Inflacja dociska Węgry. W lipcu ceny wzrosły o 13,7 proc., ale jeszcze bardziej niepokojące są dane dotyczące inflacji bazowej. Oznacza to, że strategia zaciskania pasa wdrożona przez Viktora Orbana nie przynosi rezultatów.
Reklama.
Reklama.
Na Węgrzech inflacja bazowa jest wyższa niż inflacja konsumencka
Premier Viktor Orban próbować hamować wzrost cen i wprowadził m.in. ceny maksymalne na paliwo
Ekonomiści wskazują, że ceny rosną również z powodu słabej pozycji forinta
Niepokojące dane o inflacji na Węgrzech
Z najnowszych danych wynika, że nie tylko Polska zmaga się z wysoką inflacją. Coraz bardziej niepokojące informacje napływają także z Węgier.
W lipcu wzrost cen na Węgrzech osiągnął poziom 13,7 proc. Analitycy mBanku wskazują na Twitterze, że lipcowa inflacja "roztrzaskała oczekiwania rynku". Na tym koniec problemów. Inflacja bazowa wyniosła z kolei 16,7 proc. - prawie 2 pkt. proc. powyżej konsensusu.
W tym kontekście warto zauważyć, że inflacja bazowa (bez cen żywności i energii) jest zazwyczaj niższa niż CPI (inflacja konsumencka). Jednak Węgry są w tym kontekście wyjątkowe. Jak tłumaczy Kamil Pastor, ekonomista z PKO BP, w tym kraju od lat zamrożone są ceny energii i gazu dla gospodarstw domowych.
Pomysły Orbana okazały się klapą
Najnowsze wyliczenia wskazują, że dotychczasowe działania podejmowane przez rząd Viktora Orbana okazały się fiaskiem. W listopadzie 2021 r. wprowadzono ceny maksymalne na paliwa — benzyna Pb95 i olej napędowy nie mogą być droższe niż 480 forintów/1 l (około 5,71 zł).
Pod koniec lipca zaczęły obowiązywać nowe zasady, zgodnie z którymi za taką cenę mogą tankować wyłącznie kierowcy prywatnych samochodów, taksówek i maszyn rolniczych na węgierskich tablicach rejestracyjnych. Wszyscy pozostali, w tym zagraniczni turyści, płacą za paliwo po cenach rynkowych, które są znacznie wyższe — wahają się między 745 a 820 forintów (8,90-9,70 zł).
W związku z tym niektórzy właściciele stacji benzynowych muszą dopłacać do rządowego pomysłu limitów cen. Część z nich już się zbuntowała i zawiesiła działalność, która przynosiła więcej strat niż zysków. Pod koniec lipca kilka stacji Shell zamknęło się na dobre.
To nie jedyny pomysł Orbana na walkę z inflacją. W maju węgierski rząd ogłosił windfall tax, czyli specjalny podatek od nadzwyczajnych zysków. Objęte są nim branże, które wzbogaciły się znacząco po wybuchu wojny w Ukrainie (największe banki, firmy energetyczne i linie lotnicze). Z pieniędzy ściągniętych od tych podmiotów Węgry chcą sfinansować program ochrony obywateli przed wzrostem cen.
Jeden z przewoźników dotknięty nowym podatkiem — Ryanair, postanowił przerzucić te koszty na pasażerów, którzy muszą dopłacać do ceny biletów. Węgierski urząd ochrony konkurencji i konsumentów uznał to za naruszenie prawa i wlepił irlandzkim liniom lotniczym gigantyczną karę. Ryanair już zapowiedział, że nie zamierza jej płacić.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Inflacja nadal będzie rosła
Ekonomiści zwracają uwagę, że inflację na Węgrzech napędza także słaba pozycja forinta. Od lutego stracił aż 17 proc. swojej wartości wobec dolara (dla porównania złoty stracił 12 proc.).
Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec problemów. Reuters podkreśla, że analitycy oczekują dalszego wzrostu cen nie tylko na Węgrzech, lecz także w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Może to zmusić Orbana do jeszcze bardziej drastycznego zaciskania pasa. Tymczasemstopy procentowe są już i tak na bardzo wysokim poziomie. Po lipcowej podwyżce stopa referencyjna osiągnęła poziom 10,75 proc. (dla porównania w Polsce - 6,5 proc.).