INNPoland_avatar

Pracownicy Biedronki żądają 500 zł podwyżki dla wszystkich, grożą odejściami. Sieć odpowiada

Maria Glinka

18 sierpnia 2022, 15:18 · 5 minut czytania
Pracownicy Biedronki domagają się podwyżek przez wysoką inflację - pierwsi zatrudnieni rzucają papierami, a kolejni grożą, że pójdą w ich ślady. Sieć broni się, że zareagowała na trudne czasy wyższymi wynagrodzeniami i dodatkami - jednak nie takimi, jakich oczekują związki. Niewykluczone, że jedyną deską ratunku będzie rozmowa pracowników z samym właścicielem.


Pracownicy Biedronki żądają 500 zł podwyżki dla wszystkich, grożą odejściami. Sieć odpowiada

Maria Glinka
18 sierpnia 2022, 15:18 • 1 minuta czytania
Pracownicy Biedronki domagają się podwyżek przez wysoką inflację - pierwsi zatrudnieni rzucają papierami, a kolejni grożą, że pójdą w ich ślady. Sieć broni się, że zareagowała na trudne czasy wyższymi wynagrodzeniami i dodatkami - jednak nie takimi, jakich oczekują związki. Niewykluczone, że jedyną deską ratunku będzie rozmowa pracowników z samym właścicielem.
Bunt pracowników Biedronki WOJCIECH STROZYK/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Trzy związki zawodowe żądają podwyżek zarobków dla pracowników Biedronki z powodu wysokiej inflacji
  • Pracodawca nie podjął negocjacji, ma na to jeszcze kilkanaście dni
  • Coraz więcej zatrudnionych rezygnuje z pracy, a kolejni grożą na forach internetowych, że również odejdą
  • W tym roku średnie wynagrodzenie w JMP wzrosło już od stycznia o 7 proc., tylko w sklepach przeznaczono na to kwotę 171 milionów złotych - broni się sieć

Pracownicy Biedronki żądają podwyżek

Wokół Biedronki zawrzało. Przez ostatni miesiąc cała Polska żyła pomysłem otwarcia sklepów tej sieci w niedziele niehandlowe. Pracodawca podjął decyzję o przekształceniu sklepów w wypożyczalnie książek bez konsultacji z pracownikami, którzy kategorycznie nie chcieli obsługiwać klientów w ostatni dzień tygodnia. Ostatecznie Biedronki pozostaną w niedziele zamknięte, ale gniew pracowników nie ustał.

Zatrudnieni postawili wszystko na jedną kartę. 5 sierpnia, dokładnie tego samego dnia, w którym Alfred Bujara, przewodniczący sekcji handlowej NSZZ "Solidarność", ogłosił, że sklepy jednak nie otworzą się w niedziele niehandlowe, trzy związki zawodowe skierowały pismo do zarządu Jeronimo Martins Polska. Domagają się poważnych rozmów. Wśród postulatów pojawiły się podwyżki rzędu 500 zł netto dla wszystkich osób zatrudnionych w tej firmie — a według oficjalnych wyliczeń jest ich około 70 tys. W przeciwnym razie zatrudnieni mogą odejść do konkurencji.

Związki zawodowe już raz wystąpiły z tym samym pismem — w czerwcu 2022 r., ale nie otrzymały odpowiedzi. Ponowiły żądania z powodu gniewu pracowników, którzy są niezadowoleni z pomysłu otwarcia sklepów w niedziele niehandlowe. W międzyczasie ukazały się wyniki finansowe firmy za II kwartał 2022 r.

Liczby są naprawdę imponujące. Z raportu opublikowanego przez spółkę wynika bowiem, że w II kwartale 2022 r. Biedronka wygenerowała 173 mln euro zysku netto (wobec 120 mln euro zysku w tym samym kwartale w roku ubiegłym). Tymczasem inflacja szaleje, a pensje zatrudnionych prawie stoją.

Niektórym już dawno skończyła się cierpliwość, bo zarobki są niewspółmierne do obowiązków. Jedna z pracownic zatrudnionych w Biedronce w Białymstoku zrezygnowała po 16 latach. Po roku pracy awansowała ze stanowiska kasjer-sprzedawca na zastępcę kierownika, ale po sześciu latach ją zdegradowano — jak przekonuje w rozmowie z portalem INNPoland.pl - "nie z jej winy".

- Odpowiedzialność była ogromna, dziesięć poleceń na godzinę, nie było czasu, żeby nawet coś zjeść. Później zaczęli tego pilnować, bo bym padła z głodu — przyznaje była pracownica. - Dokładna praca? Źle, bo za wolno. Niedokładna? Też źle, bo po łebkach. Cały ostatni rok myślałam o odejściu, aż w końcu zrezygnowałam tuż przed pandemią i to była najlepsza decyzja w moim życiu — przekonuje. 

Batalia o wyższe pensje. A od lipca premia pozostaje w sferze marzeń

Jak żądania związkowców skomentował pracodawca? Redakcja portalu INNPoland.pl poprosiła Biuro Prasowe sieci Biedronka o kontakt telefoniczny w tej sprawie. Otrzymaliśmy pisemną odpowiedź.

"Należy podkreślić, że w tym roku średnie wynagrodzenie w JMP wzrosło już od stycznia o 7 proc., tylko w sklepach przeznaczono na to kwotę 171 milionów złotych. Dla pozostałych stanowisk przyspieszono decyzje o podwyżkach z 1 kwietnia na 1 stycznia br. (dodatkowe 3 miesiące ponad plan budżetowy). Każdy z pracowników JMP zatrudniony na stanowisku niemenedżerskim otrzymał rabaty świąteczne (na przełomie 2021 i 2022 r.) o równowartości 1000 zł, na co JMP przeznaczyło ponad 60 mln zł. W kwietniu br. blisko 55 tys. pracowników sieci Biedronka otrzymało Nagrodę Specjalną E.A. Soares dos Santos za 2021 rok w wysokości 2800 zł. W ten sposób zostały uhonorowane codzienne wysiłki członków zespołu Biedronki w kolejnym roku naznaczonym pandemią i jej ekonomicznymi skutkami" - czytamy w oświadczeniu Katarzyny Strugalskiej, Dyrektor ds. Relacji Pracowniczych w sieci Biedronka.

Pracodawca zareagował na bardzo wysoką inflację, ale nie tak, jak oczekiwali tego pracownicy. Niektórzy zatrudnieni w Biedronce żalą się na forach internetowych, że od 1 lipca podwyższono kryteria uprawniające do premii, a dla wielu z nich są to warunki nieosiągalne. Poza tym wzrosły budżety na sklepach, które również są niemożliwe do zrealizowania z powodu opóźnień w dostawach. Na jednej z grup na Facebooku pracownicy Biedronki przyznają, że dostali gołe pensje. "Brak towaru, premia nie należy się, bo budżet nie zrobiony.... Dramat się dzieje" - żali się jedna z pracownic.

Tymczasem w stanowisku przesłanym do naszej redakcji Biedronka przekonuje jedynie, że "w 2022 r. utrzymano zasady premii powiązanej z osiąganymi wynikami, a także wyższy poziom wypłaty w stosunku do poprzedniego roku, uzyskując wysoki poziom wypłacalności premii uznaniowej w trakcie I polowy 2022, w każdym z miesięcy przeznaczając na ten cel w sklepach w okresie styczeń-maj 2022 kwotę 82,5 mln zł. Działania JMP przynoszą zatem realne wzrosty wynagrodzeń pracowniczych".

Ile w ogóle zarabiają pracownicy Biedronki? Od lutego początkujący kasjer-sprzedawca może liczyć na 3460-3800 zł brutto. W konkurencyjnym Lidlu osoby zatrudnione na tym samym stanowisku zarabiają 3750-4600 zł brutto.

Jednak minimalna pensja w Biedronce uwzględnia już nagrodę za obecność. Wystarczy, że pracownik zachoruje na 3 dni i może pożegnać się z wynagrodzeniem rzędu 3460 zł brutto w tym miesiącu. Wysokość premii różni się w zależności od lokalizacji (sklepy w Polsce są podzielone na strefy A, B, C).

Najniższą nagrodę za obecność rzędu 450 zł dostają pracownicy małych miejscowości (A), średnią w wysokości 500 zł — osoby zatrudnione np. w mniejszych i większych miastach (B), a najwyższą opiewającą na 550 zł — pracownicy z Warszawy (C). W praktyce oznacza to, że bez nagrody za obecność osoby rozpoczynające pracę w Biedronce zarabiają mniej niż płaca minimalna (w 2022 r. - 3010 zł brutto). "Jak mamy żyć za taką pensję, skoro wyplata starcza na max. 2 tygodnie życia" - czytamy w komentarzu, który na grupie na Facebooku umieściła jedna z rozżalonych pracownic.

Negocjacje utknęły w martwym punkcie

Co dalej z negocjacjami płacowymi? Strugalska zapewnia nas w komunikacie, że "kolejne spotkanie na temat zasad wynagradzania pracowników JMP planowane jest na wrzesień br. Zapraszamy przedstawicieli związków zawodowych do wzięcia w nim udziału".

Z kolei z naszych informacji wynika, że związki zawodowe na razie nie otrzymały bezpośredniej odpowiedzi od pracodawcy w sprawie negocjacji. A problemy tylko narastają — jednym z nich są braki kadrowe

Choć Biedronka zachęca do pracy, to tendencja jest dokładnie odwrotna — placówki zlokalizowane m.in. na ścianie wschodniej już zmagają się z niedoborem pracowników. Ludzie chwalą się na forach internetowych, że rzucają papierami, a nastroje są bardzo złe — kolejni pracownicy, zainspirowani odwagą tych, którzy odeszli, rozważają rezygnację. "Ja właśnie odeszłam i się cieszę" - czytamy w jednym wpisie.

Po przejrzeniu kilkuset komentarzy na grupach na Facebooku można wysnuć wniosek, że ewentualny powrót do pomysłu otwierania sklepów w niedziele skończy się tym, że część zatrudnionych weźmie urlopy na żądanie albo zwolnienia lekarskie, a inni mogą wypowiedzieć umowy. "Przyjmują do pracy, jak się inni zwalniają i tak w kółko" - czytamy w jednym z komentarzy na grupie na Facebooku.

Wśród pracowników i związkowców narasta frustracja, ponieważ nic się nie zmienia. W jednym ze związków zawodowych usłyszeliśmy, że nowo zatrudnieni pracują w prywatnych ubraniach. Tymczasem "szczęśliwcy", którzy dostali odzież roboczą i tak się skarżą. Jedna z pracownic przyznała w komentarzu, że pracuje w dziurawej bluzce. "Mamy problem z odzieżą, nie ma nigdzie" - czytamy w kolejnym wpisie. Inna użytkowniczka zdradziła, że nowe ubrania mają pojawić się "podobno w grudniu".

Władze Biedronki widzę tę sprawę zupełnie inaczej. "Pracownicy wysoko oceniają ofertę programów wsparcia, m. in.: paczki świąteczne, zasilenia e-kodów, wsparcie rodzin, pomoc w trudnej sytuacji życiowej. Szczególną troską pracodawca objął rodziny z dziećmi, oferując: kolonie, obozy językowe, wyprawki dla noworodka i dla pierwszoklasisty, komputery dla dzieci konieczne do nauki zdalnej, obozy rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych dzieci. 88 proc. pracowników, którzy wzięli udział w ankiecie oceniającej ofertę programów, jest zadowolonych z ich obecnego funkcjonowania" - czytamy w komunikacie dyrektor ds. relacji pracowniczych.

Trzy związki zawodowe — Sierpień ‘80, Solidarność ‘80 i NSZZ "Solidarność", stanęły pod ścianą. Niewykluczone, że jedynym rozwiązaniem będzie rozmowa z samym właścicielem

Czytaj także: https://innpoland.pl/182869,podwyzki-cen-w-biedronce