Dr Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej, ekonomista, był gościem w programie "Jeden na jeden" w TVN24. Otwarcie przyznał, że "jesteśmy w dramatycznej sytuacji w zakresie finansów publicznych".
Mówił też, że w styczniu przyjęto ustawę budżetową na 2022 rok, która "była totalną fikcją".
– Ta ustawa zakładała, i tak był ustalony limit wydatków, że średnioroczna inflacja będzie 3,3 procent. To już był skandal, bo wtedy inflacja była powyżej 9 procent, jak przegłosowali w Sejmie tę ustawę. Co to daje? – pytał dr Grabowski.
– To na przykład powoduje, że jeżeli zakładamy na nierealistycznie niskim poziomie tę inflację, to emeryci dostali jedną indeksację (waloryzację) w ciągu roku, a powinni dostać dwie. Oni dostali trzynastą i czternastą emeryturę, ale zamiast to w procesie indeksacyjnym, to przyjęli jako ogromny dar od pana Jarosława Kaczyńskiego i PiS-owskiego rządu, żeby się odwdzięczyć. Nikt im łaski nie robił – nie gryzł się w język Grabowski.
Potem przeszedł do oceny obecnej sytuacji finansów publicznych.
– Tego typu sytuację, którą teraz mamy, można określić tylko jednym mianem, tak jak się nazywał znany kabaret warszawski występujący na wielu scenach Teatru Warszawskiego - mamy pożar w burdelu. To jest jedyne, co można powiedzieć o finansach publicznych teraz – mówił ekonomista.
PiS znów wyprowadza pieniądze poza budżet
Grabowski odnosił się bezpośrednio do przegłosowanej przez Sejm ustawy dotyczącej reguły wydatkowej. Reguła służy ograniczeniu wydawania pieniędzy przez rząd, co ma zapobiec problemom związanym z rosnącym zadłużeniem państwa. Z kolei nowa ustawa zakłada znaczne poluzowanie tej reguły, co umożliwi zadłużanie państwa i wydawanie kolejnych miliardów złotych przez rząd, poza kontrolą parlamentu.
Mowa o olbrzymich pieniądzach. Wiceminister Finansów, Piotr Patkowski, przyznał w Sejmie, że nowe przepisy dają rządowi przestrzeń do dodatkowych wydatków w wysokości około 30 mld zł. Ale kilka godzin później jego resort wydał komunikat, w którym wskazuje, że w 2023 r. i w kolejnych latach nie ma przestrzeni dla nowych wydatków z budżetu państwa.
Sprzeczne komunikaty pogłębiają chaos. Wszystko budzi sprzeciw opozycji, która nowe przepisy określa mianem "weksla in blanco".
Zgodnie z nową ustawą, w tym roku reguła wydatkowa ma nie ograniczać dodatkowych wydatków państwa związanych ze wsparciem podmiotów dotkniętych kryzysem energetycznym lub zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego, wsparciem świadczeniobiorców, w szczególności emerytów i rencistów w związku z inflacją oraz z finansowaniem sił zbrojnych.
Jak wydawać pieniądze na potęgę?
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, polski rząd zdaje się ostatnio wykorzystywać każdą okazję, by wyprowadzić kolejne wydatki poza kontrolę obywateli i parlamentu. Nawet wybuch wojny w Ukrainie stał się pretekstem do utworzenia funduszy w państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego.
Prawdziwym teflonowym funduszem jest zaś Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 (FPC-19). Jeszcze przed wojną media mocno nagłośniły sprawę 14. emerytur. Jak dowiedzieli się dziennikarze, mimo że świadczenia miało w ogóle nie być, to rząd nagle zdecydował się je zapewnić.
Skąd wziął pieniądze? Z funduszu covidowego. Ekonomiści nazywają go prywatnym eldorado premiera. Pierwotnie fundusz był pod kontrolą parlamentu i miał służyć finansowaniu różnych wydatków związanych z pandemią.
Potem przy nowelizacji jednej z ustaw fundusz trafił pod skrzydła Banku Gospodarstwa Krajowego i szybko stał się narzędziem do finansowania najróżniejszych pomysłów partii rządzącej. Szczególnie takich, które z pandemią nie mają kompletnie nic wspólnego, jak nowe czołgi czy dodatkowe emerytury.