Luki w powstającym programie Pierwsze Mieszkanie. Ten nie jest jeszcze nawet projektem ustawy, a kombinatorzy już prześcigają się na pomysły, jak skorzystać z "darmowych pieniędzy".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Programu nawet jeszcze nie ma, ale już pojawiają się pierwsi kombinatorzy. Chcą wykorzystać "darmowe pieniądze" od rządu
Im więcej takich pomysłów na etapie projektowania, tym szybciej wszelkie furtki zostaną pozamykane – uważa główny analityk Expandera Jarosław Sadowski w rozmowie z INNPoland
Program Bezpieczny Kredyt 2% zostanie wprowadzony w ramach programu Pierwsze Mieszkanie. Warto też podkreślić, że owe 2 proc. to pewien chwyt marketingowy
"Na rynku pojawiają się już pomysły, wśród bardziej majętnych, jak wykorzystać kredyt 2 proc. Rodzice robią dziecku zdolność, dziecko kupuje od rodziców jedno z mieszkań korzystając z programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. Powstaje niskooprocentowany kapitał do zainwestowania dalej" – napisał na Twitterze analityk rynku mieszkaniowego Tomasz Narkun.
Taki "myk" dość łatwo obalić. Banki to nie instytucje, które rozdają pieniądze, z pewnością szybko obalą zasadność takiej rodzinnej transakcji (sprzedaż nieruchomości przez rodziców na rzecz dziecka na niskooprocentowany kredyt).
Poza tym i z samą zdolnością byłby problem, jej nie da się po prostu "zrobić" przez rodziców. Ci musieliby w swojej firmie zatrudnić takie dziecko za całkiem spore wynagrodzenie. Zdolności nie "robi" się też w miesiąc. Mimo to ktoś zażartował, że "Polak nawet ze swojego dziecka zrobi słupa żeby zarobić".
Niemniej, pod wpisem pojawiły się inne pomysły na wykorzystanie furtek przez najbardziej majętnych w rządowym programie Pierwsze Mieszkanie, który to jest jeszcze na bardzo wczesnym etapie przygotowania projektu.
Program "Bogaci Starzy+"
Jeden z wpisów na Twitterze wyśmiewa pomysły kombinatorów i zmienia nazwę programu na "Bogaci Starzy+". Inny wpis powołuje się na przykład znajomych – pary narzeczeńskiej, która chce odwlec ślub tylko z tego powodu, że w ten sposób uda im się kupić dwa mieszkania.
Na taki ruch ma pozwolić zapis, że tylko jeden z małżonków musi spełniać warunek udzielenia kredytu z prawem dopłaty. Zgodnie ze wstępnym projektem – jeśli jedno z małżonków nabyło mieszkanie przed ślubem, a drugie nie, już po ślubie razem mogą skorzystać z dopłaty.
Na możliwość korzystania z takiej furtki wskazuje też Jan Dziekoński, ekspert rynku nieruchomości. "Po lekturze szczegółów programu Bezpieczny Kredyt proponuję przemianować go na Małżeństwo+Dacza" – napisał na swoim Twitterze.
W rozmowie z INNPoland Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera tłumaczy, że takie kombinowanie to będą raczej wyjątki.
– Te dwa mieszkania młodego małżeństwa to wydaje mi się już lekką przesadą. Taka młoda para, która jest na początku kariery zawodowej, zwykle ma problem, żeby w ogóle zebrać pieniądze na wkład własny, żeby poradzić sobie z ratą kredytu – podkreśla ekspert.
Dwa mieszkania? "To nieetyczne"
– Być może będą pojawiały się takie pojedyncze przypadki, z bardzo zamożnej rodziny, gdzie rodzice pomogą i dadzą na wkład własny, ale nie oszukujmy się, że będzie to częsta praktyka, bo dla zdecydowanej większości kupno mieszkania jest raczej sporym wyzwaniem – mówi Jarosław Sadowski w rozmowie z INNPoland.
Zaznaczył, że w jego opinii zawsze znajdą się jednostki, które próbują wykorzystać system, ale nie będzie to znacząca skala.
– Czasami są to takie sposoby, w których nie ma nic złego. Jeśli wspominamy czekanie ze ślubem, to w przeszłości było tak, że małżeństwa mogły kupić większe mieszkanie. Takie osoby pobierały się, bo było to opłacalne pod kątem zakupu nieruchomości. W tym akurat nie ma nic złego – stwierdza Sadowski.
Dodał, że czekanie ze ślubem, by wykorzystać rządowy programi i móc pozwolić sobie na zakup dwóch mieszkań jest nieco nieetyczne, ale – jego zdaniem – osób, które tak postąpią będzie bardzo niewiele.
Luki do załatania
Oczywiście sam projekt jest jeszcze właściwie tylko zarysem konkretnych przepisów, a im więcej pomysłów na jego niecne wykorzystanie, tym bardziej rząd będzie w stanie załatać luki jeszcze na etapie prac nad ustawą.
– Bardzo dobrze, że pojawiają się teraz takie pomysły, bo to wszystko będzie można uwzględnić w procesie tworzenia ustawy, więc podejrzewam, że wszystko to zostanie w pewien sposób zabezpieczone – mówi Jarosław Sadowski.
– Jednocześnie należy robić to tak, by zamykając pewne furtki nie wylać dziecka z kąpielą, utrudniając innym przyznanie takiej dopłaty. Więc wymaga to przemyślenia, ale i podomykania luk, by nie było możliwości nadmiernego wykorzystywanie tego programu przez osoby zamożne – dodaje.
Kredyt na 2 procent? Chwyt marketingowy
Odnosząc się do samego programu, główny analityk Expandera zaznaczył, że zapowiadany przez rząd kredyt na 2 proc. jest takim chwytem marketingowym czy piarowym.
– Rzeczywiście trochę zostało podkręcone medialnie to, jak ten program bardzo pomoże. Po pierwsze – nie jest do końca tak, jak mówi nazwa, że to kredyt na 2 proc., bo tak naprawdę to powinno się nazywać WIBOR na 2 proc. Bo do tego jestdoliczana jeszcze marża banku – podkreśla Jarosław Sadowski w rozmowie z INNPoland.
Jak dodaje, można powiedzieć, że program polega nie na tym, że obniża oprocentowanie kredytu do 2 proc., a bardziej tworzy warunki, jak gdyby WIBOR wynosił 2 proc.
– Doliczając marżę, przesadzone są te wyliczenia, o ile rzeczywiście spadnie rata, dlatego, że w materiałach promocyjnych pokazywana jest pierwsza z rat malejących, jako taki element porównania, ale w rzeczywistości bardzo niewiele osób wybiera raty malejące – mówi Sadowski.
Dzieje się tak dlatego, że tzw. raty malejące na samym początku są bardzo wysokie. A zwłaszcza osobom, które kupują pierwsze mieszkanie w życiu, trudno jest na samym początku płacić wyższe raty kredytu. Do tego te wyższe początkowe raty zwykle obniżają też zdolność kredytową i trudniej o sam kredyt.
– W rządowym projekcie domyślnie przez tych 10 lat ustawione są te raty malejące, co w przypadku dopłaty jest jak najbardziej rozsądne, ale gdyby tego programu nie było, to raczej tych rat malejących nikt by nie wybrał – wyjaśnił ekspert.
To sprawia, że rząd w ten sposób nieco sztucznie zawyża wysokość oszczędności wynikającej z przyszłych dopłat w programie "Pierwsze Mieszkanie" i "Bezpieczny Kredyt 2%". Jak zaznaczył Jarosław Sadowski, będzie to raczej kilkaset złotych miesięcznie, a nie 1,5 czy 2 tysiące.
800 milionów w pierwszym roku
Głównego analityka Expandera zapytaliśmy też o to, czy rząd na program planuje przeznaczyć odpowiednio dużo pieniędzy. Jak czytamy na rządowych stronach, program w 2024 roku ma pochłonąć 800 milionów złotych z budżetu państwa, a swój szczyt na poziomie 1,5 miliarda złotych osiągnąć w 2027 roku.
Zwykle jednak program taki największym zainteresowaniem cieszy się na początku. Szczególnie, że dostępna kwota kredytu dla singla to 500 tys. zł, a dla małżeństwa – 600 tys. zł.
Do tego stopy procentowe z czasem będą raczej spadały, a największe ryzyko ich wzrostu będzie występowało jedynie na początku funkcjonowania rządowych dopłat do kredytów hipotecznych.
– Sam limit kwoty kredytu ma raczej w naturalny sposób wyeliminować z dotacji osobynajbardziej zamożne, które mogą pozwolić sobie na droższe mieszkania w lepszych lokalizacjach – podkreśla Sadowski.
– Podejrzewam, że jak tylko ten program ruszy, może cieszyć się bardzo dużym zainteresowaniem, bo teraz te korzyści są największe. Mamy też bardzo duży odłożony popyt, bo wiele młodych osób nie było w stanie uzyskać kredytu po znacznym wzrościestópprocentowych – stwierdza ekspert.
– Może się okazać, że gdy pojawi się ten program, wszystkie te osoby, które odkładały decyzję o zakupie nieruchomości, w jednym momencie złożą wnioski. Dlatego dobrze byłoby, gdyby limitpoczątkowo uwzględniał ten odłożony popyt – dodaje.
10 lat i co dalej?
Jarosława Sadowskiego zapytaliśmy też, na ile realne jest ryzyko, że po 10 latach (tyle będą trwały rządowedopłaty do kredytu) raty znacznie wzrosną i będą trudne do udźwignięcia dla beneficjentów programu.
– Oczywiście pewne ryzyko istnieje, aczkolwiek podobne obawy dotyczyły programu "Rodzina na swoim". Tam też po 8 latach nagle kończyły się dopłaty. Wtedy to była dopłata, która wynosiła mniej więcej połowę comiesięcznych odsetek i okazało się, że właściwie te osoby bardzo dobrze poradziły sobie ze wzrostemrat – stwierdził analityk Expandera.
– 10 lat to już jest na tyle długi okres, by taka osoba, która kupuje pierwsze w życiu mieszkanie i jest na początku swojej kariery, z czasem zarabiała coraz więcej. Po tej dekadzie jest już spora szansa, że ta rata, która początkowo była dużym obciążeniem, nawet jeżeli wzrośnie to będzie łatwiejsza do udźwignięcia – dodał.
Zgodnie z tym, co przekazuje rząd za pośrednictwem resortu rozwoju odpowiedzialnego za program "PierwszeMieszkanie", preferencyjny kredyt będzie można zaciągnąć nie później niż w trzecim kwartale 2023 roku.