To już kolejny miesiąc, w którym inflacja utrzymuje się na dość stabilnym poziomie, ale tym razem przerosła oczekiwania ekonomistów. Z najnowszych danych GUS wynika, że w lipcu 2021 r. ceny wzrosły o 15,6. To o 1 pkt. proc. więcej niż urząd wskazywał w tzw. szybkim szacunku dwa tygodnie temu.
Reklama.
Reklama.
GUS poinformował, że w lipcu inflacja wynosiła 15,6 proc.
Ceny w Polsce zaczęły zdecydowanie przyspieszać w marcu 2022 r.
Ekonomiści są podzieleni co do tego, kiedy przypadnie szczyt inflacji
Inflacja w lipcu. Nowe dane GUS
W piątek 12 sierpnia tuż po godz. 10:00 Główny Urząd Statystyczny (GUS) przedstawił nowe dane dotyczące inflacji w Polsce. Wynika z nich, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu 2022 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem w roku ubiegłym wzrosły o 15,6 proc. W ujęciu miesiąc do miesiąca inflacja wyniosła 0,5 proc.
Dane są nieco wyższe niż tzw. szybki szacunek, który GUS opublikował dwa tygodnie temu (15,5 proc. rdr.). Wówczas ekonomista PKO Banku Polskiego Piotr Bujak przekonywał, że wyhamowanie inflacji ma związek z wyhamowaniem cen paliw.
W lipcu najbardziej podrożały koszty transportu (27,7 proc. rdr.). Za użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii płaciliśmy o 25,3 proc. więcej niż przed rokiem, a za żywność i napoje — o 15,3 proc. więcej niż przed rokiem. Koszty wyposażenia mieszkaniai prowadzenia gospodarstwa domowego podskoczyły o 10,2 proc.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Tak rosły ceny w Polsce w ostatnich miesiącach
Inflacja zaczęła zdecydowanie przyspieszać wiosną tego roku. Jeszcze w lutym wzrost cen wynosił 8,5 proc. rdr. Już w marcu 2022 r. inflacja stała się dwucyfrowa i osiągnęła poziom 11 proc.
W kolejnych miesiącach było tylko gorzej. Kwiecień przyniósł wzrost cen rzędu 12,4 proc., a maj - 13,9 proc. Natomiast w czerwcu GUS wyliczył inflację na poziomie 15,5 proc. To najwyższy wskaźnik od 25 lat.
Prognozy ekonomistów i NBP. Kiedy szczyt inflacji?
Zdaniem ekonomisty Banku Pekao Piotra Bartkiewicza musimy przyzwyczaić się do dość "płaskiej inflacji" na poziomie około 15,5 proc. W rozmowie z PAP analityk przewiduje, że wzrost cen może utrzymać się na tym poziomie przez najbliższych kilka miesięcy.
Ekspert podejrzewa, że inflacja zacznie spadać w październiku. Jednak wskazuje, że największe znaczenie będzie miała inflacja bazowa (bez cen żywności i energii). W jego opinii dane za czerwiec i lipiec są dowodem na to, że impuls wzrostowy wygasa.
Zupełnie innego zdania jest prof. Marian Noga z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, który przewiduje, że szczyt inflacji przypadnie dopiero w I kwartale 2023 r. Ekspert uważa, że w apogeum wzrost cen może osiągnąć poziom nawet 18,8 proc. Jednak zaznacza, że z jednej strony ten wynik może być niższy o 1,5-2 proc., jeśli rząd zdecyduje się przedłużyć tarczę antyinflacyjną. Z kolei z drugiej strony presję na kolejne wzrosty będą wywierały rosnące ceny energii.
Wątpliwości co do szczytu inflacji wzbudziły także sprzeczne komunikaty płynące z Narodowego Banku Polskiego (NBP). W trakcie konferencji prasowej na początku lipca prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że apogeum wzrostu cen będziemy obserwować w wakacje.
Z kolei z raportu NBP, że szczyt inflacji będzie jednak później — pod koniec 2022 r. lub na początku 2023 r. Oliwy do ognia dolała jeszcze wiceprezes NBP Marta Kightley, która w rozmowie z PAP powieliła narrację Glapińskiego.