INNPoland_avatar

We wrześniu z wielką pompą otworzyli nowy port. Nie działa do dziś

Konrad Bagiński

20 kwietnia 2022, 10:19 · 3 minuty czytania
We wrześniu politycy PiS w świetle fleszy i przed kamerami przecinali wstęgę na nowym terminalu promowym w Gdyni. Nieco przedwcześnie, bo od tej pory terminal jest zamknięty na cztery spusty. Zacznie działać może w czerwcu.


We wrześniu z wielką pompą otworzyli nowy port. Nie działa do dziś

Konrad Bagiński
20 kwietnia 2022, 10:19 • 1 minuta czytania
We wrześniu politycy PiS w świetle fleszy i przed kamerami przecinali wstęgę na nowym terminalu promowym w Gdyni. Nieco przedwcześnie, bo od tej pory terminal jest zamknięty na cztery spusty. Zacznie działać może w czerwcu.
Marcin Horała we wrześniu przecinał wstęgę, dziś tłumaczy, że był tylko zaproszonym gościem Adam Burakowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

23 września 2021 roku, Gdynia. Przed nowo wybudowanym terminalem promowym w gdyńskim porcie stoją wiceministrowie Marcin Horała i Grzegorz Witkowski. Uśmiechają się do kamer i obiektywów i przecinają wstęgę.


- Dziś wielki dzień dla Portu Gdynia. Otwieramy nowy publiczny terminal promowy, największą inwestycję w porcie od blisko 50 lat. Kontynuujemy strategiczną myśl Rzeczpospolitej, która 99 lat temu podjęła decyzję o budowie portu w Gdyni - mówi Horała, kierujący strukturami PiS na Pomorzu.

Od tego dnia minie zaraz 7 miesięcy. Ilu pasażerów skorzystało z nowego terminala? Zero. Ciągle nie jest gotowy. Czemu więc dwóch wiceministrów przecinało wstęgę i z jakiej okazji?

Takie pytania zadaje teraz pomorska posłanka KO Agnieszka Pomaska. Okazuje się, że otwierany z wielką pompą terminal być może będzie dostępny dla pasażerów w czerwcu tego roku - czyli 9 miesięcy po przecinaniu wstęgi.

Już podczas przecinania wstęgi było jasne, że terminal po prostu nie jest gotowy do przyjęcia podróżnych, bo musi przejść odbiory techniczne. Promy miały zacząć kursować do i z nowego nabrzeża od początku 2022 roku. Nie pływają do dziś.

Pomasce wtóruje poseł Tadeusz Aziewicz. Domaga się od ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka odpowiedzi na pytania, dlaczego resort zdecydował się na otwarcie nieodebranej inwestycji, "narażając na uszczerbek autorytet rządu i wizerunek portu", kto za to odpowiada i kiedy terminal zacznie działać.

Jak pisze TVN24.pl władze gdyńskiego portu tłumaczą, iż port otwarto, bo wymagają tego procedury unijne. Inwestycja kosztowała 292 mln zł, z czego 117 mln zł pochodziło ze środków Unii Europejskiej. Zbudowany został nowy terminal o powierzchni 5,5 tys. mkw., parkingi o pow. 65 tys. mkw., przebudowano nabrzeże o długości 600 m.   - Projekt jest dofinansowywany z funduszy Unii Europejskiej i procedury wymagają, żeby uroczyście poinformować społeczeństwo o tym, że środki europejskie zostały zainwestowane. Obiekt był gotowy, w związku z tym ogłosiliśmy zakończenie procesu budowalnego i przystąpiliśmy do procedury odbiorowej – wyjaśniał w TVN24 wiceprezes zarządu Portu Morskiego w Gdyni Kazimierz Koralewski.

Dodał, że aby terminal naprawdę otworzyć, trzeba było go zamknąć.

- Straż pożarna podniosła wymogi, jeśli chodzi o bezpieczeństwo terminalu. W związku z tym przebudowujemy całą instalację oddymiającą – mówił TVN-owi Koralewski.

Przekop Mierzei? Identyczny schemat

Władze stosują tę samą zagrywkę w przypadku innej, tym razem niezwykle kontrowersyjnej inwestycji. Chodzi o przekop Mierzei Wiślanej. Kilka dni temu politycy partii rządzącej ruszyli ze zorganizowaną akcją promowania tej inwestycji. Sęk w tym, że wedle ich informacji ma być gotowa dopiero we wrześniu. Na swoich profilach w mediach społecznościowych pokazują wizualizacje przekopu. Tak zrobił choćby poseł PiS Bartłomiej Wróblewski.

W rzeczywistości budowa przekopu wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej.

Sceptycy przypominają, że sam przekop może posłużyć niewielkiej raczej grupie jachtów, które będą mogły wypływać z Zalewu Wiślanego wprost na morze. Wiadomo, że inwestycja nie ma sensu ekonomicznego i się nie zwróci. Ale żeby zachować pozory, oprócz samego przekopu Mierzei, trzeba jeszcze pogłębić tor wodny przez Zalew. Ten akwen ma średnią głębokość 2 metrów, statki potrzebują przynajmniej 5 metrów. Po Zalewie będzie więc cały czas kursowała pogłębiarka, wrzynająca się w jego muliste dno. Urząd Morski w Gdyni otworzył trzy dni temu kopertę z jedyną ofertą w kolejnej odsłonie przetargu na pogłębienie toru wodnego. Jest ona o 43 mln droższa niż to, co oferuje UM.