Trwa skoordynowana akcja największych banków centralnych świata w walce o płynność finansową. Przejęcie banku Credit Suisse przez UBS tylko na chwilę uspokoiło rynki. Dominują niepewność i wyczekiwanie na środową decyzję Fed w USA.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niepewność i lekka panika na otwarciu rynków w poniedziałek 20 marca
Choć astronomicznie zaczynamy wiosnę, na giełdach próżno szukać zieleni. Kryzys bankowy może być bardziej poważny niż to wyglądało na początku
Stąd też banki centralne prowadzą skoordynowaną akcję. Chcą zwiększyć płynność finansową i zapobiec rozlewowi kryzysu na inne banki i inne sektory gospodarki
Przejęcie Credit Suisse (CS) przez UBS nie kończy problemów w sektorze bankowym, a niepewność na rynkach – póki co – bierze górę. W nocy z niedzieli na poniedziałek czerwień opanowała azjatyckie rynki, a spadki pogłębiły się już na sesji europejskiej.
Zażegnać niepokój może sesja amerykańska. Kluczowa będzie środowa decyzja Fed w sprawie stóp procentowych. Jak napisał na swoim Twitterze Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion, przejęcie Credit Suisse przez UBS nie uspokoiło rynków.
"Wyzerowanie części obligacji CS (AT1) zaniepokoiło sektor bankowy. Samo przejęcie też nie pomagało, bo fakt jego konieczności niepokoił. Zakładam jednak, że rynki będą czekały na Fed i panika zacznie zanikać" – czytamy.
I faktycznie, po otwarciu rynku USA indeksy akcji odbijają od lokalnego dołka, ale bardzo nieśmiało. Rynki mogą pozostać w niezdecydowaniu aż do podjęcia decyzji przez Rezerwę Federalną USA (Fed).
Wszystkie oczy na USA
W niedzielę główne banki centralne świata podjęły istotną decyzję – będą wspólnie od poniedziałku 20 marca do co najmniej końca kwietnia wpływały na upłynnienie sektora finansowego.
Amerykański Fed, Europejski Bank Centralny (EBC), Bank Anglii, Bank Kanady, Bank Japonii oraz SNB zapowiedziały skoordynowane działania na rzecz zapewnienia płynności na globalnym rynku finansowym. Od teraz dokonywane będą codziennie operacje zasilające w płynność dolarową. W połączeniu z siecią powiązań między tymi bankami zapewni dostęp do płynności w każdej z sześciu walut, za które odpowiadają.
W doniesieniach prasy zza oceanu możemy czytać o trybie "emergency" banków centralnych, czyli trybieawaryjnym, w razie nagłego wypadku.
Chodzi przede wszystkim o to, by zabezpieczyć sektor bankowy przed falą upadłości, gdy mowa o mniejszych i średnich podmiotach, z których w takich sytuacjach odpływ kapitału do bardziej stabilnych banków jest naturalny. Istotne jest też, by kryzys nie rozlał się po innych gałęziach gospodarki.
"Główne banki centralne 'dmuchają na zimne', tzn. robią wszystko, co możliwe, aby uspokoić nastroje i zatrzymać odpływ środków z wrażliwych banków" – stwierdził na swoim Twitterze Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
"To, na co one dmuchają, chyba już teraz nie jest zimne" – odpisał dziennikarz ekonomiczny Rafał Hirsch. "Prawda. Lekko parzy" – odparł Piotr Bujak.
Przed nami kluczowe posiedzenie FOMC (amerykański odpowiednik polskiej Rady Polityki Pieniężnej) w sprawie stóp procentowych w USA. Ostatnie tygodnie były mocno zwariowane.
Najpierw niepokojące dane m.in. z amerykańskiego rynku pracy sugerowały podniesienie stóp przez Fed (bank centralny USA) o 50, a może nawet 75 punktów bazowych. Późniejsze zamieszanie z upadkiem banku Silicon Valley doprowadziło do spekulacji, że podwyżek wcale nie będzie, a być może pojawią się obniżki.
W czwartek Europejski Bank Centralny, zgodnie z zapowiedzią, zdecydował się na podniesienie stóp procentowych dla strefy euro o 50 pb. Analitycy prognozują, że również Fed zdecyduje się na utrzymanie wzrostu zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, tj. o 25 pb.
Sektor bankowy i stopy procentowe determinują zachowania rynków. Ropa naftowa zalicza sporą przecenę, a więc jej kontraktowanie dla Polski będzie obecnie tańsze, to może mieć pozytywne odbicie, jeśli chodzi o inflację, kluczowe będą jednak najbliższe dni.
Przejęcie CreditSuisse
UBS to największy bank Szwajcarii, CreditSuisse był numerem dwa. W niedzielę 19 marca UBS zgodził się na przejęcie CS za 3 mld franków szwajcarskich, czyli za ok. 40 proc. jego wartości z piątkowej wyceny na koniec sesji.
UBS zgodził się na to przejęcie, ponieważ rząd w Szwajcarii zapewnił, że pokryje nadwyżki strat przejmowanych aktywów do kwoty 9 mld franków. Do tego Szwajcarski Bank Centralny ma zapewnić wsparcie płynnościowe rzędu 100 mld franków.
W ramach przejęcia doszło do dość nietypowej sytuacji dla tego typu transakcji. Otóż posiadacze obligacji typu AT1 (specjalny typ utworzony w czasie poprzedniego kryzysu finansowego) nie dostaną kompletnie nic, a akcjonariusze tylko trochę.
Obligacje zostały po prostu umorzone, a więc są nic nie warte, choć jeszcze przed umorzeniem były warte ok. 16 mld franków szwajcarskich. W skutek decyzji o przejęciu CS przez UBS te papiery wartościowe stały się papierami bez wartości. A że z reguły nie mają fizycznej postaci, to nawet papier z nich nie zostanie.
Natomiast dotychczasowi akcjonariusze Credit Suisse otrzymają po 1 akcji UBS za każde posiadane 22,48 akcji CS. Akcjonariusze wyjdą na tym stratni – stracą nawet ponad połowę wartości posiadanych akcji, a licząc do wyceny z listopada 2022 roku – to już ponad 80 proc. straty. Jednak coś w kieszeni im zostanie.