Trzynastki, czternastki, coroczne waloryzacje. Wydawać by się mogło, że emeryci w Polsce żyją jak pączki w maśle. Jednak najnowsze wyliczenia na temat wysokości emerytur wskazują, że te wszystkie dodatki i mechanizmy to nic innego, jak mydlenie oczu — zwłaszcza przyszłym emerytom.
To właśnie osoby, które dopiero przekroczą wiek emerytalny, mają największe powody do obaw. Wyjątkowo niekorzystne są bowiem wyliczenia dotyczące relacji między emeryturą a osiąganym wynagrodzeniem.
Do 2015 r. świadczenia emerytalne wynosiły około 60 proc. wynagrodzenia. Wystarczyło siedem lat rządów PiS, aby ta relacja spadła. Instytut Emerytalny wskazuje, że w 2022 r. emerytury stanowią już tylko 50 proc. pensji. To spadek o 10 pkt. proc., głównie za sprawą obniżenia wieku emerytalnego przez PiS — od 2017 r. kobiety przechodzą na emeryturę po ukończeniu 60 lat, a mężczyźni - 65 lat.
W związku z tym to kobiety są w dużo gorszej sytuacji, ponieważ szybciej mogą zgłaszać się po świadczenia senioralne. W ich przypadku emerytura stanowi tylko 45 proc. pensji. Za minimum, które pozwala na prowadzenie godnej egzystencji, uważa się stopę zastąpienia rzędu 40 proc.
Dr Antoni Kolek, szef Instytutu Emerytalnego, wskazuje w rozmowie z Businessinsider.pl, że "spadkowy trend relacji emerytur do wynagrodzeń utrzyma się w tym roku i kolejnych latach". Wyliczenia są bowiem bezlitosne.
Z najnowszych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że przeciętne zarobki w sektorze przedsiębiorstw wzrosły w lipcu o 15,8 proc. rdr, a emerytury zostały zwaloryzowane w tym roku o 7 proc. - Nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, by ten trend mógł się odwrócić — przyznaje ekspert.
Niepokojące są także wyliczenia Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Instytucja ostrzega, że emerytury przyznawane za 20 lat mogą stanowić już tylko 30 proc. wynagrodzenia.
Ekspert uważa, że dysproporcje między wysokością emerytury a wynagrodzeniem to sprawa bardziej złożona. - System emerytalny został potraktowany jako narzędzie do budowania kapitału politycznego, a nie rozwiązywania realnych problemów — ocenia dr Kolek.
Jego zdaniem jest tylko jeden sposób, aby odwrócić ten negatywny trend — poprzez podniesienie wieku emerytalnego. - Wiemy jednak, że w polskich warunkach jest to nierealne, bo nikt się na to nie zdecyduje — wskazuje prezes. Dla PiS słupki poparcia są bowiem ważniejsze niż przyszłość pracowników, którzy odkładają na poczet przyszłej emerytury.
Co na to politycy? W Krajowym Planie Odbudowy (KPO) rząd przekonuje, że "każdy dodatkowy rok pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego podwyższy otrzymywane świadczenie o 7 proc.". - Rząd zmarnował siedem lat — punktuje dr Kolek.
Tymczasem z najnowszych zapowiedzi wynika, że w 2023 r. emerytury czeka rekordowa waloryzacja rzędu 11 proc. Do tak radykalnego podniesienia świadczeń skłania inflacja, która jednak jest i tak wyższa (w lipcu - 15,6 proc. rdr).
Czytaj także: https://innpoland.pl/183091,zus-ostrzega-przed-oszustwem