Rząd zadeklarował w ramach KPO nową opłatę rejestracyjną i podatek do posiadania aut spalinowych. W teorii mają one zachęcać do kupna aut elektrycznych. Eksperci mają jednak spore wątpliwości i pytają, jak nowa danina ma przymusić posiadaczy kilkunastoletnich diesli do zakupu "elektryka".
W Krajowym Planie Odbudowy Polska zadeklarowała nowe daniny dla kierowców. Od czerwca 2026 r. wprowadzona ma być nowa opłata rejestracyjna i podatek od posiadania aut spalinowych. Rząd nie wyjaśnia jednak jak zmuszać one mają kierowców do wymiany pojazdów na bardziej ekologiczne – pisze "Rzeczpospolita".
Jedyna wskazówka to zawarte w dokumencie ogólnikowe motto – "zanieczyszczający płaci". Szczegółów jednak brak, a eksperci wskazują, że obecne przepisy są wiekowe.
– Uzależniony od pojemności silnika podatek akcyzowy dziś nie przystaje do rzeczywistości. Ma jedynie cel fiskalny i nie kwalifikuje pojazdu pod względem przyjazności dla środowiska – uważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych przekonuje zaś, że reforma podatków od samochodów jest spóźniona o 20 lat. – Dobrze, że rząd wreszcie wziął się za ten problem – dodaje.
"Rz" przypomina, że różne rządy próbowały już ograniczyć napływ zanieczyszczających środowisko pojazdów na polskie drogi. Zawsze kończyło się to jednak tak samo – wycofaniem się z pomysłu przez niezadowolenie społecznie, często na ostatniej prostej.
Dziennik wieści, że podobny los może czekać też rozwiązania z KPO. Obecnie zapowiedziane daniny są bowiem jedynie deklaracją, a nie regulacjami wymuszonymi przez UE. Pozostawienie sprawy bez zmian jest więc tym bardziej kuszące.
Jak radzą sobie z problemem inne kraje Wspólnoty? W Czechach i na Węgrzech funkcjonuje na przykład podatek ekologiczny, uzależniony od standardu emisji spalin pojazdu. Słowacja obciąża kierowców daniną w wysokości uzależnionej od wieku pojazdu. Inne sposoby to ograniczanie rejestracji starszych aut, premie za złomowanie wiekowego pojazdu czy tworzenie stref czystego transportu.
Zielone nalepki SCT już obowiązkowe
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, oid 4 maja samochody muszą posiadać specjalną naklejkę, która będzie uprawniać pojazd do wjazdu do strefy czystego transportu. Bez odpowiedniego upoważnienia na szybie ryzykujemy mandat do 500 zł.
Rozporządzenie ws. wzoru nalepki dla pojazdów uprawnionych do wjazdu do strefy czystego transportu zostało podpisane już 31 marca 2022 roku, ale weszło w życie dopiero z dniem 4 maja.
To kolejny krok po starcie zapisów dotyczących tzw. stref czystego transportu (STC) w grudniu 2021 roku. Według nowego prawa każda gmina wyznacza specjalne strefy, do których wjechać mogą jedynie pojazdy spełniające szereg ekologicznych wymagań.
Jeśli nasz samochód się nadaje – dostaniemy zieloną nalepkę w kształcie znaku stop (to znak D-54, oznaczający strefę czystego transportu). Powinniśmy umieścić ją w lewym dolnym roku przedniej szyby. Dodatkowo, jest ona swojego rodzaju biletem i pozwala na wjazd do podobnych obszarów w całej Polsce. Koszt jej otrzymania ma wynosić nie więcej niż 5 zł.
Wymaganiem uzyskania nalepki jest odpowiedni rok produkcji samochodu oraz rodzaj paliwa jakiego używa. Znajduje się też na niej numer rejestracyjny auta oraz informacja o tym, czy pojazd jest wyłączony z któryś stref gminnych.
Przepisów lepiej się trzymać, bo konsekwencje są poważne. Art. 96c. Kodeksu wykroczeń mówi: "Kto nie przestrzega zakazu wjazdu do strefy czystego transportu, podlega karze grzywny do 500 złotych". Lepiej więc jak najszybciej wyposażyć się w naklejkę i mieć sprawę z głowy.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl