"Dzisiaj funkcjonujemy w sytuacji, w której nie możemy sobie nakładać żadnych limitów, żadnych granic" – powiedział członek Rady Polityki Pieniężnej profesor Henryk Wnorowski. I przekazał, że musimy brać pod uwagę scenariusz, w którym stopy procentowe sięgną 7,5 proc.
O tym czarnym dla kredytobiorców scenariuszu profesor Henryk Wnorowski mówił w wywiadzie dla Business Insider Polska. Zapytany o to, jak długo będzie jeszcze trwał cykl podwyżek stóp procentowych, odpowiedział: "jedyne, co jest pewne w tej chwili to niepewność". Jednocześnie dodał, że nie widzi w najbliższych miesiącach perspektywy jego zakończenia.
– Gdyby nie agresji Rosji na Ukrainę to pewnie bylibyśmy już po cyklu podwyżek stóp procentowych. Pewnie zaczynalibyśmy już być na etapie mówienia o konieczności ich ponownego obniżania, a inflacja w 2023 r. schodziłaby do pasma odchyleń od celu NBP – uważa profesor.
Obecny scenariusz rynkowy zakłada, że główna stopa NBP może dojść do poziomu 6,5 proc. Członek RPP radzi jednak, by przygotować się na dużo gorszą perspektywę. – Rynki muszą brać pod uwagę także to, że stopy procentowe mogą dojść do 7,5 proc. Dzisiaj funkcjonujemy w sytuacji, w której nie możemy sobie nakładać żadnych limitów, żadnych granic – zastrzega.
Ile to potrwa? Zdaniem ekonomisty, gdyby wojna zakończyła się w maju, to może nawet w przyszłym roku inflacja weszłaby w pasmo odchyleń od celu, czyli znalazła się poniżej 3,5 proc. Taką możliwość z góry ocenia on jednak jako mało realną.
– Dlatego myślę, że odpowiedzialnie możemy mówić, że stanie się to dopiero w 2024 r. Ten rok będzie rokiem najwyższej inflacji w XXI w., przyszły prawdopodobnie jej stopniowego, systematycznego obniżania się, aby w połowie 2024 r. znalazła się w przedziale odchyleń od celu. Musimy jednak wciąż pamiętać o zagrożeniach, jakie niesie wojna, w tym sankcje nakładane na Rosję.
Profesor Wnorowski radzi, by przygotować się na okres drożejącej żywności, energii i paliw. Przypomnijmy, inflacja CPI za marzec wyniosła prawie 11 proc. Ponoszenie stóp procentowych w dalszej perspektywie ma zapobiec kolejnym podwyżkom cen.
Co robić, gdy rata kredytu przerasta?
O tym, że Rada Polityki Pieniężnej rozważa dalsze podwyżki stóp procentowych, mówił prezes NBP Adam Glapiński na kwietniowej konferencji prasowej. Jak podkreślił, nadal utrzymuje się ryzyko silnego utrzymywania inflacji powyżej celu inflacyjnego w ciągu najbliższych dwóch lat. Według niego, o podwyżce stóp procentowych zdecydowały trzy czynniki:
uporczywość i wysokość inflacji
sytuacja wojenna, która się rozwija, rosnące jej koszty
"oczywisty" fakt, że polityka fiskalna państwa frontowego będzie musiała być luźna.
- To nie jest decyzja wyprzedzająca. To nie jest decyzja, która przyspiesza decyzję o podwyższeniu stóp, by wcześniej te podwyżki zakończyć. Zareagowaliśmy na dane. Nie odnosiliśmy się do tego, czy cykl się zakończy i kiedy, bo tego nie wiemy. Na razie inflacja jest bardzo wysoka, o tendencji wzrostowej, a koniunktura jest mocna - stwierdził Glapiński.
Tymczasem kredytobiorcy borykają się z szybko rosnącymi ratami kredytów hipotecznych, których wzrost nabrał rozpędu, zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Po kwietniowej, siódmej już podwyżce stóp procentowych wielu kredytobiorców zadaje sobie pytania: jak bardzo może wzrosnąć ich rata oraz w jaki sposób mogą temu zapobiec bądź przynajmniej zminimalizować skutki.
"Obecnie mamy zarówno wysokie ceny mieszkań jak i coraz droższe kredyty. Od lutego 2020 roku ceny podskoczyły przeciętnie aż o 25 proc. Dodatkowo oprocentowanie kredytów z najniższym - 10-procentowym - wkładem własnym wzrosło z 4,25 proc. do 8,04 proc. Splot tych dwóch czynników powoduje, że osoby kupujące obecnie mieszkanie o powierzchni 50 m2 muszą płacić ratę nawet dwukrotnie wyższą" - podał Expander i Rentier.io w najnowszym, kwietniowym raporcie.
Kredytobiorcy, którym wzrost rat mocno ciąży na budżecie domowym, mają kilka rozwiązań. Mogą np. rozważyć refinansowanie kredytu, czyli poszukać w innym banku oferty z niższym oprocentowaniem.
Chyba, że – i tego bardzo bym sobie życzył – zakończyłaby się wojna w Ukrainie. W zasadzie miesiąc, w którym zakończyłaby się wojna, byłby najprawdopodobniej ostatnim miesiącem podwyższania stóp procentowych. Pewnie rozpocząłby się wówczas proces wygaszania tych szoków zewnętrznych, związanych z cenami surowców, które doprowadziły w ostatnim czasie do wysokiej inflacji.