Koniec obowiązku, który mógł ci przysporzyć dużych kłopotów. Teraz idąc na zwolnienie lekarskie, nie musisz siedzieć w domu - możesz chorować tam, gdzie chcesz. Wcześniej trzeba było zgłosić pracodawcy, gdzie się będzie. Pracodawcy nie są zachwyceni, bo będzie im trudniej kontrolować pracownika na L4.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do tej pory chory pracownik musiał podawać pracodawcy i ZUS-owi adres, pod którym zamierzał chorować
Pracodawca mógł skontrolować, czy pracownik znajduje się tam, gdzie deklarował
ZUS zmienił podejście do tematu i pozwala ludziom chorować poza domem
W ten sposób wzrośnie liczba wyłudzeń chorobowego — ostrzegają eksperci
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że jeszcze niedawno wolno im było spędzać zwolnienie lekarskie wyłącznie we własnym domu. Jeżeli pracownik nie przekazał lekarzowi informacji o swoim miejscu pobytu w czasie zwolnienia lekarskiego, które jest inne niż adres zamieszkania lub nie poinformował pracodawcy i ZUS o zmianie miejsca pobytu w trakcie niezdolności do pracy w terminie 3 dni od tej zmiany, musiał siedzieć w domu.
Kontrola pracowników
Pracodawca mógł wysłać do niego kontrolerów i sprawdzić, czy przebywa tam, gdzie powinien. Jeśli osoby kontrolujące nie zastały go pod adresem wskazanym w zwolnieniu lekarskim, uznawano, że niewłaściwie wykorzystywał zwolnienie lekarskie.
30 sierpnia 2022 weszła w życie zmiana w poradniku ZUS. Od tego momentu, jeżeli osoby kontrolujące L4 nie zastaną podwładnego w miejscu jego zamieszkania, ale nie ma innych okoliczności wskazujących na nieprawidłowe wykorzystywanie zwolnienia lekarskiego, należy uznać, że nie zachodzą okoliczności niewłaściwego wykorzystywania zwolnienia chorobowego.
Z jednej strony jest to ukłon w stronę pracowników. Teraz możesz chorować gdziekolwiek masz ochotę. Możesz też spokojnie wyjść z domu do apteki czy po zakupy, o ile lekarz tego kategorycznie nie zakazał. Do tej pory można było się rozminąć z kontrolerem i wpaść w kłopoty.
Z drugiej strony wiadomo, że mnóstwo osób bierze L4 kiedy popadnie. Na remont mieszkania, zagraniczną wycieczkę, przedłużenie urlopu. Wystarczy przecież teleporada za 70 złotych i spokojnie można dostać tydzień zwolnienia po opisaniu objawów jakiejś choroby. Lekarz nie jest w stanie tego sprawdzić. Do tej pory batem na nieuczciwych pracowników była możliwość kontroli. Teraz tracą ten oręż, w tarapaty wpadają też firmy, które zajmowały się wizytowaniem chorych pracowników.
– W naszej ocenie nie ma żadnych przesłanek, żeby wprowadzić tak daleko idącą zmianę, na którą wskazuje ZUS w nowym poradniku. Jak wynika z przepisów, pracodawca zatrudniający powyżej 20 pracowników ma prawo i obowiązek kontrolować osoby przebywające na L4, co do których zachodzi podejrzenie niewłaściwego wykorzystywania zwolnienia chorobowego – narzeka Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy, prezes Conperio, firmy specjalizującej się w problematyce absencji chorobowych.
– Wskazanie prawidłowego adresu pobytu w okresie orzeczonej niezdolności jest kluczowe do umożliwienia przeprowadzenia kontroli prawidłowości wykorzystywania zwolnień lekarskich – dodaje.
Ze statystyk jego firmy wynika, że przy ponad 30 tys. kontroli L4 przeprowadzanych rocznie, nieobecność pod adresem wskazanym na druku zwolnienia lekarskiego stanowi powyżej 30 proc. wszystkich nadużyć.
ZUS luzuje podejście
– Ta nagła zmiana może być spowodowana właśnie wysoką skalą nadużyć. ZUS od dawna nie stawia się na rozprawach przy tego typu nadużyciach pracowniczych, choć wielokrotnie wysyłaliśmy monity do państwowej jednostki w latach 2020 oraz 2021 z prośbą, by zajęła stanowisko w tej kwestii – tłumaczy Zając.
Ze statystyk Conperio nie wynika jednak, ile przypadków wśród owych 30 proc. to nadużycia faktyczne, popełnione z premedytacją. Wiele osób nie miało przecież pojęcia, że musiało chorować tylko i wyłącznie we własnym domu i nie wolno im było wyjść.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Przyznaje to zresztą samo Conperio. "Obecna formuła nie działa i naraża zarówno firmy jak i państwową jednostkę na wymierne straty. Nie tylko błędne adresy na drukach ZLA stanowią problem. Także przepis dotyczący informowania pracodawcy o przyczynie nieobecności w pracy w ciągu 48 godzin, w bardzo wielu przypadkach nie jest respektowany przez pracowników" - czytamy w komunikacie firmy.
Dodaje, że jego zdaniem poradnik ZUS jest wadliwy.
– W przypadku nieobecności w miejscu zamieszkania lub pobytu ubezpieczonego w czasie kontroli, nadal, pomimo zmiany treści poradnika ZUS, zasadnym wydaje się uznanie przez pracodawcę, że zwolnienie lekarskie jest wykorzystywane niezgodnie z jego celem, co umożliwi mu zastosowanie przewidywanych przez prawo sankcji, włącznie z utratą przez ubezpieczonego prawa do wynagrodzenia lub zasiłku chorobowego za cały okres niezdolności do pracy – mówi prezes Conperio.
Wypłacane zasiłki chorobowe liczone są w miliardach złotych rocznie. W 2021 roku lekarze wystawili osobom ubezpieczonym w ZUS 20,5 mln zaświadczeń lekarskich. Łączna liczba dni absencji chorobowej w pracy wyniosła 239,9 mln. Jak wynika z danych ZUS, przeprowadził on 353,2 tys. kontroli osób posiadających zaświadczenie o czasowej niezdolności do pracy. To niecałe 2 procent.
Dostrzegam tu analogię do kredytów bankowych. Trudno sobie wyobrazić, by nie weryfikowano poprawności wypełnionych dokumentów dotyczących np. zdolności kredytowej danej osoby ubiegającej się o kredyt. Być może ZUS powinien umożliwić pracodawcom zawieszenie wypłaty środków lub udzielenie kary finansowej pracownikom, którzy w ciągu 48 godzinnie poinformują, jaki jest powód ich nieobecności. Może także przepisy prawa pracy powinny zwierać zapis dotyczący możliwości ukarania finansowego pracownika, który wyłudza w ten sposób pieniądze. Bo tak wprost trzeba to określić