Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Samorządowcy są przerażeni ofertami przetargowymi dla swoich miast. Mocno poszły w górę zwłaszcza koszty energii, co wpłynie na wiele usług zapewnianych mieszkańcom – pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Przykładowo – wzrost cen energii dla członków tzw. Warszawskiej Grupy Zakupowej wyniósł aż 61 proc. – z 355,84 zł/MWh w 2021 r. do 571,34 zł/MWh. W Częstochowie podwyżki za prąd wyniosły 54 proc., a za gaz – o zawrotne 172 proc.
Jak podaje Związek Miast Polskich (ZMP), same podwyżki cen energii elektrycznej będą kosztować budżety 68 badanych miast od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych rocznie (w zależności od wielkości aglomeracji).
Skoro rosną koszty, miasta muszą podnieść też ceny usług. W Warszawie podjęto już decyzję o 15 proc. podwyżce cen parkowania. – Należy to raczej określić mianem waloryzacji, ponieważ także te opłaty w Warszawie należą do najniższych w kraju – podkreśla w "DGP" Monika Beuth-Lutyk ze stołecznego ratusza.
W stolicy nie ma obecnie planów podwyżek w komunikacji miejskiej czy opłat za wywóz śmieci.
Lublin to jednak inna sprawa. Tam urzędnicy wskazali, że ceny biletów komunikacyjnych wzrosną o 10 proc. w związku z rosnącymi kosztami prądu i paliwa. – Mają one częściowo rekompensować zwiększone wydatki na funkcjonowanie komunikacji publicznej. Zmiany wejdą w życie od 1 lipca br. – mówi Justyna Góźdź z Kancelarii Prezydenta Lublina.
Z kolei w Krakowie szykują się podwyżki cen wywozu śmieci. Samorządowcy zadecydowali, że od 1 lipca wzrosną one o 4 złote, co oznacza miesięczna opłatę 27 zł za jednego mieszkańca.
"DGP" dodaje, że możliwe są jeszcze podwyżki taryf za wodę i ścieki. Władze lokalne obawiają się też o miejskie ciepłownictwo. Ok. 80 proc. używanego paliwa to okropnie drogi dziś węgiel. Kołobrzeg już zapowiedział, że ceny ciepła poniosą czynsze o ok. 50 procent.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Program Inwestycji Strategicznych miał być "największym w czasach wolnej Polski" programem inwestycji lokalnych. Wszystko wskazuje na to, że może wyjść... kapiszon.
– Rządowy program Polski Ład, Program Inwestycji Strategicznych o wielkości powyżej 23 miliardów złotych, to program jedyny i największy taki przez ostatnie 30 lat, w czasach wolnej Polski – przekonywał premier Mateusz Morawiecki w październiku zeszłego roku.
Miało być pięknie - ale potem zaatakowała inflacja. Przy kilkunastoprocentowym wzroście cen wielu wykonawców po prostu wycofuje się z realizacji inwestycji, aby nie dokładać do wszystkiego z własnej kieszeni - takie zjawisko nikogo już nie dziwi w branży budowlanej. Ale okazuje się, że rząd - przygotowując swój program inwestycyjny - nie przewidział takiej możliwości.
Problem leży w regulaminie programu - a konkretnie w mechanizmie wystawiania samorządom promes przez operatora programu, czyli Bank Gospodarstwa Krajowego.
Okazuje się bowiem, że inwestycja, dla której uruchomiono już promesę z programu, ma niezwykle ograniczone pole działania. Jeśli w trakcie jej trwania wykonawca odstąpi od umowy (np. dlatego, że zażądał więcej pieniędzy niż pierwotnie), to samorząd nie będzie mógł ponownie rozpisać przetargu. Jeśli to zrobi - po prostu straci dofinansowanie z rządowego programu.