Porcja pierogów za 32 złote, pajda chleba ze smalcem i dodatkami za 25 zł, gofr z dodatkami i polewą za 35 zł. To nie ceny wykwintnej restauracji, tyle trzeba zapłacić za jedzenie na krakowskim jarmarku bożonarodzeniowym.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To jeszcze inflacja czy już przegięcie - zastanawiają się osoby odwiedzające krakowski jarmark bożonarodzeniowy
Porcja pierogów kosztuje w tym roku 32 złote, bigos czy grochówka - 28 złotych
Szokuje cena pajdy chleba ze smalcem i dodatkami - to 25 złotych
Może przyczyną są ceny kiszonych ogórków, bo za sztukę na krakowskim rynku żądają 7 złotych
W Krakowie ruszył Jarmark Bożonarodzeniowy. Jak zwykle nie jest tanio. Już rok temu turyści i mieszkańcy narzekali na drożyznę. W tym roku jest jeszcze gorzej. Cenom na krakowskim rynku przyjrzeli się reporterzy Eska.pl. Niektóre są szokująco wysokie.
Paragony grozy to zjawisko znane z miejscowości turystycznych. W tym roku trudno było odróżnić przesadną drożyznę od "zwykłych" podwyżek spowodowanych inflacją i podwyżkami cen żywności, energii i wielu innych towarów. Początek zimy oznacza powrót paragonów grozy. Okazuje się, że zjedzenie czegoś na bożonarodzeniowym jarmarku jest w tym roku luksusem.
W ubiegłym roku jednym z niechlubnych "liderów jarmarkowej drożyzny" była impreza w Krakowie. Cena zupy zaczynała się tam od 25 złotych. Za talerz pierogów albo chleb ze smalcem trzeba było zapłacić 30 złotych. Jeśli natomiast ktoś chciał zaszaleć i poprosić o dodatek do kanapki, cena rosła do... 40 złotych.
Teraz jest jeszcze drożej. Jak donosi Eska.pl porcja pierogów (z mięsem, ruskich lub ze szpinakiem) kosztuje w tym roku 32 zł, tyle samo trzeba wydać na porcję kapusty z grzybami. Bigos i grochówka oznaczają wydatek 28 złotych. Na tym tle świetną ofertą wydaje się żurek za 23 złote. Zauważmy, że w wielu polskich restauracjach ta zupa kosztuje dwa razy mniej. Rekordowo drogi żurek jest w warszawskiej restauracji U Fukiera. W wersji delikatesowej kosztuje 75 zł za słoik o pojemności 900 ml. Czyli nieco drożej, niż w budce na krakowskim rynku. Ale cena grochówki na jarmarku przebija już cenę żurku od Fukiera.
Oscypek na ciepło (sam, bez żadnych dodatków) kosztuje 6 złotych. Pajda chleba kosztuje - uwaga! - 16 złotych. Jeśli tę pajdę posmarujemy smalcem i wzbogacimy dodatkami, cena rośnie do... 25 złotych. Nic dziwnego, skoro zwykły kiszony ogórek został wyceniony na 7 złotych.
A jeśli chcemy coś na słodko? Nie wiadomo ile osób jest w stanie zdecydować się na zapłacenie 35 złotych za gofra z dodatkami.
Gdzie indziej nie jest lepiej
Jarmarki świąteczne stały się już stałym elementem krajobrazu późnego listopada i grudnia w największych polskich miastach. Niestety, na tych imprezach doskonale widać tempo inflacji: odbywają się raz do roku i tradycyjnie nie należą do najtańszych.
Tym razem oczy ze zdumienia przecierali mieszkańcy Trójmiasta, którzy postanowili odwiedzić Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku. Jak relacjonuje serwis o2.pl, za porcję zwykłej grochówki trzeba tam zapłacić aż 28 zł, a za zapiekankę – 22 zł. O ból portfela przyprawić może również porcja bigosu (25 zł za 300 g), jak również szaszłyk z kurczaka za 42 zł.
Osobom, które chciałyby się czegoś napić czegoś ciepłego, przyjdzie zapłacić pomiędzy 18 a 20 zł za grzane wino, ok. 19 zł za grzane piwo, ok. 18 zł za 200 ml gorącej czekolady i ok. 10 zł – za taką samą ilość herbaty.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Inflacja nie ominęła również Jarmarku Bożonarodzeniowego we Wrocławiu. Tegoroczne ceny z tymi z poprzedniego roku porównali dziennikarze regionalnej "Gazety Wyborczej" – pokazując, że w górę poszło praktycznie wszystko.
Tradycją wrocławskiego jarmarku jest podawanie grzańca (15-17 zł) w charakterystycznych kubkach w kształcie buta. Jako że kubki te często znikają – organizatorzy imprezy pobierają za nie kaucję, która w tym roku wzrosła z 15 do 20 zł. W górę poszła również cena gorącej czekolady z Amaretto (z 15 na 19 zł) oraz herbaty (z 8 na 10 zł).