Zaostrza się walka o to, kto będzie rządził w kolejnej kadencji Sejmu i Senatu. Politycy prześcigają się na populistyczne hasła i rozdawnictwo. Stąd 500+ zmieni się w 800+, ale nie dla każdego.
Tak też dzieje się z waloryzacją 500 plus – rząd Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że od stycznia 2024 roku świadczenie wzrośnie do 800 zł, więc będzie to 800 plus. Na to odpowiedział lider Platformy Obywatelskiej, jego formacja domaga się, by zwaloryzowane świadzenie trafiało na konta już od 1 czerwca, a więc za dwa tygodnie.
Jest jednak pewna grupa, o której nikt nie wspomina, a jeśli już sobie przypomina, to na samym końcu. Bo ani rząd, ani opozycja nie wspominają o tym, że zwaloryzować świadczenia należy przede wszystkim tym osobom, które tego najbardziej potrzebują.
Czytaj także:
500+ dla niezdolnych do samodzielnej egzystencji
Jest jednak grupa osób, która wymaga wsparcia i to jak najszybciej, bo dla nich inflacja to dużo większy problem niż dla pozostałych. Niemniej, ani rząd o niej nie pamięta i niechętnie dostrzega, ani opozycja nie specjalnie się przejmuje i prezentuje jakieś programy wsparcia.
Zwaloryzowane powinno zostać także świadczenie uzupełniające dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, potocznie nazywanym 500+ dla niesamodzielnych (lub 500+ dla seniorów, jeśli to starsze osoby są niesamodzielne).
Mowa o osobach, które potrzebują pomocy w podstawowych czynnościach życiowych, czyli w umyciu się, ubraniu, ale też choćby gotowaniu czy załatwieniu sprawy w urzędzie.
Takie świadczenie sięga kwoty 500 zł miesięcznie, ale w maksymalnym wymiarze. Zasada jest taka, że kwota innych otrzymywanych świadczeń lub dochodów nie może przekraczać 1656,80 zł miesięcznie. Przy wyższych wpływach – świadczenie jest zmniejszane na zasadzie złotówka za złotówkę.
– Niestety inflacja w naszym kraju dotyka wszystkich po równo i waloryzując świadczenie na dzieci, rząd zapomina o osobach niepełnosprawnych. Jak zwykle – powiedział "Faktowi" pan Marcin z Kołobrzegu, który jest osobą z niepełnosprawnością.
Wtóruje mu pani Beata, niezdolna do samodzielnej egzystencji, czyli wymagająca pomocy przy prostych, codziennych czynnościach. Twierdzi, że rząd powinien przywrócić wartość nabywczą tej pomocy, bo świadczenie przysługuje osobom, które mają najniższe dochody i dla nich każdy grosz się liczy.
Czytaj także:
Ul Kaczyńskiego. Pszczółki złożyły obietnice
W ostatni weekend, tj. w dniach 13-14 maja w Warszawie odbyła się przedwyborcza konwencja rządzącej partii pt. "Programowy ul Prawa i Sprawiedliwości". Rozumieć należy to tak, że każdy resort w rządzie to ul, a pracujący tam ministrowie i urzędnicy to pszczoły.
Worek obietnic został rozwiązany, ale bank rozbił prezes PiS Jarosław Kaczyński o wspomnianym wyżej 800 plus. Wyszedł i zapowiedział, że nie 500 a 800 zł każdego miesiąca na każde dziecko będzie wpływało na konta rodziców i opiekunów od 2024 roku.
Nie podał jednak, o ile wzrośnie koszt świadczenia, a składają się na nie wszyscy podatnicy, ci z dziećmi i bez. Nie wskazał też źródeł finansowania, czyli skąd planuje pozyskać takie pieniądze do budżetu.
W rozmowie z INNPoland dr Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych stwierdził, że w budżecie takich pieniędzy nie ma. Więc najpewniej wzrosną podatki lub inne "opłaty", czyli para-podatki, albo państwo jeszcze mocniej będzie musiało się zadłużyć.
– To będzie 20 miliardów złotych rocznie więcej. Widać tym samym, że festiwalobietnic rozkręcił się na dobre. Budżet tego nie wytrzyma. W budżecie nie ma takich pieniędzy – powiedział dr Dudek
Jak dodał, oznacza to też mocny wzrostinflacji i utrudnia życie Radzie Polityki Pieniężnej przy NBP. Ta powinna podnieść stopyprocentowe, a na pewno nie może teraz myśleć o ich obniżaniu. Właśnie przez zapowiedź 800 plus kredytobiorcy na dłużej pozostaną z wysokimiratami.