Rząd może wpływać na decyzje Rady Polityki Pieniężnej – taki przekaz płynie ze słów prof. Przemysława Litwiniuka, członka RPP. W tle walka o drugą kadencję dla Adama Glapińskiego na stanowisku prezesa NBP.
– Nie ma dwóch członków RPP [których powinien powołać Sejm - red.]. Powstaje pytanie "dlaczego?". Nie rozstrzygnięto sprawy powołania prezesa NBP, mimo że wniosek prezydenta leży w Sejmie od stycznia. Niektórzy mogą sądzić, że jest to forma wpływania na postawę Zarządu NBP i RPP aby nie komplikowały polityki budżetowej. A to może okazać się już niebawem, bo ponad 7 mld zł są warte obligacje, które należy przedstawić rządowi do wykupu – mówił Litwiniuk w rozmowie z "Super Expressem".
Rząd szantażuje RPP?
Jak wyjaśniał dziennikarz Next.gazeta.pl Mikołaj Fidziński, chodzi o warte ok. 7,3 mld zł obligacje rządowe, które posiada NBP, a których termin wykupu przypada 25 kwietnia. "Według ostatnich informacji NBP wciąż nie wie, co wtedy zrobi. Może po prostu przedstawić je rządowi do wykupu, czyli oczekiwać wypłaty tych 7,3 mld zł i 'ściągnąć' te pieniądze z rynku. Byłoby to działanie nakierowane na walkę z inflacją, ale jednak po prostu zabranie tych pieniędzy rządowi i sygnał, że on też powinien zacząć oszczędzać. NBP może też dokonać reinwestycji, czyli ponownie zainwestować te środki w obligacje rządowe (a więc znów pożyczyć rządowi pieniądze)" – napisał Fidziński.
Członek RPP w wywiadzie z "SE" został zapytany wprost, czy rząd szantażuje Adama Glapińskiego.
– Twierdzę, że istnieją argumenty za tym, aby formułować tezę o niefunkcjonowaniu organów banku centralnego w warunkach pełnej niezależności. Na stole są trzy kwestie personalne, nie wiadomo z jakich przyczyn odkładane przez władzę polityczną do rozpatrzenia na później – odpowiedział wymijająco.
Trwa walka o reelekcję Glapińskiego
Adamowi Glapińskiemu brakuje w Sejmie co najmniej ośmiu głosów do wyboru na drugą kadencję w fotelu prezesa Narodowego Banku Polskiego – ustalili dziennikarze RMF FM. Z tego powodu głosowanie nad jego wyborem wciąż jest odkładane.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, sprawa przestaje mieć racjonalny wymiar. Wiadomo już, że winy Glapińskiego dostrzega nie tylko opozycja, ale i jakaś część obozu Zjednoczonej Prawicy. Zamierza na niego głosować Paweł Kukiz, ale nie wie, jak zachowają się jego partyjni koledzy. Z ich wypowiedzi wynika, że nie są Glapińskim zachwyceni.
Jak pisze Wyborcza.pl Jarosław Kaczyński nie zamierza rezygnować z usług Adama Glapińskiego. Według nieoficjalnych informacji portalu dzień po posiedzeniu komisji kierownictwo PiS zdecydowało, że do głosownia na sejmowej sali nie dojdzie. Powód? Mogłoby się skończyć porażką. Tymczasem współpracownicy Glapińskiego szykowali mu imprezę. Musieli ją przełożyć.
Misję uciułania dla Glapińskiego głosów dostał Marek Suski. Ostatnio nie mógł zdzierżyć krytyki pod adresem prezesa NBP. Już w zeszłym tygodniu Suski zapukał do Lewicy i PO. Próbował szantażem przekonać opozycję do poparcia Adama Glapińskiego.
- Mówił, że jak nie poprzemy Glapy, to PiS przeforsuje kogoś gorszego - odpowiada dziennikarzom jeden z posłów Lewicy.
Jestem redaktorem prowadzącym INNPoland.pl. Pracowałem m.in. dla Vice, newonce, naTemat i Next.gazeta.pl. W INN piszę swoje "rakoszyzmy". Prywatnie tworzę własne "Walden" w nadwarciańskim zaciszu. Poza tym co jakiś czas studiuję coś nowego.