INNPoland_avatar

Linie lotnicze wpadły na "genialny" pomysł. Wprowadziły zupełnie nową opłatę

Konrad Bagiński

09 października 2022, 16:40 · 3 minuty czytania
Linie lotnicze na całym świecie prześcigają się w pomysłach, jak by tu jeszcze zedrzeć pieniądze z pasażera. Na razie ranking wygrywa niemiecki Condor, który wymyślił nową opłatę. Za niecałe 10 euro dostaniesz miejsce w schowku w kabinie pasażerskiej. Tak, w tym nad głową, który zawsze był darmowy.


Linie lotnicze wpadły na "genialny" pomysł. Wprowadziły zupełnie nową opłatę

Konrad Bagiński
09 października 2022, 16:40 • 1 minuta czytania
Linie lotnicze na całym świecie prześcigają się w pomysłach, jak by tu jeszcze zedrzeć pieniądze z pasażera. Na razie ranking wygrywa niemiecki Condor, który wymyślił nową opłatę. Za niecałe 10 euro dostaniesz miejsce w schowku w kabinie pasażerskiej. Tak, w tym nad głową, który zawsze był darmowy.
Opłata za gwarancję miejsca w schowku nad głową? Tego jeszcze nie było Kenny Eliason / Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Niemieckie linie lotnicze Condor wpadły na genialny pomysł - wprowadziły nową opłatę
  • Jeśli chcesz, by twój bagaż podręczny leciał w schowku nad twoją głową, musisz zapłacić od 9,99 euro
  • Szef Condora zachwala nowe rozwiązanie, mówiąc, że to koniec wielkiego zmartwienia dla pasażerów
  • Inne linie mają bardziej wyrafinowe rozwiązania, skłaniające pasażerów do różnego rodzaju dopłat

Niemieckie linie Condor, które swego czasu chciał kupować LOT, są pierwszym poważnym graczem w Europie, który wprowadza opłaty za schowek bagażowy nad głową. Jak to działa? Schowek ciągle pozostaje darmowy, ale za 9,99 euro można sobie kupić gwarancję miejsca w nim.

Teraz każdy, kto wchodzi na pokład samolotu z bagażem podręcznym, po prostu go wkłada do schowka nad głową, wciska tam też okrycie wierzchnie i na kilka godzin o nim zapomina. Owszem, czasem zdarza się, że miejsca w schowkach zabraknie. Wtedy stewardessa albo steward proszą, by włożyć sobie walizeczkę pod fotel. I jakoś to działa.

Ale specjaliści z linii Condor stwierdzili, że system jest zły i można z niego wycisnąć więcej pieniędzy. Od 1 listopada będzie można sobie zarezerwować miejsce nad własną głową i nie martwić się, że zabraknie miejsca, że trzeba będzie wsadzić torbę pod fotel, albo — co gorsza — oddać ją obsłudze, która wsadzi ją do luku bagażowego. W tym ostatnim rozwiązaniu torbę lub walizkę najłatwiej stracić (gdy poleci np. do Honolulu), trzeba też poczekać na nią przy taśmie na lotnisku docelowym.

Nowa usługa ma zostać uruchomiona od 1 listopada, na dobry początek tylko w Airbusach A330-200 na dalekich połączeniach międzykontynentalnych w klasie ekonomicznej. Cena usługi ma się zaczynać od 9,99 euro za lot w jedną stronę. "Od" - więc w razie sporego zainteresowania opłata będzie mogła być wyższa.

Rezerwacji schowka można dokonywać na stronie przewoźnika do 48 godzin przed planowanym wylotem. Po wejściu na pokład nasze miejsce na bagaż będzie odpowiednio oznaczone.

– Wielu pasażerów doskonale zna tę sytuację: siedzisz przy bramce na lotnisku, zaczyna się boarding, a ty zastanawiasz się, czy twój bagaż podręczny zmieści się w schowku nad głową. Teraz goście Condora mogą się zrelaksować i po prostu zarezerwować swoje miejsce w schowku bagażowym przez internet – idealnie nad swoim siedzeniem. Dzięki temu podczas lotu będziemy jeszcze spokojniejsi – mówił Ralf Teckentrup, prezes linii Condor.

Wydaje się, że Teckentrup nieco podkoloryzował sytuację, bo osobiście nie spotkałem nigdy kogoś, komu ewentualny problem schowka spędzałby sen z powiek. Wygląda więc na to, że linie Condor znalazły świetne rozwiązanie problemu, które same wykreowały.

Specjalistyczne serwisy internetowe piszą jednak, że w USA mamy już do czynienia z biletami typu basic, które zapewniają w zasadzie jedynie fotel. I możliwość skorzystania z toalety. Z kolei w liniach Ryanair, ze schowka mogą skorzystać osoby wykupujące pierwszeństwo wejścia na pokład (priority boarding) lub duży bagaż podręczny.

Koniec taniego latania

Analiza portalu check24.de wskazuje, że ceny biletów w trakcie tegorocznych wakacji były znacznie wyższe niż w ostatnim przedpandemicznym okresie letnim w 2019 r. Dla przykładu przelot do Hiszpanii kosztował około 165 euro, a w tym roku trzeba było zapłacić 272 euro. To podwyżka o około 62 proc.

O tym, że kończy się era taniego latania, prezes Ryanaira Michael O’Leary mówił już na początku lipca. Z kolei wiceprezes IATA i były prezes LOT Sebastian Mikosz tłumaczył w rozmowie z INNPoland.pl, że ceny biletów tak naprawdę nigdy nie były niskie. – Kiedy pan leci za 30 złotych, to znaczy, że ktoś inny za to płaci – wskazywał.

Czytaj także: https://innpoland.pl/184768,bilety-lotnicze-ile-beda-kosztowaly