Za pracę należy się wynagrodzenie – to rzecz święta. Jednak w dobie szalejącej inflacji są wyliczenia, które pokazują, że właśnie od dziś, tj. 29 października, aż do końca 2022 roku pracujemy za darmo. Opozycja obwieściła nawet Dzień Niewoli Inflacyjnej. Na czym to polega?
Reklama.
Reklama.
Dwa miesiące pracy za darmo, mimo że dostaje się wynagrodzenie
Jeśli ktoś nie dostał w tym roku podwyżki, "traci" właśnie dwie pensje, bo te zostaną zjedzone przez inflację
Opozycja nazwała to "Dniem Niewoli Inflacyjnej"
"Inflacja 17,2 proc. Od dziś - 29 października do końca roku pracujemy już za darmo. Wszystko, co zarobimy, zeżarła drożyzna. Dzień Niewoli Inflacyjnej" – napisał na swoim Twitterze poseł Nowoczesnej Adam Szłapka.
To wyliczenie znane od lat, polityk nie odkrył niczego nowego, choć im inflacja wyższa, tym dłużej jesteśmy w "niewoli inflacyjnej".
Co to jest "niewola inflacyjna"?
W tym roku inflację odczuwamy bardzo boleśnie. Z danych GUS za wrzesień to już 17,2 proc. Z kolei dane NBP dotyczące inflacji bazowej bez cen energii i żywności pokazują, że ta we wrześniu osiągnęła poziom 10,7 proc. Na początku listopada poznamy odczyty za październik.
Jednak już teraz "pracujemy na inflację". Oczywiście umownie. Chodzi o to, że inflacja zjada nasze oszczędności. Rok temu "za darmo" pracowaliśmy przez grudzień. Obecnie, przez właśnie tak wysokie odczyty inflacji, "za darmo" pracujemy już od 29 października, czyli formalnie przez ostatnie dwa miesiące roku.
Ekonomiści mają na to proste wytłumaczenie – spadek siły nabywczej pieniądza. Wprost oznacza to, że za 100 zł możemy kupić sobie dziś znacznie mniej niż przed rokiem. A więc realnie pieniądze tracą na wartości, najbardziej odczuwają to ci, którzy mają oszczędności.
Jest jeszcze jeden negatywny efekt. Jeśli ktoś w tym roku nie dostał podwyżki, do końca roku – mimo że dostanie wynagrodzenie – pracuje za darmo. Właśnie przez to, że rok temu za to wynagrodzenie kupiłby więcej niż teraz. To oznacza, że aż dwie pełne pensje zostaną w tym roku przejedzone przez inflację.
Inflacja roczna
Choć do tego typu wyliczeń przede wszystkim powinno brać się pod uwagę inflację z całego roku. To odczyt miesięczny pozwala zobrazować, w jak złym stanie jesteśmy. Tak wysoka inflacja nie sprzyja absolutnie nikomu, choć dla rządu oznacza chwilowo wyższe wpływy do budżetu.
Nowoczesna swoje wyliczenia opiera o odczyt z września. A z racji, że 17,2 proc. w przeliczeniu na dni roku daje 63 dni, to sprawia, że właśnie tyle dni "zjada" inflacja, a dokładnie tyle dni od 29 października zostało do końca roku.
W kolejnych wpisach na Twitterze Nowoczesnej czytamy: "Zarabiając 3 000 zł – w skali roku na inflacji 17,2 proc. tracisz 6 192 zł! Od dziś do końca roku pracujesz za darmo!" oraz "Wyobrażasz sobie przez 2 miesiące nie dostawać pensji? W Polsce PiS nie trzeba sobie tego wyobrażać. To dzieje się naprawdę!".
To oczywiście racja, choć "zdrowa" inflacja sprzyja wzrostowi gospodarczemu. Rzecz jasna musiałaby być na poziomie dużo niższym niż rzeczone 17,2 proc. Niemniej, by nie "pracować za darmo" trzeba byłoby żyć w zerowej inflacji, albo deflacji, która dla gospodarki też dobra nie jest.