Dziwicie się, że wielu księży wprost wyznacza stawki "co łaska" za kolędę? Nie ma czemu. Liczby nie kłamią: kondycja finansowa Kościoła (czy raczej polskich parafii) nie jest dobra. Owszem, wiele z nich prowadzi działalność gospodarczą, dzierżawi ziemię rolnikom, dostaje dopłaty z Unii etc. Ale generalnie mają się coraz gorzej.
Kościół (mówimy o rzymskokatolickim) nie należy do organizacji dynamicznych i szybko dostosowujących się do rzeczywistości. Najświeższe dane o jego działalności są z końca roku 2021.
Wynika z nich, że w Polsce do Kościoła rzymskokatolickiego należy ok. 32,2 mln ludzi. W 2021 r. było 29 638 katolickich księży, w tym 5728 zakonników. Księży inkardowanych (czyli pracujących w jakiejś parafii) było więc 23 910. W roku 2020 było ich 24 208 księży, a więc o prawie 300 więcej. To spadek o 1,2 proc. Rok wcześniej ich liczba spadła o ok. 2 proc.
Kościół opiera się na parafiach. Mamy ich w Polsce 10 361. W tej liczbie zawiera się 661 parafii zakonnych. Takich "zwykłych" jest więc 9700. Wychodzi na to, że średnio w jednej parafii pracuje więc od dwóch do trzech księży. Są i takie, które obsadza jeden kapłan, są takie, w których pracuje pięciu czy sześciu.
Kiedy podzielimy liczbę parafian przez liczbę parafii, wyjdzie nam, że statystyczna parafia to mniej więcej 3320 osób. Teoretycznie, bo również ze statystyk Kościoła wynika, że w praktykach religijnych uczestniczy nie więcej niż 40 proc. wiernych.
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) wyliczył, że w 2019 r. wskaźnik dominicantes (uczestniczących w mszach) wyniósł 36,9 proc., natomiast wskaźnik communicantes (przystępujących do komunii) - 16,7 proc. Potem danych nie było sensu zbierać, bo wiernych w kościołów wygnała pandemia. Wielu nie wróciło.
Jeśli optymistycznie założyć, że na msze chodzi 40 proc., wiernych, to koszt utrzymania 2-3 księży i kościoła spada na barki niespełna połowy parafian – a więc statystycznie rzecz ujmując – około 1300 osób. Przynajmniej codziennego utrzymania, bo księża zarabiają przecież na ślubach, pogrzebach, komuniach etc. Ale liczba osób przystępujących do tych sakramentów regularnie i szybko spada.
Spadek dochodów jest wyraźny i zaczął się od pandemii. Wielu księży musiało zacisnąć pasa. Zawsze był podział na parafie mniej i bardziej bogate. Wiadomo, że w mieście jest łatwiej, ksiądz nie potrzebuje na przykład samochodu, jest więcej dzieci i młodych ludzi. Komunie czy bierzmowania to zawsze jakiś zastrzyk gotówki. Są też w Polsce tzw. bogate wsie, gdzie ludzie są zamożni i chętnie biorą udział w liturgii. Tam tradycyjnie księżom żyje się łatwiej. Są też biedne wsie, gdzie zostali sami seniorzy
Dodaje, że faktycznie coraz więcej parafii nie tylko nie dostarcza pieniędzy kurii, ale same wymagają wsparcia. Doszło do tego, że niektóre diecezje w Polsce powołały specjalne fundusze na wsparcie dla parafii, którym trzeba pomóc. Wielu brakuje pieniędzy nawet na opłacenie rachunków za prąd czy gaz.
– Wnioski złożyło ok. 20 parafii. Spodziewamy się, że liczba wniosków może jeszcze wzrosnąć, bo sezon zimowy trwa – powiedział KAI ks. Remigiusz Malewicz z archidiecezji gnieźnieńskiej. Kwota 5 tys. zł może być przeznaczona np. na opłacenie rachunku za energię lub gaz albo kupno węgla.
- Jakieś 20 lat temu przeciętny ksiądz nie miał problemu z uzbieraniem na nowy samochód. Dziś coraz więcej z nas go nie ma. A wielu potrzebuje, więc jeżdżą jakimiś starymi modelami. Na wielu wsiach człowiek bez auta sobie nie poradzi, bo ma pod sobą trzy kościoły, przy każdym cmentarz, do parafian trzeba jakoś dotrzeć – tłumaczy.
Nic więc dziwnego, że stawki księży rosną. Ostatnio czytamy, że niektórzy ustalają kilkusetzłotowe stawki za wizytę duszpasterską, tzw. kolędę. Z jednej strony to działania niemal samobójcze, bo z pewnością nie przysporzą Kościołowi popularności. Z drugiej czy można się dziwić, że tonący brzytwy się chwyta?
– Słyszałem ostatnio, że jakiś ksiądz ustalił stawkę na 500 złotych od rodziny i 250 zł od singla. Na wsi tyle z pewnością nie dostanie, w mieście po prostu nie wpuszczą go do domu. To jakiś absurd, w sumie nie wiem, po co ktoś takie rzeczy mówi. Tak naprawdę koperta to nie jest żaden obowiązek, ksiądz idzie w gości, nie oczekuje prezentu. Dla mnie to jest jakiś dramat – mówi ksiądz Marek.
Wspomniany przez niego ksiądz z Podlasia faktycznie zażądał od parafian 500 zł w kopercie od rodziny i 250 zł od singla. To jedna strona medalu. Druga to rosnąca liczba księży, którzy publicznie rozliczają się z każdej otrzymanej od parafian złotówki.
Przejrzeliśmy publicznie dostępne dane kilku losowych parafii w Polsce. Widać z nich wyraźnie, że koszt utrzymania parafii rośnie, ale pieniędzy jest coraz mniej. W efekcie coraz mniej środków przeznaczanych jest na inwestycje i remonty.
- Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, ile kosztuje utrzymanie samego kościoła, budynku. Ogrzewanie, sprzątanie, oświetlenie. I nie jest ważne, czy kościół jest nowy, czy stary. Nowe, budowane w latach 90. czy obecnie, są na ogół duże, wysokie, przeszklone, drogie w utrzymaniu. Stare są na ogół mniejsze, ale remont dachu czy konserwacja pochłania grube tysiące. A wiele z nich to zabytki i właściciel musi o nie odpowiednio dbać – mówi Marek.
Trzeba jednak pamiętać, że koszt utrzymania wielu księży wzięło na siebie państwo. W Polsce lekcji religii uczy 40,2 tys. katechetów. Nie wiadomo ilu z nich to księża, bo państwo nie może zbierać danych dotyczących wyznania. Prawdopodobnie połowę z nich mogą stanowić duchowni.
Nie jest to do końca pewne, wiadomo też, że ksiądz może uczyć religii w kilku szkołach, na różne części etatu. Pełnych danych nikt nie zebrał. Księża są też kapelanami w wojsku, policji, straży pożarnej, wielu różnych służbach mundurowych i szpitalach.
– W zasadzie gdyby nie etaty w szkołach, wielu księży klepałoby biedę. Naprawdę trudno jest zaplanować jakieś wydatki, jeśli nie wiemy, ile pieniędzy będzie z tacy i innych datków. A ksiądz też człowiek, musi coś jeść, ubrać się, kupić sobie kosmetyki, mieć na prąd, paliwo, musi też czasem odpocząć, gdzieś wyjechać, oczyścić umysł. Za Bóg zapłać się tego nie kupi – mówi.
Dodaje, że wielu księży z niepokojem patrzy w przyszłość.
– Jeśli religia zniknie ze szkół, będziemy mieli problem. Wielu z nas będzie musiało zacisnąć pasa. Księży ubywa, parafian ubywa, msze są coraz mniej liczne. A instytucja ciągle żyje jak w latach 90., kościoły się budują. Boję się, że będą stały puste – dodaje.
Polski Kościół już dziś przyznaje, że ma problem. W wielu diecezjach dochodzi do łączenia parafii, bo brakuje księży do ich obsady. Takie kroki podejmuje coraz więcej biskupów. Na niekorzyść Kościoła działa też demografia.
Niedawno opolski biskup Andrzej Czaja przyznał, że w jego diecezji więcej kapłanów ubywa, niż przybywa. W seminarium ma 28 kleryków, z czego statystycznie rzecz ujmując, księżmi zostanie połowa. A w ciągu kilku najbliższych lat na emeryturę przejdzie 72 księży. Bilans jest mocno ujemny. Identycznie jest we wszystkich diecezjach, a trend się pogłębia.
Czytaj także: https://innpoland.pl/175257,ile-zarabia-ksiadz-w-polsce-zarobki-kleru-to-nadal-temat-tabu