Kiedy zobaczyliśmy w redakcji to ogłoszenie, w pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to naprawdę wyjątkowo zdolny flipper. Czyli osoba zajmująca się kupowaniem tanich mieszkań, doprowadzaniem ich do porządku i szybką sprzedażą. Ale po chwili okazało się, że to wręcz mistrz flipperów - i nie jest to określenie pozytywne.
Podsumujmy: za kawalerkę formalnie położoną w Krakowie żąda ponad 10,7 tysiąca złotych za metr. Uwaga: w stanie deweloperskim, czyli ma "tynki na ścianach, wylewki na podłodze, rozprowadzone przyłącza, osprzęt elektryczny".
Nie jest to centrum miasta: to Prokocim, z którego można w kilka minut dojść do granic Wieliczki. Nie jest to kamienica, ani klimatyczny loft. To zwykły jednorodzinny klocek, położony przy ulicy pokrytej kiepskim asfaltem, na której zmieści się jeden samochód. Klocek ma potencjał, bo ma dwa piętra i poddasze.
I ten właśnie budynek ktoś postanowił przerobić na osobne mieszkania. Być może jest zbyt duży dla zwykłej rodziny, ale nie jest blokiem mieszkalnym. Mimo to ktoś postanowił nazwać go "apartamentowcem" i przerobić na osobne lokale.
Inwestor zapewnia, że "budynek przechodzi generalny remont", polegający na wymianie wszystkich instalacji, okien i drzwi oraz montażu pieca. "Wykończymy klatki schodowe i części wspólne" - zapewnia inwestor. Trudno powiedzieć, o jakie klatki schodowe może chodzić, bo w domu jednorodzinnym są na ogół po prostu schody. Wiedzeni intuicją postanowiliśmy poszukać budynku na mapach Google'a.
Okazuje się, że na ulicy Kiepury są jedynie dwa dwupiętrowe budynki, tylko jeden ma bryłę przypominający wizualizację z ogłoszenia.
Inwestorowi oczywiście życzymy powodzenia w sprzedaży mikrokawalerki i pozostałych lokali. Nie wiemy oczywiście, jaką formę prawną będą miały sprzedawane przez niego "mieszkania". Delikatnie przypominamy, że mieszkanie według polskiego prawa musi mieć co najmniej 25 metrów kwadratowych. A kawalerka o powierzchni 10,7 metra kwadratowego nijak się w tę definicję nie wpisuje.
W INNPoland wielokrotnie pisaliśmy o przedziwnych pomysłach deweloperów, w tym m.in. o mieszkaniu we Wrocławiu, które ma kształt... trójkąta. Projekt ten szybko stał się obiektem szydertwa internautów, jednak na deweloperze nie zrobiło to wrażenia. Projekt wycenił na niemałą sumę 192 tys. zł netto. Zaproponował też, by zagospodarować trójkąt następująco: w głównym pomieszczeniu ma być salono-sypialnia z aneksem kuchennym, a w szpicu z kątem ostrym – łazienka z prysznicem na planie bardzo ciekawego prostopadłościanu.
Z kolei na warszawskiej Woli ma stanąć 11-piętrowy budynek mieszkalny, który w najwęższym miejscu będzie oddalony zaledwie o 4 metry od okien istniejącego już bloku. Mieszkańcy są przerażeni, zaś deweloper broni się, że projekt "spełnia warunki naturalnego oświetlenia".