Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
We wtorek SAS opublikowały komunikat, w którym poinformowano o rozpoczęciu postępowania upadłościowego na podstawie rozdziału 11. kodeksu upadłościowego Stanów Zjednoczonych ze względu na plany transformacji biznesowej.
Jak poinformowały skandynawskie linie lotnicze, wniosek nie ma wpływu na rozkład lotów, a SAS będzie nadal obsługiwał swoich klientów. Dochodzi jednak do opóźnień i odwołań połączeń. "Głęboko ubolewamy, że strajk dotknął naszych klientów, co prowadzi do opóźnień i odwołanych lotów" – czytamy w komunikacie.
"Ze względu na szczyt sezonu wakacyjnego możliwość zmiany rezerwacji poszkodowanych klientów na równoważne loty jest bardzo ograniczona. Klientom, których loty zostały odwołane, a dla których nie jesteśmy w stanie znaleźć realnych alternatyw, oferujemy opcje zwrotu pieniędzy lub zmiany rezerwacji biletu na późniejszy termin" - podkreśla linia. Istnieje także możliwość samodzielnego zorganizowania alternatywnych środków podróży i ubiegania się o zwrot kosztów od SAS.
Tłem ogłoszenia wniosku o bankructwo jest strajk pilotów, który trwa od kilku tygodni. W poniedziałek 4 lipca poinformowano o fiasku negocjacji między związkowcami a stroną reprezentującą linie lotnicze. Personel sprzeciwia się cięciom płac uzasadnianych przez kierownictwo planem restrukturyzacji.
"Strajk w tym momencie jest dla SAS katastrofalny i stawia pod znakiem zapytania przyszłość firmy oraz miejsca pracy tysięcy pracowników. Decyzja o rozpoczęciu strajku świadczy o lekkomyślnym zachowaniu związków zawodowych pilotów i szokująco niskim poziomie zrozumienia krytycznej sytuacji, w jakiej znalazł się SAS" - skomentowała Anko van der Werff, prezeska i dyrektorka generalna SAS w oficjalnym oświadczeniu.
Z szacunków spółki wynika, że strajk doprowadzi do odwołania około 50 proc. zaplanowanych lotów, co dotknie ok. 30 tys. pasażerów dziennie. Nie dotyczy on lotów obsługiwanych przez SAS Link, SAS Connect i zewnętrznych partnerów SAS.
Choć, jak pisaliśmy w INNpoland.pl, spór między kontrolerami lotów a Polską Agnecją Żeglugi Powietrznej (PAŻP) udało się zakończyć jeszcze przed wakacyjnym szczytem, to niektóre wyjazdy nadal mogą być zagrożone. Teraz o swoje prawa zamierzają bowiem walczyć załogi linii lotniczych.
Wakacje w Hiszpanii mogą stanąć pod znakiem zapytania. Wszystko z powodu strajku hiszpańskiego personelu pokładowego linii lotniczych Ryanair. Termin nie jest przypadkowy - gorący sezon to najlepszy czas, aby zawalczyć o lepsze warunki płacowe.
Pierwszy protest zorganizowano w dniach 30 czerwca - 2 lipca. W efekcie Ryanair był zmuszony odwołać w sobotę aż dziesięć lotów. Tego samego dnia związki zawodowe ujawniły plan demonstracji na lipiec.
Okazuje się, że utrudnienia będą poważne - demonstracje mają bowiem trwać aż 12 dni. Jak podaje agencja Reuters, personel zamierza strajkować w dniach 12 - 15 lipca, 18 - 21 lipca i 25 - 28 lipca. Sprawa dotyczy dziesięciu hiszpańskich portów lotniczych, na których operuje Ryanair.