niż przed rosyjską inwazją - zauważa serwis 300gospodarka.pl. Chodzi o Włochy, gdzie cena benzyny spadła o ponad 3 proc. na skutek działań tamtejszego rządu.
Rzućmy okiem na olej napędowy. W żadnym kraju tempo wzrostu cen nie przekroczyło 30 procent. W żadnym oprócz Polski, gdzie osiągnęło imponujące ponad 36 proc. Również tu wiceliderem zestawienia są Czechy, gdzie tankowanie diesla jest droższe o ponad 28 proc.
Jak pisze BusinessInsider.pl powodem takiego stanu rzeczy jest słaby złoty oraz wprowadzenie tarcz antyinflacyjnych przed wybuchem wojny w Ukrainie. W ten sposób polski rząd pozbawił się możliwości wpływania na ceny paliw - po prostu nie ma już ich jak obniżyć. Teoretycznie mógłby oczywiście zjechać z podatkiem do zera, ale pozbawiłby się w ten sposób jakichkolwiek wpływów z tego tytułu.
I tak i nie - wynika z informacji zebranych przez Polską Organizację Przemysłu i Handlu Naftowego. - Rosyjska agresja na Ukrainę miała duży wpływ nie tylko na światowy rynek ropy, ale także na polski rynek paliw. Cały europejski sektor energetyczny stoi przed wyzwaniem zabezpieczenia stabilnych dostaw rynkowych. Na poziomie UE toczy się debata dotycząca sankcji na rosyjskie surowce energetyczne, co bez wątpienia miałoby wpływ na koszty funkcjonowania mieszkańców UE – czytamy w komunikacie POPiHN.
Jak podano, ceny ropy dynamicznie się zmieniają w przedziale 100-130 dolarów amerykańskich za baryłkę, niepokojąco zbliżając się do historycznych rekordów. Jak drugi z głównych powodów wzrostu cen paliw na krajowych stacjach podano także niestabilny kurs wymiany złotych względem dolara.
POPiHN podkreśla, że od początku 24 lutego, kiedy Rosja napadła na na Ukrainę, obserwujemy skokowy wzrost cen paliw we wszystkich krajach w Europie.
W szczególności dotyczy to oleju napędowego, na który popyt dynamicznie wzrastał w UE jeszcze przed rosyjskim atakiem. "Niemniej jednak, polscy kierowcy nie płacą tak wysokich cen, jak konsumenci z innych państw członkowskich Unii Europejskiej. Według najnowszych danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, w marcu 2022 r. po przeliczeniu na euro tylko trzy państwa UE miały paliwa niewiele tańsze niż Polska (Węgry, Cypr i Malta – red.)" – czytamy.
Problem zaczyna się, gdy zestawimy je z siłą nabywczą pieniądza. Tu jesteśmy już raczej w ogonie stawki. Statystyczny Polak zatankuje samochód do pełna 12 razy (za średnią pensję) w miesiącu. Gorzej jest tylko na Bałkanach, w Czechach i w Portugalii.
Dla porównania, Niemiec może za średnią krajową "zalać" auto 28, Francuz — 24, a Duńczyk — nawet 33 razy