Nikt nie lubi reklam na YouTube, poza samym YouTube. Serwis kombinuje z nimi na wszelkie sposoby – zwalczanie adblocków, wydłużanie filmów… teraz na tapet trafia sam przycisk pomijania treści marketingowych. Firma zasłania się ujednoliceniem interfejsu, ale w praktyce, to kolejna niedogodność dla użytkownika.
Pojawiły się doniesienia, że wybrani widzowie na portalu natrafiają na znany przycisk w nieco odmienionej postaci: staje się mniejszy i bardziej przejrzysty. Niemal znika na tle reklam. Jak widzimy na przykładzie z X (dawny Twitter), rzeczywiście ciężko go wypatrzeć.
YouTube potwierdził, że pracuje nad nowym formatem. Nie jest to pierwszy tego rodzaju eksperyment. W podobny sposób pracowali nad metodami zwalczania adblocków, a przypadkowi użytkownicy mieli pecha otrzymać komunikaty blokujące im treści, póki nie wyłączą wskazanych rozszerzeń.
Zmiana wydaje się pozornie niewinna, a serwis jakoś musi na siebie zarabiać. Z własnego doświadczenia czuję jednak, że to zwyczajne paskudztwo. Wiecie, gdzie takie coś już widziałem? W grach na smartfonach.
Każdy, kto pyka w mobilki, doskonale zna wszelkie mechanizmy, każące nam oglądać reklamy – z tym, że te mają często dość chamskie metody ukrywania przycisku ich wyłączenia. To po to, żebyśmy oglądali je dłużej niż podana minimalna ilość (zwykle od 30 s. do minuty).
Dodatkowo niektóre posuwają się dalej i pokazują fałszywe przyciski zamknięcia reklamy, przekierowujące nas do sklepu z danym produktem. Jeśli zapłacimy stosowne abonamenty, to problem znika i możemy grać ile chcemy i jak chcemy. Do czego nas te marketingowe wygibasy "zachęcają".
Na mój gust rozwiązanie proponowane przez YouTube będzie działać podobnie. Miejmy nadzieję, że serwis nie wpadnie na drugą część koszmarnego pomysłu z mobilek (fałszywych przycisków). Niestety te działania serwisu mają wymusić na użytkowniku przejście na konto Premium, szczególnie kiedy korzysta ze Smart TV i nie ma opcji zainstalowania adblocka.
YouTube już zapowiadało zmiany w doświadczeniu oglądania serwisu na Smart TV. Zamiast dwóch segmentów po 15 sekund, będzie jeden po 30 sekund. Rzekomo w celu płynniejszego doświadczenia wideo, głosi wpis na oficjalnym blogu firmy. Nie oznacza to jednak, że krótkie reklamy zupełnie wyparują. Zmiana dotknie głównie najbardziej oglądalnych materiałów, a krótsze formy będą nadal wyskakiwać na tych, które serwis nie uznaje za priorytet do wysokiej jakości odbioru.
W tym samym wpisie YouTube klepie się po plecach za wysoką oglądalność na Smart TV. Wprowadzona zostanie również nowa funkcja pauzy... dla reklamodawców – czyli, jeśli na dużym ekranie zatrzymamy wideo, zobaczymy statyczną reklamę.
Rozwiązanie ochrzczono optymistycznie "doświadczeniem pauzy". Szczęśliwie, tę reklamę będziemy mogli zgasić.