Wielu Polaków powinno zmienić auta na nowsze, ale ich nie stać. Wydają więc coraz więcej na naprawy swoich coraz bardziej leciwych samochodów. Ceny u mechaników też poszły do góry, ale kolejki mają coraz dłuższe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polacy coraz częściej naprawiają auta, które powinny trafić na złom.
Coraz mniej osób stać jednak na kupno auta nowego lub z drugiej ręki.
Polacy rzucili się naprawiać stare auta. Na nowe nas nie stać – pisze "Fakt". Dziennik donosi, że wydłużają się kolejki do mechaników. To efekt wzrostu cen nowych aut. Dziś coraz mniej osób stać na samochód prosto z salonu, ceny używanych również wzrosły. Wiele osób ciągle inwestuje w swoje maszyny, bo kupno innego, nawet z drugiej ręki, pozostaje poza ich możliwościami finansowymi.
Jak czytamy w "Fakcie" u Dawida Lewka, mechanika z podpoznańskiej Rokietnicy na diagnozę i naprawę trzeba czekać nawet dwa tygodnie. Mówi, że trafiają do niego głównie auta z lat 1990 - 2000.
– Zdecydowana większość naszych klientów to osoby, które nie posiadają nowych salonowych aut. Mamy duże grono, które auta sprowadziło z zagranicy i z uwagi na szalejące ceny nie zmieniają ich, tylko inwestują w te, które już mają – potwierdza w rozmowie z dziennikiem Robert Adamski właściciel warsztatu Interservice w Bydgoszczy.
Mechanicy przyznają, że naprawy u nich zdrożały. Lewek mówi, że ceny części poszły w górę o 20-25 procent. Co więcej – klienci coraz częściej proszą o rozłożenie płatności na raty. Mechanicy, z którymi rozmawiał "Fakt" podkreślają, że kierowcy od razu chcą znać także ostateczne koszty usługi, by zdecydować czy opłaca się go naprawiać, czy już tylko zezłomować.
Stać nas na stare auta
55 proc. szukających używanego samochodu wybierało auta do 40 tysięcy złotych, wynika z danych Otomoto.pl. To mniej niż w poprzednim roku, bo wówczas ten segment przyciągał uwagę 60 proc. użytkowników. Ale nie jest to efekt nagłego wzbogacenia się rodaków. Po prostu ceny samochodów poszły do góry.
Z danych Otomoto wynika, że pojazdy, których cena mieściła się w przedziale do 40 tysięcy złotych, obejmowały w 2022 nieco ponad 58 proc. wszystkich ogłoszeń sprzedaży używanych samochodów na platformie. To o blisko 9 punktów procentowych mniej niż w poprzednim roku, gdy stanowiły ponad dwie trzecie ofert sprzedaży używanych aut.
Tezy analityków Otomoto potwierdzają inne firmy. Na rynku wtórnym przeważają transakcje zakupowe o stosunkowo niskiej wartości. 42 proc. mieści się w przedziale 10–29 tys. zł, a kolejne 24 proc. – mniej niż 10 tys. zł – wynika z raportu platformy Bidcar.pl.
Wśród sprzedających te proporcje są odwrotne – 44 proc. otrzymało za swoje auto mniej niż 10 tys. zł. To oznacza, że sprzedajemy samochody głównie stare lub w kiepskim stanie technicznym. Takich ogłoszeń może być coraz więcej. Dlatego eksperci zalecają ostrożne zakupy, szczególnie z prywatnych ogłoszeń.
Jak wskazuje raport "Rynek samochodów używanych w Polsce", głównym powodem, dla którego wybieramy rynek wtórny, jest niższa cena niż na rynku aut nowych. Mniej więcej co czwarty badany wskazał, że zdecydowała o tym dostępność samochodu od ręki, o co na rynku pierwotnym ostatnio coraz trudniej.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
– Największym zainteresowaniem cieszą się samochody w przedziale do 29 tys. zł. Aż 66 proc. ankietowanych wskazało, że na zakup samochodu przeznaczyło kwotę do tej wysokości. Co czwarta osoba przeznaczyła na samochód nawet mniej niż 10 tys. Podobna grupa kupiła samochód w przedziale między 30 a 49 tys. Co 10. transakcja to zakup powyżej 50 tys., a tylko jedna na 100 to zakup samochodu powyżej 100 tys. zł – mówi agencji Newseria Biznes Mateusz Laska, wiceprezes Bidcar.pl, platformy aukcyjnej samochodów używanych.