Dwa sklepy i te same zakupy w tej samej sieci dyskontów, z tym, że jeden w Niemczech, a drugi w Polsce. Efekt? Widać jak na dłoni, że zbliżamy się do Zachodu. Niestety nie z poziomem pensji, a z poziomem cen.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dwa sklepy tej samej sieci i te same produkty w koszyku, jednak jeden w Niemczech, a drugi w Polsce
Dziennikarz porównał ceny po obu stronach Odry. Nie mamy się z czego cieszyć, inflacja uderza w nas dużo mocniej niż sąsiadów z Zachodu
Co więcej, na zakupy trzeba też patrzeć siłą nabywczą pieniądza, a Niemcy za najniższą krajową kupią zdecydowanie więcej niż Polacy
Dziennikarz "Business Insidera" poszedł do sklepu tej samej sieci po polskiej i niemieckiej stronie i porównał koszyk zakupowy. Efekt? Zbliżamy się do Zachodu, niestety głównie poziomem cen.
"Sklepy jednej sieci dzieli raptem 16 km – z tym że jeden jest po polskiej stronie granicy, a drugi po niemieckiej. W obu kupiliśmy kilka podstawowych produktów i potem porównaliśmy ceny. W Niemczech jeszcze nie jest taniej niż w Polsce, ale różnica jest minimalna" – napisał Mateusz Madejski.
Do testu wybrał sklepy sieci Netto, bo – jak czytamy – jadąc do Niemiec ze Szczecina, ostatnim sklepem jest właśnie Netto w Dobrej Szczecińskiej, a pierwszym po niemieckiej stronie – Netto w Löcknitz.
Ceny w Polsce i Niemczech
Dziennikarz w obu sklepach kupił sześć podstawowych i najbardziej popularnych produktów: bułkę, chleb, mleko, wodę mineralną, olej słonecznikowy oraz puszkę coli. By porównanie było jak najbardziej uczciwe, do koszyka wkładał po prostu najtańszy produkt z danej kategorii.
Za powyższe artykuły w Polsce dostał rachunek na 20,52 zł, z kolei w Niemczech – 6,44 euro. Licząc po kursie z 18 października różnica wydaje się spora – ponad 10 zł na tych samych zakupach, bo te w Niemczech kosztowały 30,90 zł.
Dlaczego tylko się wydaje? Otóż – jak czytamy – w Niemczech za plastikowe butelki i puszki doliczana jest kaucja. Przez to rachunek wzrósł o 50 eurocentów.
Z kolei olej słonecznikowy w Polsce był dostępny w półlitrowym opakowaniu, a w Niemczech tylko w litrowym. Po przeliczeniu i odjęciu kaucji zwrotnej, niemiecki rachunek wyniósł 4,60 euro, czyli 22 zł. A to sprawia, że różnica jest minimalna.
Słaby złoty
Patrząc na różnicę cen w Polsce i Niemczech nie możemy zapominać o jeszcze jednym efekcie – słabym złotym. Polska waluta po występach prezesa NBP Adama Glapińskiego nie jest w najlepszej kondycji, choć problem jest zdecydowanie szerszy.
Z kolei do przeliczania cen zakupów – mimo że te w Niemczech już są zbliżone do tych w Polsce – trzeba podejść jeszcze inaczej. Poprzez siłę nabywczą pieniądza, czyli ile za najniższą krajową kupią Polacy, a ile za swoją pensję minimalną kupią Niemcy.
Obecnie w Polsce płaca minimalna wynosi 3010 zł brutto miesięcznie, czyli 2210 zł na rękę (netto). Z kolei w Niemczech najniższa krajowa to teraz 1621 euro brutto miesięcznie, a netto około 1223 euro, w zależności od stawek podatkowych.
To oznacza, że podstawowe zakupy w obu sklepach kosztują około 20 zł, z tym, że w Polsce najniższa krajowa to 2210 zł na rękę, a w Niemczech po przeliczeniu na złote po obecnym kursie – 5858 zł.
Tańszy olej, woda i owoce
Wracając do testu dziennikarza "BI", w rozłożeniu cen na poszczególne produkty, okazuje się, że w Niemczech tańsza jest woda. W przeliczeniu kosztowała 1,20 zł, a w Polsce 2,10 zł.
Po niemieckiej stronie mniej płaci się też za olej słonecznikowy. Półlitrowa butelka w Polsce kosztuje 9 zł, a litrowa w Niemczech – niespełna 13 zł.
Tańsze w Niemczech są także banany. U nas trzeba zapłacić blisko 6 zł, za Odrą – 5,70 zł za kilogram. Co do owoców, jabłka w Polsce są zdecydowanie tańsze. Płacimy za nie 4 zł, a Niemcy aż 12 zł.
Z kolei w poniedziałek 17 października NBP podał swój odczyt inflacyjny. To inflacja bazowa, czyli m.in. w odłączeniu cen żywności i energii. Ta nazywana jest wewnętrzną inflacją, bo wpływa na nią krajowa polityka, nie można tu mówić np. o "putinflacji".
po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 17,8 proc., wobec 16,7 proc. miesiąc wcześniej;
po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 13,6 proc., wobec 12,6 proc. miesiąc wcześniej;
po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 10,7 proc., wobec 9,9 proc. miesiąc wcześniej;
tzw. 15-proc. średnia obcięta, która eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice, wyniosła 12,9 proc., wobec 12,3 proc. miesiąc wcześniej.