Już nie 500, ale 700 metrów od zabudowań będzie można stawiać nowe wiatraki. Taką niespodziewaną poprawkę do tzw. ustawy wiatrakowej zaproponował PiS. To komplikacja, która może wydłużyć procedowanie ustawy. A od niej zależy to, jak szybko dostaniemy pieniądze z KPO. 200 metrów może po raz kolejny przyblokować wypłatę 160 mld złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie 500 a 700 metrów w ustawie wiatrakowej – poprawka przegłosowana
Przed ustawą piętrzą się kolejne problemy: posłowie chcą referendów w gminach, gdzie mają być stawiane wiatraki
Bez odblokowania energetyki wiatrowej możemy zapomnieć o miliardach z Unii
Nowelizacja przygotowana przez rząd zakładała, że wiatraki będzie można stawiać w odległości nie mniejszej niż 500 m
Będzie do tego potrzebny specjalny dokument przyjęty przez gminę
Sejmowe komisje energii, klimatu przyjęły dziś poprawkę do rządowego projektu zmiany ustawy odległościowej (wiatrakowej). Okazało się, że kompromisowe 500 metrów pomiędzy wiatrakiem a zabudowaniami odeszło w niepamięć. Zgłoszona przez szefa komisji energii Marka Suskiego poprawka zwiększyła tę odległość do 700 metrów.
Uszczegółowiono też, że mowa o odległości od budynków mieszkalnych. Nie będzie ona liczona na przykład od zabudowy gospodarczej (kurnika czy stodoły).
Oprócz zwiększenia odległości wprowadzono jeszcze jedno utrudnienie w budowie elektrowni wiatrowych. Chodzi o konieczność zorganizowania referendum, jeśli w danej gminie zbierze się grupa osób sprzeciwiających się budowie wiatraka.
- Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału, jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. To niezrozumiałe w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej poddało analizie własnej ponad 30 projektów nowych farm wiatrowych, które pierwotnie zakładały minimalną odległość od istniejących i planowanych zabudowań mieszkalnych równą 500 m. Z przeprowadzanego przeglądu wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m, powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60-70 proc.
Miało być łatwiej, robi się trudniej
Sejmowe poprawki są dość niespodziewane. Wydawało się, że ustawa wiatrakowa ostatecznie ma szansę przejść przez proces legislacyjny, a drzemiąca w niej energia w końcu będzie uwolniona. Nie jest jednak tajemnicą, że przeciwnikami budowy nowych wiatraków są tzw. ziobryści.
Solidarna Polska staje okoniem w sprawie liberalizacji przepisów dla odnawialnych źródeł energii. Być może sejmowe poprawki mają właśnie tę grupę nieco uspokoić i skłonić do poparcia ustawy.
Z drugiej strony głosy ziobrystów nie powinny w tej sprawie wiele ważyć, bo za liberalizacją przepisów dla wiatraków z pewnością zagłosuje przynajmniej znaczna część obecnej opozycji.
Ustawa warta 160 mld złotych
Przypomnijmy: likwidacja barier dla energetyki wiatrowej na lądzie to jeden z kamieni milowych dla Krajowego Planu Odbudowy. To zobowiązania, jakie złożył polski rząd, by odblokować unijne środki finansowe. Chodzi o ok. 160 mld złotych, które mają być przeznaczone na odbudowę gospodarczą po pandemii, w tym także na energetykę.
W lipcu 2022 r. rząd przyjął projekt nowelizujący zasadę 10 H. Propozycja zakłada, że elektrownie wiatrowe nadal będą stawiane w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny, ale gminy będą mogły zmniejszyć ten dystans do 500 m. W tym celu będą musiały przyjąć Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).
Projekt utknął w martwym punkcie, ponieważ sprzeciw wyraził koalicjant PiS – Solidarna Polska. Spekulowano, że minimalna odległość wiatraków od zabudowy być może zostanie zwiększona do 750 m, aby posłowie partii Zbigniewa Ziobry podnieśli ręce za tym dokumentem.
Do zamrożonego projektu rząd powrócił w grudniu 2022 r. i przyjął autopoprawkę, zgodną z postulatami Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL). Nowa propozycja zakłada, że osoby mieszkające w pobliżu farmy wiatrowej będą mogły korzystać z tańszej energii wytwarzanej w pobliskiej elektrowni.
Inwestor ma udostępniać przynajmniej 10 proc. mocy zainstalowanej mieszkańcom konkretnej gminy. Każdy samodzielnie zdecyduje, czy chce podpisać z inwestorem umowę i zostać tzw. prosumentem wirtualnym na okres 15 lat.
Więcej wiatraków, tańszy prąd
O tym, jak ogromne korzyści będziemy czerpać z wypełnienia tego kamienia milowego, świadczą wyliczenia. – Energia z wiatru jest około 2-3 razy tańsza niż ta wytwarzana ze źródeł konwencjonalnych – przekonywała w rozmowie z INNPoland.pl Magdalena Skłodowska z portalu wysokienapiecie.pl.
Z prognoz przygotowanych przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) wynika, że do 2030 r. mogłoby powstać od 6 do 10 GW nowych mocy w lądowych farmach wiatrowych.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
– Obecnie dysponujemy mocą rzędu 8 GW z wiatraków. Po wejściu w życie nowelizacji moc wiatraków podwoi się – mówiła specjalistka. PSEW przewiduje, że łączna moc, z tym, co mamy obecnie, może wynieść 18–20 GW.