Promocja pozwalająca zaoszczędzić do 30 groszy na litrze paliwa została przedłużona też na stacjach BP. Pierwszy był Orlen - to on zapoczątkował podobne akcje, w jego ślady poszły inne koncerny. Między innymi BP, Shell, Lotos czy Moya. Pierwotnie promocje miały się zakończyć wraz z wakacjami.
Jako pierwsza swoją akcję przedłużyła Moya. Na czym polega promocja, którą przygotowała sieć? Nie jest ona aż tak atrakcyjna, jak u konkurencji, ale oczywiście każdy grosz w kieszeni się liczy. Kierowca, który zatankuje 60 l paliwa, dostaje rabat w wysokości 10 gr. Promocja dotyczy najpopularniejszej benzyny Pb95, Pb98 i oleju napędowego. Problem w tym, że obecnie rzadko które auto osobowe ma bak mogący zmieścić 60 litrów paliwa.
Jeśli kierowca dokupi jeszcze kawę, hot-doga, zapiekankę lub płyn do spryskiwaczy to zniżka wzrasta do 20 gr/1 l. Jeśli jednocześnie kupi dwa artykuły z powyższej listy, to otrzymuje rabat w wysokości 30 gr/ 1 l. Promocje na stacjach paliw Moya nie są ograniczone limitem transakcji. Nie jest potrzebna także dodatkowa aplikacja czy karta lojalnościowa.
Wczoraj okazało się, że wakacyjną promocję wydłużył Orlen. Na czym polega promocja przygotowana przez Orlen? Posiadacze aplikacji Orlen Vitay mogą skorzystać z rabatu rzędu 30 gr na trzy tankowania w miesiącu. Z kolei posiadacze Karty Dużej Rodziny otrzymują rabat w wysokości 40 gr. Jedno tankowanie nie może być większe niż 50 l.
W oficjalnym komunikacie prasowym Orlen tłumaczy, że przedłużenie promocji wynika z faktu, że "sytuacja na rynkach energetycznych w Europie nie została ustabilizowana".
Akcję Orlenu zakasowało BP. Sieć przedłużyła do odwołania na dotychczasowych warunkach swoją promocję paliwową, która umożliwia tankowanie paliwa w niższych cenach.
Akcja pod nazwą "- 30 gr" daje klientom z zarejestrowaną kartą lojalnościową Payback rabat w wysokości 30 gr/litr za zakup benzyny lub diesla oraz 10gr/litr za zakup LPG. Dla klientów z niezarejestrowaną kartą Payback rabat wynosi -10gr/litr za zakup dowolnego rodzaju paliwa. Pod marką BP działa w naszym kraju prawie 570 stacji (w tym blisko 50 przy autostradach i drogach ekspresowych).
– W tygodniach powakacyjnych zobaczymy na stacjach zmiany bardzo nieprzyjemne dla kierowców. Zwłaszcza dotyczyć to będzie cen oleju napędowego, bo to paliwo drożeje i będzie drożeć nadal – mówi Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.pl.
Jak ocenia, najbardziej prawdopodobny scenariusz na nadchodzące tygodnie to ponad 7 zł za litr benzyny i około 8 zł za litr diesla, ale – ze względu na dużą zmienność rynkową – ta prognoza jest obarczona sporym ryzykiem. Znaczącą podwyżkę cen oleju napędowego na stacjach przyniosły już ostatnie dni sierpnia. Obecnie kierowcy płacą za niego średnio 7,69 zł/l – czyli o 43 gr więcej niż jeszcze przed tygodniem. Tak wyraźny wzrost cen diesla jest spowodowany m.in. ostatnimi podwyżkami cen tego paliwa w hurcie i kłopotami z jego dostępnością. Na tym jednak nie koniec – z prognozy analityków e-petrol.pl wynika, że nadchodzące dni będą trudne dla właścicieli pojazdów z silnikiem wysokoprężnym. – Po wakacjach ceny diesla będą zwyżkować zdecydowanie szybciej niż ceny benzyny czy autogazu, ponieważ w dużej mierze jest on importowany do Europy, m.in. z kierunku rosyjskiego – mówi Jakub Bogucki. – Zmiany dotyczące diesla będą w najbliższym czasie bardzo odczuwalne. Analityk wskazuje, że do wzrostu cen przyczyniają się też czynniki sezonowe, jak np. niski stan wód na rzece Ren, który utrudnia transport większych ilości diesla z niemieckich rafinerii i przekłada się na zmniejszoną dostępność tego paliwa nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie Zachodniej. Głównym problemem pozostaje jednak europejskie uzależnienie od importu i problemy rafinerii, które mają trudności z produkcją oleju napędowego w większych ilościach. – W Europie mamy strukturalny niedobór produkcji oleju napędowego, co – w obliczu odchodzenia od paliw importowanych z Rosji – powoduje pewne komplikacje – mówi ekspert. – Nie oszukujmy się, przez ostatnie lata w europejskiej polityce diesel był paliwem traktowanym jako gorsze, mniej ekologiczne. I teraz, kiedy mamy do czynienia z poważnym ograniczaniem możliwości importu, niestety musimy sobie jakoś radzić. A rynek reaguje wzrostem cen. Co istotne, diesel jest bardzo powszechnie wykorzystywany w usługach transportowych. Dlatego wzrost cen tego paliwa w nadchodzących tygodniach może się przełożyć na ogólne podwyżki innych towarów, w tym m.in. żywności. – Diesel jest powszechnie stosowany jako paliwo do aut transportowych. To oznacza, że wszystkie przewożone do sklepów produkty czy artykuły przemysłowe są w jakiś sposób powiązane z ceną diesla. I niestety w momencie podwyżek cen tego paliwa zobaczymy zmianę w górę także w przypadku artykułów w sklepach – przestrzega analityk. W porównaniu do sytuacji cenowej sprzed tygodnia w tej chwili kierowcy o 5 gr więcej muszą zapłacić także za litr benzyny Pb95, która dziś kosztuje przeciętnie 6,61 zł/l. Symboliczna korekta w dół dotyczy natomiast LPG – to paliwo potaniało o grosz do poziomu 3,18 zł/l. – Jestem przekonany, że niestety niskie ceny są już za nami. Te ceny na poziomie 5–6 zł, które wspominamy już dzisiaj z sentymentem, niestety nie wrócą do nas szybko – mówi Jakub Bogucki. – W tym momencie ryzykowne jest jednak prognozowanie czegoś z większą dozą pewności, ponieważ mamy dużą zmienność sytuacji rynkowej. Stwierdzenie, że paliwa będą za miesiąc czy dwa kosztować 8–9 zł, jest bardzo trudne, biorąc pod uwagę m.in. to, jak zmienia się polski i europejski rynek paliwowy, jak duże jest zapotrzebowanie i jak trudno obsłużyć ten popyt, rezygnując z ropy rosyjskiej.