Kryzys na rynku blockchainowym wystraszył tych, którzy mają o nim nikłe pojęcie. Znawcy tematu zachowują zimną krew i wyczekują lepszych czasów. Nie czekają jednak z założonymi rękami.
Na początku maja br. nastąpiło zatrzęsienie na rynku blockchainowym, określanym przez media wręcz histerycznie jako kryptogedon. Co takiego się stało? Spadła wycena najpopularniejszej kryptowaluty bitcoin - do poniżej 26 tys. dolarów. To duży spadek zważywszy na to, iż jeszcze w grudniu ub.r. bitcoin kosztował 57 tys. dolarów, a kilka miesięcy wcześniej nawet 66 tys. dolarów. Wystarczyło to jednak, aby wystraszyć niektórych inwestorów i szumnie ogłosić „upadek kryptowalut”.
Faktem natomiast jest, że upadła jedna kryptowaluta - i to wcale nie bitcoin a Luna (Terra). Co więcej, eksperci od tego rynku nie są tym zdziwieni, a wręcz wskazują, że można było się tego spodziewać. - Obecne przeceny na rynku kryptowalut wynikają z załamania się projektu Luna, który oferował analog cyfrowego dolara. W praktyce wyglądało to tak, że jeśli ktoś sprzedawał bitcoiny, lecz nie chciał wypłacać pieniędzy w złotówkach, mógł kupić odpowiednik cyfrowego dolara. Niestety w przypadku Luny okazało się, że nie ma ona pokrycia, przed czym ostrzegałem już w 2018 roku, że takie rzeczy są możliwe - komentuje Michał Grzybkowski, założyciel i executive VP technology w Beyond.pl, firmie zajmującej się przetwarzaniem danych oraz współautor książki o kryptowalutach.
Jak wskazuje Grzybkowski, sprawni obserwatorzy rynku kryptowalut mogli „wyczytać między wierszami”, że była możliwość ataku ekonomicznego na ten projekt. - I ten atak ekonomiczny w połączeniu z niewydolnością techniczną pociągnął cały rynek - mówi szef Beyond.pl. Jego zdaniem przypadek upadku Luny paradoksalnie jest uzdrawiający.
- Pocieszające jest to, że projekt Luna załamał się relatywnie wcześnie generując relatywnie małe straty. A z kolei następująca zaraz po tym ogromna wyprzedaż ponad 80 tysięcy bitcoinów (!) przez sam projekt Luna Foundation, który starał się bronić swojego kursu - i to w błyskawicznym czasie około 10h - nie spowodowała spadku kursu tej kryptowaluty o 80-85 proc, jak to wcześniej już bywało. Obecny spadek nie jest więc bardzo duży. Kurs bitcoina obronił się na poziomie około 30 tys. dol. Krach na Lunie porównywalny jest przez wielu ekspertów od upadku banku Lehman Brothers na tradycyjnym rynku finansowym - mówi Michał Grzybkowski.
Zachowanie osób, które masowo zaczęły wyprzedawać kryptowaluty w obawie przed spadkiem ich wartości, przeczy zasadom rynku.
I dodaje: - Pamiętajmy, że każda transakcja na rynku kapitałowym czy kryptowalutowym, który jest jego elementem, jest transakcją, na którą zgodziły się dwie strony. Ktoś chciał sprzedać po tej cenie i kupić po niej, nikt nikogo do niczego nie zmusił - zaznacza Grzybkowski.
Według Glauco Molnari, eksperta rynku kryptowalut w Platon Life, wprawdzie sytuacja na rynku kryptowalut jest trudna, ale da się ją opanować.
"Kryptowaluty nadal mogą być cennym aktywem – pod warunkiem, że inwestujemy ostrożnie, z rozmysłem, konsekwentnie trzymają się planu i traktując spadek cen jako wyprzedaż a nie załamanie czy krach" - uważa cytowany w komunikacie prasowym Molnari.
Świat wstrzymał oddech, ale nie rezygnuje z NFT
Kryzys na rynku kryptowalut zbiegł się z ogłoszeniem kryzysu niewymienialnych tokenów NFT, które są częścią świata blockchainowego (NFT jest cyfrowym aktem własności zapisanym na blockchainie), a który był fenomenem 2021 roku. Informację o tym, że nastąpił drastyczny spadek sprzedaży NFT, podał na początku maja amerykański dziennik „The Wall Street Journal”, który w oparciu o dane z serwisu Nonfungible.com policzył, że sprzedaż NFT od września ub.r. spadła z poziomu 225 tys. sztuk, do 19 tys., co oznacza spadek zainteresowania niewymienialnymi tokenami aż o 92 proc. Nie trzeba było długo czekać aż media prześcigały się w podawaniu przykładów tokenów, które mocno straciły na wartości.
- Wbrew temu, co można przeczytać we wzmiankowanym artykule, NFT mają się świetnie - zapewnia jednak Jakub Chmielniak, CEO Fanadise, platformy NFT dla influencerów. Zwraca uwagę, że jeszcze w maju firma Yuga Labs wypuściła na rynek kolekcję tokenów Otherdeeds. - Sama ta kolekcja na przestrzeni tego czasu zrobiła obrót w okolicach miliarda dolarów na rynku wtórnym. A parę tygodni wcześniej zadebiutowały chociażby Moonbirdsy i zrobiły dotąd pół miliarda - mówi Chmielniak, wskazując jednocześnie na wysoki ruch na OpenSea, LooksRare czy MagicEden. - To co z pewnością ma negatywny wpływ na NFT, to ogólny nastrój inwestycyjny - rekordowe spadki na NASDAQu, inflacja, recesja, idące za tym korekty na krypto. Mimo tego NFT mają się i tak zdecydowanie lepiej niż chociażby w ostatnim kwartale 2021 roku. O kryzysie nie ma mowy - uważa szef Fanadise.
Zapytaliśmy szefa Fanadise, w jaki sposób doniesienia medialne o kryzysie na rynku NFT wpłynęły na jego firmę, która przecież specjalizuje się w tworzeniu niewymienialnych tokenów. Na pytanie, czy klienci wstrzymali oddech i fundusze usłyszeliśmy zapewnienie, że jest wręcz odwrotnie.
- Klientów jest coraz więcej, każdy chciałby coś robić w metaversie, ale dosłownie nikt się na tym nie zna. Pracujemy z firmami z całego świata, w tym z wielu krajów europejskich, pomagając im wdrożyć ciekawe, szyte na miarę rozwiązania - mówi Jakub Chmielniak. I jako przykład wskazuje wypuszczenie wiosną br. na rynek aplikacji Trait Swap, która umożliwia dopasowywanie pod klientów klientów projektów PFP NFT (ang. picture for proof non-fungible tokens), czyli zdjęć profilowych wykonanych przy użyciu technologii NFT. Trait Swap pozwala wykorzystywać owych elementów odzieżowych i akcesoriów, będących również osobnymi NFT. Z nowej aplikacji Fanadise korzystają już „największe korporacje z branży fashion”. Firma rozmawia też o zdrożeniu tej aplikacji z takimi firmami odzieżowymi jak Diesel, Maison Margiel, Amiri, Palm Angels czy Off White.
Zachłysnęliśmy się NFT w 2021 roku. Czy jednak dostrzeżony przez „WSJ” spadek sprzedaży, nie świadczy o tym, że trochę się już nim znudziliśmy? - Absolutnie nie - mówi z przekonaniem Grzybkowski. - Jesteśmy dopiero na samym początku rozwoju NFT. Pamiętajmy o krzywej adopcji: najpierw są wcześni adapterzy nowych technologii, potem kolejni, następnie jest przerwa popularyzacyjna, a dopiero wtedy zaczyna się nimi interesować tłum. Po prostu to są jeszcze technologie dosyć trudne dla przeciętnego użytkownika. Przecież 20 lat temu dla wielu osób wyzwaniem było przyłączyć się do internetu, gdyż należało użyć modemu, co było nowością, a teraz wystarczy kliknąć w ikonkę na smartfonie - komentuje Michał Grzybkowski, który jest również współzałożycielem firmy technologicznej FoundryNFT.com.
Rynek NFT profesjonalizuje się
Tokeny NFT wskazywane są jako jeden z podstawowych elementów zapowiadanych przez technologicznych gigantów metaversów, czyli cyfrowych światów, w których w przyszłości mamy wchodzić w interakcje (przy użyciu trówjwymiarowych awatarów) z pozostałymi ich uczestnikami. Póki co, NFT zaczyna odnajdywać się coraz lepiej w szeroko pojętej sztuce czy w projektach modowych. Instagram właśnie zaczął testować zakładkę NFT, a top modelka Bella Hadid zapowiedziała, że wraz z twórcami aplikacji reBase stworzy kolekcję kilkunastu tysięcy tokenów - CY-B3LLA.
- Wprowadzenie NFT na Instagramie będzie kolejnym krokiem, który pozwoli mainstreamowi korzystać z tej technologii i zachęci kolejne rzesze ludzi do tego, żeby się zainteresować Web3. Każda branża znajdzie na siebie pomysł. Blockchain to nowy internet, za kilka lat obudzimy się w innym świecie, kompletnie przemodelowanym przez zdecentralizowane rozwiązania - komentuje Jakub Chmielniak.
Polska nie pozostaje w tyle pod tym względem. Tylko w kwietniu odbyła się pierwsza w naszym kraju aukcja tokenizowanych dzieł sztuki, podczas której tokeny NFT sprzedano za niemal 350 tys. zł. Na aukcji wystawiono 19 wirtualnych dzieł sztuki, zaś najwyżej wylicytowano w postaci tokenu NFT obraz „Anioł i demon” autorstwa Maksymiliana Novaka-Zemplińskiego - sprzedano go za ponad 47 tys. zł.
"Jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji technologicznej, w której wirtualny, cyfrowy świat odgrywa kluczową rolę. Cieszę się, że Diamondscraft może zapoczątkować tę rewolucję na polskim rynku dzieł sztuki w formie NFT. Jestem pewna, że to dopiero początek” – tak komentowała to wydarzenie Samanta Belling, pomysłodawczyni platformy Diamondscraft, członkini zarządu NFT Art.
Kolejny polski projekt NFT w świecie sztuki zadebiutował zaledwie kilka dni temu. 23 maja, czyli na miesiąc przed 184. rocznicą urodzin malarza Jana Matejki, powstała międzynarodowa platforma NFT - Mateico. Jej założycielem i prezesem jest Łukasz Danielewski. „Pasją do technologii chcemy zarazić nie tylko fanatyków NFT – wierzymy, że gdyby Jan Matejko był dziś z nami, mógłby z łatwością spieniężyć swoją twórczość na naszej platformie” - tymi słowami Danielewski promuje produkt, który łączy w sobie technologię ze światem „konserwatywnych artystów”. W jego ramach ma powstać specjalny marketplace, autorska galeria digitalowej sztuki czy Park VR w Warszawie.
Nasi rozmówcy są zgodni: nastał czas porządków, co w praktyce oznacza, że powstające obecnie NFT będą coraz lepszej jakości. W przeszłości różnie z tym bywało - nie za wszystkimi tokenami stała jakość i pomysłowość. - Jest to naturalna kolej rzeczy. Świat NFT to Dziki Zachód, a 99 proc. obecnie istniejących projektów typu PFP czy play-to-earn nie przetrwa roku. Jak w każdej branży, trzeba stale pracować nad swoim produktem i szukać ścieżek rozwoju. Ci, którym się uda, wyznaczą standard na kolejne lata - uważa Chmielniak.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Kupuje się jak rynek krwawi, a sprzedaje się jak panuje entuzjazm. To są naturalne prawa rynku kapitałowego - tam nie ma żadnych emocji, wszyscy chcą zarobić pieniądze.