Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że nadchodzący okres będzie wyjątkowo trudny. Nawet jeśli zimą nie zabraknie nam węgla lub energii, to ogrzewanie będzie bardzo drogie. Rząd ciągle usiłuje złagodzić dotkliwość podwyżek. Sprawdź, jak można zaoszczędzić na ogrzewaniu i jak skorzystać z oferty rządu.
Dla osób palących węglem sytuacja jest skomplikowana i niewesoła. Najpierw rząd próbował ustalić monopol Polskiej Grupy Górniczej na sprzedaż polskiego węgla i narzucić stałą cenę. 996 złotych za tonę węgla szybko przeszło do historii a podaż nie nadąża za popytem. Mimo wszystko działa (choć z problemami) system dodatków w wysokości 3000 zł na gospodarstwo domowe palące węglem.
Dodatek przysługuje gospodarstwom domowym, dla których głównym źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe – zasilane węglem kamiennym, brykietem lub pelletem, zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego.
W zaproponowanym rozwiązaniu nie ma kryteriów dochodowych, a dodatek będzie przysługiwał również gospodarstwom, które już zakupiły węgiel. Warunkiem otrzymania dodatku będzie wpis lub zgłoszenie źródła ogrzewania do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Wnioski o wypłatę dodatku węglowego można składać do 30 listopada 2022 r.
Uwaga: na razie pieniędzy nie dostaniesz. Przypomnijmy, że zgodnie z rządowymi obietnicami, dodatki węglowe miały ruszyć od poniedziałku 19 września. Procedura wygląda tak, że samorządy zbierały wnioski, które przedstawiły rządowi, ten miał uruchomić przelewy, ale tak się nie stało.
Rząd nadal jednak nie przekazał środków na wypłatę 3 tys. zł na gospodarstwo domowe ogrzewające się węglem – informuje RMF FM. Dlatego samorządy, zamiast wypłacać pieniądze, muszą rozsyłać informacje do mieszkańców, dlaczego nie mogą wywiązać się z ustawowych terminów wypłaty dodatku węglowego.
Na początku tego roku regulator zamroził ceny tego paliwa dla odbiorców indywidualnych. Obowiązują więc stawki ustalone pod koniec 2021 roku. Prawo do niezmienionej ceny mają wszystkie gospodarstwa domowe, w tym mieszkańcy bloków, oraz niektóre instytucje – na przykład szpitale, szkoły, ośrodki pomocy społecznej oraz... kościoły. Problem mają za to firmy, które za gaz muszą płacić coraz większe sumy.
Zamrożone ceny obowiązują do końca roku, ale rząd już zapowiedział przedłużenie ochrony dla wspomnianych odbiorców. Koncerny sprzedające gaz dostaną od rządu rekompensatę, będzie to ok. 10 mld zł, które popłynie głównie do PGNiG.
Ogrzewanie elektryczne, w tym pompy ciepła, miało być najmniej emisyjne i niedrogie. Okazuje się, że rząd zupełnie nie pomyślał o tym, by nagrodzić osoby nie trujące środowiska. Najnowszy pomysł obozu władzy polega na zamrożeniu cen prądu dla odbiorców indywidualnych, ale tylko tych, którzy wyrobią się w zużyciu na poziomie 2 tys. kWh rocznie. Jeśli ktoś ma ogrzewanie elektryczne albo pompę ciepła, nie ma szans zmieścić się w tym limicie.
Być może rząd wymyśli coś innego, ale pewności nie ma. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że rząd przygotowuje dodatek dla osób ogrzewających domy elektrycznością.
Pierwotnie mieszkańcy bloków i budynków podłączonych do centralnego ogrzewania nie mieli mieć żadnych ulg. Ale mówimy o 15 mln gospodarstw domowych, więc rząd jednak zauważył problem. 20 września weszła w życie maksymalna cena ciepła z gazu i oleju opałowego w wysokości 150,95 zł/GJ oraz 103,82 zł/GJ dla ciepła z węgla.
Minister Moskwa zapewnia, że podwyżka opłat za ogrzewanie nie przekroczy 40 procent. Skomplikowany system rozliczeń mają ogarnąć firmy ciepłownicze i spółdzielnie mieszkaniowe. Na razie narzekają, że nie będzie to łatwe. Wszystko jest tak pomyślane, by odbiorca końcowy nie musiał składać żadnych wniosków, rekompensatę dostanie firma dostarczająca ciepło.
Tuż po tym, jak rząd obiecał 3000 zł dla palących węglem, gromko zaprotestowali ci, którzy mają kotły na biomasę, pellet albo olej opałowy oraz osoby grzejące się gazem LPG. Rząd wyszedł im naprzeciw i uruchomił program dopłat. Wynoszą one odpowiednio:
Kluczowa jest tu definicja "gospodarstwa domowego". Jeden adres oznacza jeden dodatek, nawet jeśli jest to budynek wielorodzinny. Ten system znacznie różni się więc od programu dopłat do węgla.
Rząd podkreśla też, że osoby najmniej zarabiające (2,1 tys. zł w przypadku jednoosobowego gospodarstwa, 1,5 tys. na osobę w rodzinie) mogą się ubiegać o specjalny dodatek. Może on sięgnąć 400-1437,50 zł.
Czytaj także: https://innpoland.pl/184519,pis-boi-sie-zimy-bo-moze-jej-nie-przetrwac