Jak pisał serwis naTemat.pl, w Senacie odbyła się debata dotyczącą dodatku węglowego.
W trakcie ożywionej dyskusji głos zabrał senator PiS Jacek Bogucki. Polityk otwarcie przyznał, że i jego obejmie dodatek węglowy, choć nie zamierza się po niego zgłaszać. Dlaczego? Bo jest "honorowy".
– Nie zgłoszę się po te trzy tysiące. Każdy honorowy Polak, który nie ma potrzeb tego typu, po pomoc socjalną nie idzie – zapewnił z mównicy. – To jest pomoc parasocjalna. Nikt normalny nie powinien wyciągać ręki – dodał.
Słowa związanego z PiS od 14 lat Boguckiego wywołały burzę. Czemu rządzący najpierw oferują napisany na kolanie program bez większych ograniczeń, a potem ganią Polaków, że nie powinni z niego korzystać?
– Jeżeli politycy mówią, że Polacy powinni się wstydzić za korzystanie z programu rządowego, że to nienormalne, to powinni jeszcze raz się zastanowić, co mówią, bo się ośmieszają. Jak ma być to pomoc dla potrzebujących – to w ustawie powinny znaleźć się odpowiednie zapisy. A nie znów politycy naprędce tworzą byle jakie prawo – ocenia dla INNPoland.pl ekonomista Rafał Mundry.
Skoro program ma określone zasady, to czemu Polacy mają się wstrzymywać?
– Każdy, kto dba o swój domowy budżet, powinien skorzystać ze wszystkich programów pomocowych, jeśli może i jest do nich uprawniony. Jeśli tego nie zrobi, to będzie biedniejszy w porównaniu do osoby, która zdecyduje się na udział – przekonuje nasz rozmówca.
Specjalista jest zdania, że projekt rządowej dopłaty do ciepła nie spełnia kryterium "pomocy socjalnej". A przynajmniej nie według nauk ekonomicznych.
– Zgodnie ze swoją definicją pomoc socjalna powinna być ukierunkowana do osób najuboższych i najbardziej potrzebujących. Jeśli nie ma kryterium dochodowego, to nie jest żadna pomoc socjalna, tylko instrument na pozyskanie wyborców. Dla mnie jest to oczywiste, zwłaszcza przed wyborami w 2023 r. – podkreśla ekonomista.
– Narzędzie, które rozdaje pieniądze w sposób praktycznie nieograniczony, nie ma prawa być nazywane instrumentem polityki socjalnej państwa. Fundamentem takiej polityki jest pomoc grupom najbardziej potrzebującym, a nie wszystkim bez wyjątku – przypomina ekspert.
Co Mundry myśli o rozdźwięku w komunikacji rządzących? Z jednej strony przygotowany jest bardzo szeroki program dopłat, a z drugiej Polacy mają "nie mieć honoru", jeśli z niego skorzystają.
– To jest bez sensu i sprzeczne samo w sobie. Rząd rozdaje już 500 plus, wyprawkę 300 plus, a 13. emerytura przyznawana jest z automatu, nawet wniosku nie trzeba składać. Nie rozumiem, czemu za wzięcie dodatku węglowego obywatele mają się wstydzić, a za pozostałe programy rozdawnicze PiS już nie – dziwi się nasz rozmówca.
– Jeśli dodatek węglowy ma być bezwarunkowy i dla wszystkich, to może wnioski także i w tym przypadku nie są potrzebne? Po prostu rozdajmy każdemu obywatelowi 3 tys. zł, jak się okazuje na dowolny cel. Jednak wydaje się, że nie tędy droga – ironizuje rozmówca INNPoland.pl.
Podobne zarzuty eksperci, a nawet sam prezes NBP Adam Glapiński, mieli do wprowadzonych już wakacji kredytowych. Także i ten program nie miał praktycznie żadnych kryteriów ograniczających. Na wstrzymanie spłat na 8 miesięcy łapie się prawie każdy Polak z kredytem hipotecznym w złotych.
– Wakacje kredytowe uważam za kolejny instrument podyktowanym kalendarzem politycznym. To proteza na 1,5 roku i kończy się tuż po samych wyborach. A co dalej? A jeśli raty nadal będą wysokie i uciążliwe? Wakacje kredytowe jedynie wydłużą i utrudnią walkę z inflacją – nie ma wątpliwości ekonomista.
Program jest więc dobry dla klientów banków tu i teraz. Nic nie gwarantuje jednak, że po jego zakończeniu sytuacja się poprawi.
– Wakacje nie rozwiązują rzeczywistego problemu, jakim jest zmienna stopa proc. kredytów hipotecznych. Tylko dosypują pieniędzy do kieszeni. Warto zauważyć, że to pierwszy program, który tak wyraźnie jest kierowany do klasy średniej i osób aspirujących do niej – podsumowuje Mundry.
Czytaj także: https://innpoland.pl/182344,wakacje-kredytowe-problemy-z-wnioskami