
Zakupy spożywcze w Polsce stają się coraz droższe. Szalejąca inflacja nie pozostawia złudzeń: mogą nas czekać kolejne podwyżki. Tak samo w przypadku roślinnych alternatyw dla produktów mięsnych. One też mają drożeć. A jak na zmieniające się ceny reagują Polacy? I jak wpływa na nie poziom konsumpcji?
Jak kupujemy żywność?
Z danych NielsenIQ wynika, że w ciągu roku w Polsce ilość sprzedawanej żywności urosła zaledwie o 1 proc. Wzięto pod uwagę okres od marca 2022 r. do lutego 2023 r. Badanie zostało przeprowadzone dla "Rzeczypospolitej". Okazuje się, że na żywność oraz napoje Polacy przeznaczyli 183,7 mld zł, a więc wzrost ilościowy wynosi dokładnie 1,4 proc.
Czytaj także: Polak poszedł do sklepu w USA i pokazał ceny. Tyle kosztuje zwykły chleb, "ogólnie jest drogo"
Wzrost cen żywności
Dyrektor Nielsen IQ Michał Rudecki wskazał, że powyższy tak niski wzrost jest wynikiem wzrostu cen. W wypowiedzi dla "Rzeczypospolitej" dodał, że muszą się z nim mierzyć nie tylko konsumenci, ale też producenci, dostawcy i same sklepy. Szans na spadki na razie nie widać. Mało tego: ich wzrost jest dość prawdopodobny.
Szczytem inflacji ma być przełom kwietnia i maja. Taki przewiduje się skutek działań Polaków, którzy zaczynają racjonalnie oszczędzać oraz przykładać większą wagę do tego, jak robią zakupy. Ekonomistka Uniwersytetu WSB Merito Anna Semmerling przekazała "Rzeczypospolitej" swoją prognozę.
Anna Semmerling
ekonomistka Uniwersytetu WSB Merito
Sukces mięsnych alternatyw
Na popularności powoli zyskują roślinne zamienniki produktów mięsnych. Pewna grupa konsumentów wciąż szuka nowości, a rynek roślinny na tym zyskuje. A szczególnie te marki, które oferują wysoką jakość. Sprzedaży zamienników sprzyja malejąca różnica w cenach między nimi a tradycyjnymi produktami. Niestety tę część produktów spożywczych niebawem również ma dosięgnąć inflacja.
Cena drobnych zakupów
Aby sprawdzić, jak inflacja zmieni cenę drobnych zakupów spożywczych, wybraliśmy się na małe zakupy. Pisaliśmy o tym w innym artykule w INNPoland.
Trzy bułki i hummus, czyli porcja na skromne śniadanie... za 12,50 zł. Jeden ze zdrowszych zestawów kosztował prawie 26 zł. Daliśmy tyle za dwa pomidory, dwa banany, masło, serek wiejski, czosnek, chleb i truskawki mrożone. Później postanowiliśmy zaszaleć: baton czekoladowy, lody, dwie puszki Coca Coli. Cena wyniosła ok. 25 zł.
Pączek z różą, trzy oponki wiedeńskie i dwa ptysie. Na osłodę gorzkich cen wydaliśmy niecałe 23 zł. Kolejny zestaw to: zgrzewka wody, dwie puszki Coca Coli, lód na patyku "Kaktus", lody i mini chałka. Okazał się prawdziwym zestawem dla bogaczy: cena to 50 zł.
