Ministrowie ds. energii państw członkowskich Unii Europejskiej osiągnęli porozumienie w sprawie ograniczenia zużycia gazu na wypadek sytuacji kryzysowej. W ten sposób chce zabezpieczyć przedsiębiorców i gospodarstwa domowe przed ewentualnym całkowitym wstrzymaniem dostaw przez Rosję.
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, pierwsze decyzje w sprawie ograniczenia zużycia gazu zapadły w nocy z 25 na 26 lipca.
Ministrowie osiągnęli porozumienie
Czeska prezydencja w UE ogłosiła we wtorkowe południe, że ministrom ds. energii udało się wypracować polityczne porozumienie w sprawie ograniczenia zapotrzebowania na gaz jeszcze przed nadchodzącą zimą. To efekt nadzwyczajnego spotkania przedstawicieli państw członkowskich, które zorganizowano w Brukseli.
"To nie była misja niemożliwa" - czytamy we wpisie opublikowanym przez czeską prezydencję na Twitterze.
Tak Europa chce oszczędzać gaz
Plan kryzysowy przygotowany przez Unię Europejską zakłada ograniczenie przez państwa członkowskie zużycia gazu ziemnego o 15 proc. od 1 sierpnia 2022 r. do 31 marca 2023 r. W teorii członkowie Wspólnoty mieliby zobowiązać się do spełnienia tego żądania dobrowolnie.
Poza tym Komisja Europejska (KE) chce także mieć możliwość ogłoszenia unijnego "stanu ostrzegawczego". Wówczas zmniejszenie zużycia gazu ma być obowiązkowe.
Pomysł instytucji od początku budził wiele wątpliwości. Zgłaszali je m.in. przedstawiciele Grecji, Hiszpanii i Portugalii. - Jesteśmy całkowicie przeciwni — podkreślił portugalski sekretarz stanu ds. środowiska i energii Joao Galamba w trakcie rozmowy z tygodnikiem "Expresso".
Niezadowolenia z planu UE nie kryła też minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej przyznała, że "Polska jest przeciwna wymuszaniu obowiązkowych mechanizmów redukcji zużycia gazu".
Natomiast już we wtorek nad ranem wskazywała, że "Polska nie ma żadnych celów redukcyjnych" w sprawie obowiązkowego zużycia gazu. Jak tłumaczyła, był to dla polskiego rządu "cel negocjacyjny" a "propozycja jest neutralna dla Polski".
Szefowa resortu uważa, że żadne państwo nie może być przymuszane do redukcji zużycia gazu. - Nie możemy rozmawiać o bezpieczeństwie energetycznym na zasadzie wymuszonych rozwiązań — przekonywała.
Unijny plan odpowiedzią na szantaż gazowy Rosji
Tymczasem bezpieczeństwo energetyczne Europy stanęło pod znakiem zapytania już pięć miesięcy temu, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie. Jednak szantaż gazowy Władimira Putina trwa i UE obawia się, że Rosja może całkowicie wstrzymać dostawy błękitnego paliwa.
Niepokój budzi najnowsza decyzja Gazpromu, który od 27 lipca wstrzyma pracę kolejnej turbiny Nord Stream 1. W efekcie dostawy gazu do Europy Zachodniej zmniejszą się do 20 proc. maksymalnej przepustowości. Rosyjski koncern tłumaczył, że jest to koniecznie z powodu prac konserwacyjnych.
Niemieckie ministerstwo gospodarki skrytykowało tę argumentację. Szef resortu Robert Habeck jest przekonany, że kolejne ograniczenie dostaw gazu ma wymiar wyłącznie polityczny i UE musi reagować wspólnie. - Putin ma gaz, ale my mamy siłę — podkreślił na antenie ARD.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl