Na rynku mamy obecnie dwa rodzaje truskawek: polskie i zagraniczne. Te, które przejechały pół świata, często są tańsze, ale ich smak pozostawia wiele do życzenia. Istnieje łatwy sposób, by odróżnić je od rodzimych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sezon na polskie truskawki trwa. Na rynku jest jednak sporo owoców importowanych, różniących się smakiem. Truskawki z ciepłych krajów są też często tańsze, kwitnie więc niestety proceder sprzedawania ich jako polskich. Cierpią na tym konsumenci i plantatorzy. Ci drudzy podpowiadają więc, jak odróżnić polską truskawkę od zagranicznej.
Musimy pamiętać o tym, że truskawki importowane znajdą się w polskich sklepach po kilku dniach od zebrania. W drogę wysyłane są truskawki niedojrzałe, o jasnej barwie. Dojeżdżają do naszych sklepów w formie prawie dojrzałej, ale i tak są jaśniejsze od naszych.
"Różnica jest też taka, że w Polsce zbiera się truskawkę czerwoną, w pełni wybarwioną. Ona tego samego dnia trafia do handlu" – czytamy w serwisie superbiz.se.pl. Portal przytacza też rady polskich plantatorów, które pozwalają świadomie wybrać polskie truskawki.
Radzą, by szczególną uwagę zwrócić na szypułki. Truskawki, które po kilku dniach podróży docierają do nas z południa Europy, a nawet północy Afryki, mają zmęczone życiem, wyschnięte szypułki. Najczęściej są zwiędnięte, przylegają do owocu. Plantatorzy dodają, że szypułki truskawek marokańskich są też nieproporcjonalnie duże i długie.
Nasze są jędrne i zielone
Polskie truskawki są zbierane wtedy, gdy dojrzeją. Często tego samego dnia potrafią trafić do handlu. Ich szypułki są zielone i sprężyste. Co więcej, same truskawki smakują o wiele lepiej. Dlaczego? Bo importowane są w pewnym sensie niedojrzałe. Nie miały szansy dojrzeć na ziemi, złapały tylko nieco barwy podczas transportu. Gdyby zostały na polu i dojrzały, z pewnością byłyby pyszne. Ale nie dotarłyby do Polski w dobrym stanie.
Plantatorzy radzą, by szczególną uwagę podczas zakupów w dużych sklepach zwracać na opakowania. Na nich musi być podany kraj pochodzenia towaru. Niestety o wiele łatwiej dać się nabrać na targowiskach. Są bowiem sprzedawcy, którzy świadomie kupują tańsze truskawki z importu i przepakowują, ukrywając kraj pochodzenia. Tracą na tym klienci, bo kupują tanie i kiepskie jakościowo truskawki w cenie dobrych polskich.
Tracą też plantatorzy, bo przecież zapotrzebowanie mogłoby być realizowane ich produktami. Na dodatek klienci zrażają się do truskawek.
Rodzime jest lepsze
Na szczęście ten problem występuje przeważnie na początku sezonu truskawkowego. Pierwsze zbiory są trudne, ale potem praca na polach wre. Polskie truskawki w szczycie sezonu są już relatywnie tanie i import po prostu przestaje się opłacać.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Portal Superbiz.se.pl zwraca też uwagę na to, że truskawka, która przejechała całą Europę, nie tylko gorzej smakuje, ale i zostawia o wiele większy ślad węglowy. Warzywa i owoce zdecydowanie lepiej kupować lokalnie. Oczywiście nie dotyczy to cytryn czy bananów, ale polskie truskawki, maliny czy borówki powinny być naszym pierwszym wyborem. Lepiej poczekać na nie kilka tygodni dłużej, niż jeść niepełnowartościowe owoce z importu.