Zapowiadany na rok 2024 start produkcji Izery, polskiego samochodu elektrycznego, jest nierealny - ocenia "Rzeczpospolita". Stawia to cały projekt pod wielkim znakiem zapytania. Przez 6 lat zapowiedzi nie udało się nawet pozyskać gruntu pod budowę fabryki, auto jest ciągle prototypem bez zdolności jazdy a umowy z przyszłymi kooperantami niegotowe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Izera jest urzeczywistnieniem marzeń o polskiej marce samochodowej. Nowoczesnej, odpowiadającej na wyzwania współczesnego świata" - tak brzmi opis strony internetowej Izery, która miała być polskim samochodem elektrycznym. Miała być, bo szanse jej produkcji są coraz mniejsze. Dwa lata temu spółka, która ma budować auta, wskazała lokalizację fabryki. Do dziś na tym terenie rośnie las a sam grunt ciągle nie należy do przyszłego producenta.
Im więcej czasu upłynie do realnego rozkręcenia projektu, tym bardziej zmaleją możliwości Izery na osiągnięcie rynkowego sukcesu. Konkurencja dla nowej, nieznanej marki będzie zbyt duża - pisze dziś "Rzeczpospolita”. Warto zauważyć, że o produkcji polskiego elektryka premier Morawiecki mówi od roku 2016. I od tej pory nie uporano się nawet z tak relatywnie prostą sprawą jak lokalizacja fabryki.
Do końca 2020 r. na prace projektowe polskiego auta elektrycznego spółka ElectroMobility wydała już ponad 53 mln zł. Skarb Państwa miał ją dokapitalizować, obejmując nowe udziały za 250 mln zł. Na mocy umowy inwestycyjnej dotychczasowi udziałowcy mieli zostać w mniejszościowym akcjonariacie.
"Realizacja projektu uruchomienia produkcji polskiego e-auta Izera utknęła w miejscu. Po raz kolejny przekładane są terminy przejęcia gruntu pod fabrykę, natomiast samo rozpoczęcie produkcji, ostatnio planowane na 2024 r., wydaje się kompletnie nierealne" - czytamy w dzienniku.
Projekt się ślimaczy
Jak twierdzi "Green News", EMP straciło silne wsparcie, jakie zapewniał projektowi były minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. Jednym z jego ostatnich działań było wydanie zgód na zamianę terenu na zasadach ujętych w specjalnej ustawie określonej jako Lex Izera.
Zdaniem "Rz", realizująca przedsięwzięcie spółka ElectroMobility Poland (EMP) nie chce podawać konkretnych informacji: ani o przyczynach opóźnień, ani o ewentualnych zmianach związanych z przedsięwzięciem, ze względu na nową sytuację rynkową. "A takie są nieuniknione, m.in. z uwagi na spowodowane wojną w Ukrainie komplikacje w łańcuchach dostaw i problemach z półprzewodnikami" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Cytowany przez "Rz" dyrektor ds. komunikacji i rozwoju biznesu EMP Paweł Tomaszek zaznacza, że zlecone analizy dotyczą zapewnienia alternatywnych możliwości pozyskiwania wybranych części i komponentów oraz optymalizacji procesu projektowania samochodu na podstawie planowanej technologii. Jak twierdzi, o szczegółach harmonogramu projektu spółka będzie informować dopiero po ogłoszeniu dostawcy platformy oraz pozyskaniu praw do terenu, na którym ma stanąć fabryka.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl