W piątek krach, w poniedziałek powrót euforii. Patrząc na rynki finansowe, trudno połapać się w tym, co tak naprawdę dzieje się teraz na świecie. Zapowiada się głęboki kryzys, a może będzie tylko lepiej? Na pewno dla Polski pojawiła się szansa.
Reklama.
Reklama.
10 marca upadł Silicon Valley, średniej wielkości bank z USA
Na rynkach zapanowała panika, a media zaczęły porównywać to z początkiem wielkiego kryzysu z 2008 roku
Gdzie jesteśmy tak naprawdę? Analityk Piotr Kuczyński tłumaczy to w rozmowie z INNPoland
W piątek 10 marca bankrutuje bankSilicon Valley(SVB) z USA, a przez media przetacza się wizja głębokiego kryzysu na długie miesiące czy lata. W weekend administracja USA rzuca koło ratunkowe i informuje, że depozyty klientów będą pokryte w całości. Zadziałało.
W poniedziałek 13 marca na rynkach wciąż dominuje niepewność. W nocy akcje rosną, by wczesnym popołudniem osunąć się na lokalne dna, w trakcie przemówienia prezydenta USAJoe Bidena. Jednak tylko na chwilę, bo na koniec sesji rynki zaliczają tylko nieznaczne spadki, a niektóre wychodzą nawet na plus.
Co pokazuje nam ta sytuacja i jak wpłynie ona na Polskę? Mówienie, że coś będzie na pewno to wróżenie z fusów, ale pewne konsekwencje już widać. I akurat nad Wisłą w cale nie musi być tak źle, a może być nawet lepiej.
Krach i po krachu?
Wyciągając wnioski po zachowaniach rynków finansowych, w tym głównie tych z USA, można odnieść wrażenie, że inwestorzy zachowują się schizofrenicznie, a co najmniej nieracjonalnie. Informacja o upadku banku wywołała silny impuls spadkowy, ale silne odbicie i powrót do tego, co było przed tygodniem, może budzić zdziwienie.
Jednak, jak podkreśla w rozmowie z INNPolandanalityk DI Xelion Piotr Kuczyński, panika z piątku była przesadzona. Pytanie, czy powrót euforii również nie jest przesadny? I skąd zmiana optyki z dnia na dzień?
– W tej chwili panuje nastrój, że nic się nie stało, że niepotrzebnie wpadliśmy w panikę, bo według mnie – na tym etapie – niepotrzebnie. Chociaż i tu jest znak zapytania. Duże banki amerykańskie przeżywają teraz oblężenie, bo ludzie wyciągają pieniądze z małych banków i pędzą do dużych. To jest psychologia tłumu, tu już się lepiej pytać specjalisty od psychologii – twierdzi Kuczyński.
– Co do Silicon Valley Banku, nie była to jakaś potęga, mimo że miał ponad 200 miliardów dolarów aktywów. Jednak ten bank obsługiwał aż 44 proc. amerykański start-up'ów, a to już jest sporo – podkreśla analityk.
Pokusa nadużyć
Jak dodał Kuczyński, po tym, jak rząd USA objął depozyty upadłych banków gwarancjami, to wśród niektórych może pojawić się pokusa do nadużyć.
– Może pojawić się przekonanie, że czegokolwiek nie zrobimy, to rząd nas uratuje. Czy to jest realny problem? Teraz tego nie rozstrzygniemy, ale jeśli wiele podmiotów chciałoby tak zrobić, to rząd wszystkim nie pomoże i to byłby duży problem – zaznacza analityk.
Co dalej? Jak zwykle – niepewność
Przed nami ważne decyzje dotyczące podniesienia stópprocentowych przez amerykański Fed oraz Europejski Bank Centralny (EBC).
Po piątku 10 marca obudziliśmy się w nowej rzeczywistości, jeszcze tydzień wcześniej spekulowano, że ze względu na złe dane Fed może podnieść stopy o 50 punktów bazowych, a nie – jak wcześniej zapowiadał – o 25 pb.
Pojawili się nawet tacy "jastrzębie", którzy przewidywali wzrost aż o 75 pb. To skutkowałoby silnym umocnieniem dolara, ale mocnym osłabieniem rynku akcji. Jednak po upadkuSVB pojawiły się głosy, że Fed nie podniesie stóp procentowych, a być może nawet je obniży.
Do tego we wtorek 14 marca pojawiły się zgodne z prognozami dane o inflacji w USA. To spotęgowało powrót do wzrostów na amerykańskich rynkach akcji. Co dalej?
– Moim zdaniem Fed podniesie stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Jeśli pozostawiłby je bez zmian, to pokazałby, że się boi, a strachu pokazać nie może, bo to z kolei sugerowałoby, że problem jest potężny – tłumaczy Piotr Kuczyński.
Z kolei, jeśli rzeczywiście na bliskim horyzoncie pojawiłaby się możliwość zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, by zapobiec krachowi, to otworzyłoby drogę do dalszych wzrostów inflacji.
Z kolei Fed wciąż podkreśla, że dąży do zdławienia inflacji do celu inflacyjnego na poziomie 2 proc. Jednak przy problemach w sektorze bankowym, być może powierzchownych i chwilowych, ma teraz zdecydowanie inne zmartwienie.
– Po informacji z piątku mieliśmy największy spadek rentowności amerykańskich obligacji od 1981 roku. 42 lata rynek nie widział takiego spadku. To ucieczka kapitału z akcji do obligacji, co naturalne, gdy te pierwsze niosą zbyt duże ryzyko – wyjaśnia Piotr Kuczyński.
– Zobaczymy, co w sprawie stóp procentowych zrobi w najbliższy czwartek Europejski Bank Centralny, a co za tydzień w środę zrobi Fed. EBC teraz też ma niemałą zagwostkę, czy podnosić o 50 punktów bazowych, jak zapowiadał, czy może tylko o 25 – dodaje.
Kumulacja szczęścia
Decyzje Fed i EBC będą miały ogromny wpływ na wycenę eurodolara, a to z kolei wpłynie na dalszą wycenę złotego do dolara. Im złoty mocniejszy, tym lepiej dla nas, a niesie to szereg konsekwencji.
Pierwsza i najbardziej wyraźna jest taka, że wszystko to, co kontraktujemy w dolarach, będzie tańsze. A importujemy sporo, choć mowa tu głównie o surowcach, co później ma przełożenie na całą gospodarkę.
– No właśnie, ropa staniała na rynku, a jeszcze dolar staniał wobec złotego. Dla nas to dobrze. To oznacza, że będziemy kupować ją dużo taniej – podkreśla Piotr Kuczyński. To pomoże w walce z inflacją w Polsce? – Za luty będziemy mieli jeszcze duży wzrost inflacji, myślę, że powyżej 18 proc., ale potem powinno być zdecydowanie lepiej – dodaje.
Czyli to już kumulacja szczęścia? – No właśnie, kumulacja szczęścia. Proponuję taki tytuł artykułu – podsumował analityk DI Xelion Piotr Kuczyński.
Administracja USA chce pokazać Amerykanom, że panuje nad sytuacją, co zresztą już zrobiła w weekend, do tego odczyt inflacji pokrył się z prognozami, więc według mnie stopy procentowe w USA wzrosną o 25 pb. W ten sposób pokażą Amerykanom, że nic się nie stało, mogą ewentualnie wspomnieć, że rozważą niedługo koniec cyklu podwyżek stóp procentowych.