W Sewilli w Hiszpanii moda na obrazki modlitewne pojawiła się bardzo spontanicznie. Historię opisał "El Diario".
W okolicy Wielkiego Tygodnia bractwa (stowarzyszenia skoncentrowane wokół danej parafii) przygotowują uroczystość z procesją z platformami. Dwóch członków jednego z bractw posiadało kolekcjonerskie obrazki modlitewne i postanowiło, że ocali je od zapomnienia.
"Wiedzieliśmy, że pojawią się chętni, ale to [ich popularność] przeszło nasze najśmielsze oczekiwania" – powiedział Juan Carlos Picchi, jeden z założycieli Holy Cards, którego cytuje El Diario. Dlatego dwaj członkowie bractwa postanowili wykorzystać obchody Wielkiego Tygodnia, by spopularyzować "święte karty".
Wystarczyło kilka tygodni, aby "kolekcjonerskie bractwo" wyprzedało cały nakład albumów. Jeden album zawiera 558 obrazków modlitewnych, które nawiązują do 60 sewilskich bractw. Ponieważ niemal wszyscy chcą skompletować całość, w całej Sewilli są organizowane targi, aby kolekcjonerzy mogli się wymieniać.
Spotkania odbywają się w centralnych punktach miasta lub w domach bractw. Javier, właściciel sklepu ze słodyczami, przyznaje, że dzieci od tygodni próbują kupić albumy, ale na razie mają tylko koperty, w których trzymają obrazki.
Kolekcje kart sprzedają również bractwa, które dochód przeznaczają na cele charytatywne. Ale "holy cards" można kupić również przez internet. Osoby, które uzbierały już całą kolekcję, sprzedają ją w internecie. Używają do tego aplikacji do sprzedaży przedmiotów używanych.
Ceny są bardzo wysokie. Za album ze wszystkimi obrazkami modlitewnymi trzeba zapłacić aż 1 500 euro, czyli 7 tys. zł (przeliczenie według kursu z 3 stycznia). Co ciekawe, karty są dość nowoczesne. Nadrukowano na nie kody QR, które można zeskanować. Wyświetlają się wówczas informacje dotyczące danego obrazka.
Czytaj także: Powróć do piwnicy po kasety VHS. Za "Powrót do przyszłości" płacą ponad 300 tys. zł
W innym artykule w INNPoland pisaliśmy o innych kolekcjonowanych przedmiotach: figurkach Smerfów. Minizabawki jeszcze 30 lat temu można było znaleźć w Kinder Niespodziankach, a dzisiaj to prawdziwe białe kruki.
Pojawiły się w latach 70., a do Polski wprowadzono je w latach 90. Jak podaje "Fakt" dzisiaj niektóre z nich mają wartość samochodu. Najrzadsze są oczywiście Smerfy z najstarszej serii. Na zagranicznych serwisach aukcyjnych cena wywoławcza za jedną figurkę to nawet 12 tys. euro (ponad 56 tys. zł). Z kolei za smerfa z fletem można dostać 5 tys. euro (23,5 tys. zł).