Lotos wydał ponad milion dolarów na projekt samochodu elektrycznego, który nie został zrealizowany – ustaliło RMF FM. Wątpliwości budzi także tryb wyboru firm i ostateczna decyzja w sprawie wyłonienia kontrahenta. Sprawie już przygląda się Orlen.
Reklama.
Reklama.
W 2016 r. Lotos rozpoczął projekt samochodu elektrycznego, który nigdy nie powstał, a mimo to na konta wykonawców przelał milion dolarów
Wątpliwości budzi m.in. wybór kontrahenta
Były prezes Lotosu uważa, że wybrano najlepszą ofertę, a Orlen już bada przejrzystość procedur
Tak Lotos wybierał partnerów do stworzenia własnego elektryka
RMF FM dotarło do zaskakujących szczegółów dotyczącychsamochodu elektrycznego, który miał wyprodukować Lotos. Pojazd, który z założenia miał stanowić alternatywę dla rządowej Izery, nigdy nie powstał.
Rozgłośnia wskazuje, że wątpliwości budzi kilka wątków. Po pierwsze, tryb wyboru firm, do których Lotos rozesłał zapytania ofertowe. Zaproszenie do składania propozycji otrzymały trzy podmioty, które zostały wyłonione przez trzyosobową komisję. Wśród nich był ówczesny wiceprezes, a później prezes Lotosu Marcin Jastrzębski.
Po drugie, pojawiły się nieścisłości w samym wyborze ostatecznego kontrahenta. Ustalenia RMF FM wskazują, że nie wiadomo, czym kierowała się komisja, określając kryteria wyboru i oceny ofert. Ostatecznie Lotos wyłonił Electric Power Research Institute (EPRI).
Firma przekazała, że chce występować w konsorcjum z tajemniczą polską firmą ArtTech. Kapitał założycielski tej spółki wynosił 5 tys. zł, a jej siedziba mieściła się pod "wynajętym adresem".
Co więcej, rozgłośnia ujawnia, że zespół ds. ochrony infrastruktury krytycznej Lotosu badał udział spółki ArtTech w konsorcjum. Dwukrotnie wydał negatywną rekomendację. Z opinii prawnej wynika, że nikomu nieznany podmiot "nie zabezpieczał wszystkich ryzyk związanych z projektem, a umowa ograniczała odpowiedzialność i nie zawierała twardych gwarancji wykonawcy dających rękojmię powodzenia projektu".
Milion dolarów na elektryka, który nigdy nie powstał
Poza tym projekt cały czas się opóźniał. Kontrahent nie przestrzegał narzuconych terminów, z kolei zamawiający ich nie egzekwował. Mimo tego na konto ArtTech wpłynęło ostatecznie 496 tys. dolarów. Z kolei firma EPRI otrzymała 590 tys. dolarów.
Projekt elektryka zakończył się w fazie opracowania analiz biznesowych, czyli na pierwszym etapie. Druga faza, która miała polegać na zaprojektowaniu samochodu elektrycznego, na co Lotos miał wydać 7,2 mln dolarów, nie została nawet rozpoczęta.
To wszystko działo się w marcu 2018 r. - kiedy Jastrzębski kończył prezesurę w Lotosie. RMF FM donosi, że dwa lata później spółka VERAMO rozpoczęła projekt Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na dostawczy samochód elektryczny i otrzymała z publicznych pieniędzy 150 tys. zł. W spółce VARAMO Jastrzębski był prezesem. Poza tym ta firma jest powiązana z byłym prezesem spółki ArtTech (członkiem organu nadzorczego VERAMO).
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Były prezes Lotosu uważa, że wybrano najlepszą ofertę
Do szokujących ustaleń odniósł się sam Jastrzębski. – Najlepszą ofertę złożyła firma EPRI wraz z jej partnerem w Polsce, spółką ArtTech – przekonywał.
Jastrzębski starał się rozwiać wszystkie wątpliwości ujawnione przez RMF FM. Jako powód wyboru ostatecznego kontrahenta wskazał zespół firmy. Miały w nim być osoby zaangażowane we wspólne projekty amerykańskiego instytutu i Tesli. Wśród nich był Tony Posawatz, amerykański inżynier, który zasłynął z projektowania samochodów elektrycznych.
Poza tym Jastrzębski stwierdził, że nie wiedział, że zespół ds. ochrony infrastruktury krytycznej kiedykolwiek oceniał kontrahenta. Przekonywał, że przed startem projektu nie znał prezesa spółki ArtTech. Zaprzeczał, jakoby spółka VERAMO korzystała z jakikolwiek opracowań przygotowanych wcześniej na potrzeby elektryka Lotosu. Tłumaczył, że projekt NCBiR dotyczył samochodu dostawczego, a nie osobowego.
Orlen rozpoczął wewnętrzną kontrolę w sprawie projektu elektryka Lotosu. Obecnie jest na etapie weryfikacji przejrzystości postępowania i procedur, na podstawie których wybrano kontrahenta i wydano gigantyczne pieniądze (prawie milion dolarów).
Kim jest Marcin Jastrzębski?
Marcin Jastrzębski dołączył do Grupy Lotos po tym, jak władzę w Polsce przejęło PiS. Zasiadał na stanowisku wiceprezesa ds. operacyjnych i dyrektora ds. poszukiwania i wydobycia. W styczniu 2017 r. Jastrzębski objął stanowisko prezesa Lotosu. Pełnił tę funkcję do marca 2018 r., gdy został odwołany.
Jastrzębski jest związany ze środowiskiem Piotra Naimskiego, który jeszcze niedawno był pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, a także Piotra Woźniaka, byłego prezesa PGNiG.