Od początku brakowało źródeł finansowania tej inwestycji – pisze Najwyższa Izba Kontroli w raporcie dokumentującym fiasko budowy elektrowni węglowej Ostrołęka C. Z dokumentów „wyłania się obraz niegospodarności, niekompetencji i świadomego wręcz sabotowania całego procesu, co już przyniosło 1 mld 350 mln zł strat” - czytamy w Onecie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Onet poznał zebrane przez NIK dokumenty dotyczące budowy jednej z największych energetycznych inwestycji w Polsce. Miała ona stanowić kluczowy element bezpieczeństwa energetycznego Polski, okazała się symbolem patologicznych zjawisk związanych zarówno z samym procesem inwestycyjnym, jak również w obszarze usług wspierających proces. Co więcej – jak pisze Onet – członkowie rządu wpływali na działanie organów spółek prawa handlowego.
Reaktywowany w 2016 r. projekt budowy bloku C o mocy 1000 MW w Ostrołęce miał być ostatnią tak dużą inwestycją węglową w Polsce. Uroczyste rozpoczęcie prac budowlanych odbyło się w październiku 2018 roku.
Ostrołęcki blok C miał być „ostatnim wielkim blokiem węglowym w Europie”. ale inwestycja została wstrzymana za rządu PO-PSL jako ekonomicznie nieopłacalna.W 2015 r. powrót do niej obiecał kandydujący na urząd prezydenta Andrzej Duda, a premier Morawiecki jeszcze w październiku 2018 r. reklamował blok węglowy słowami: „Przeciwstawiamy Polskę mocy Polsce niemocy”.
Zakończenie budowy planowano na 2023 rok, a oddanie do użytku na 2024 rok. Coś poszło nie tak, bo budowę w końcu wstrzymano, dwa gotowe pylony (zwane wieżami Kaczyńskiego) trzeba było rozebrać a obecnie buduje się tak elektrownia gazowa. Spółkę zajmującą się budową elektrowni Ostrołęka C finansowały dwie grupy energetyczne: Energa i Enea.
Dysponowały pieniędzmi na początkowy etap ale nie było zapewnionego finansowania dla całości inwestycji. Banki nie udzieliły kredytów, nie spinał się plan finansowy, a sama budowa nie była zgodna z polityką klimatyczną UE.
Folwark pisowskich bonzów
Jak pisze Onet, do gigantycznej straty związanej z budowaniem, burzeniem i zmianami w ostrołęckiej elektrowni doprowadziły absurdalne decyzje państwowych spółek i lokalnych polityków PiS, którzy stworzyli sobie z tej inwestycji finansowe eldorado.
Portal dodaje, że Najwyższa Izba Kontroli ma gotowy raport z kontroli przeprowadzonych w trzech kluczowych spółkach, które odpowiadały za wybudowanie bloku węglowego Ostrołęka C. Według NIK strata na tej inwestycji wynosi co najmniej 1 mld 348 mln 904 tys. zł. Onet stwierdza, że z lektury dokumentów wyłania się „obraz braku kompetencji i świadomego sabotowania całego procesu budowy, co w konsekwencji spowodowało upadek tego projektu”.
PiS, zamiast zatrudnić do przeprowadzenia tak ważnej inwestycji ekspertów, postanowił zrobić z niej swój prywatny folwark– czytamy w Onecie. Okazuje się, że karty rozdawał Arkadiusz Czartoryski - poseł PiS, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji oraz były prezydent Ostrołęki. Był on swego rodzaju "kadrowym", jeżeli chodzi o obsadzanie stanowisk. Zatrudnienie w spółce znaleźli prezesem Edward S. - obecnie z zarzutami korupcyjnymi, lokalni działacze, pojawiający się od lat w kręgu znajomych Czartoryskiego, którzy są obecnie na celowniku CBA i prokuratury.
"Osoby te dzięki wzajemnym powiązaniom stworzyły sobie finansowe eldorado, zarabiając na budowie elektrowni węglowej potężne pieniądze. I choć – na wielu z nich – w prokuraturze leży poważny materiał dowodowy, to ich sprawy ciągną się miesiącami, a "ostrołęccy bonzowie" wypuszczani są z aresztów śledczych” - pisze Onet.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl