Na popularnym serwisie video niedługo nie będziemy tylko oglądać, jak ludzie grają w gry, ale i sami będziemy mogli odpalić jakiś tytuł na stronie czy przez aplikacje. Pracownicy YouTube testują właśnie nową usługę Playables.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To, że YouTube testuje nowe rozwiązania, tajemnicą nie jest. Walka z adblockami, kopiowanie udanych rozwiązań z innych serwisów czy agresywna promocja płatnej subskrypcji YouTube Premium, chociażby po to, aby serwis przestał wyglądać jak transmisje reklamowe Polsatu.
W tę strategię wpisuje się również nowy pomysł, aby serwis mógł umożliwiać odpalanie gier, przez technologię strumieniowania i chmury.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
Czy będzie możliwe granie na YouTube?
Do grania ma służyć usługa Playables. Dzięki dziennikowi "The Wall Street Journal" wiemy, że firma Google przeprowadza jej wewnętrzne testy. Ma pozwolić na uruchamianie gier na dowolnym sprzęcie, za pomocą strumieniowania do urządzenia użytkownika, co umożliwi mu sterowanie grą odpaloną w chmurze. Aby to funkcjonowało, potrzebne są liczne i wydajne serwery, które YouTube na swoje potrzeby posiada.
Jest pewnym zaskoczeniem, że YouTube idzie w tę stronę, ale nie jest to żadna innowacja. Takie usługi oferuje już Xbox Cloud Gaming, a Sony testuje ją w celu udostępnienia do abonamentu PS Plus Premium.
YouTube nie byłoby też pierwszą platformą wideo z grami, bo tu wyprzedza ich np. Netflix, aczkolwiek na innych zasadach - oferując do pobrania w aplikacji listę konkretnych, w tym ekskluzywnych tytułów bezpłatnie dla posiadaczy abonamentu.
Czemu więc osobiście czuję się zaskoczony przez YouTube? Ponieważ Google próbowało już swoich sił ze strumieniowaniem gier w platformie Google Stadia, zakończonej klęską.
Co to jest Google Stadia?
W skrócie miała być to platforma, dzięki której pograć mielibyśmy na dowolnym urządzeniu z ekranem. Może nie aż tak, jak da się odpalać Dooma, ale już na komputerze czy telefonie komórkowym mielibyśmy grać bez żadnej różnicy. Niektórym udawało się odpalić Stadię nawet na smartwatchu. Tę usługę mieliśmy dostępną również w Polsce. Dostępne były także akcesoria, jak bezprzewodowy kontroler i podstawka do telefonu, kompatybilna z padem.
Zabawa polegała właśnie na wyżej opisanym sposobie. Gry trzeba było kupować oddzielnie, a jeśli do tego płaciliśmy abonament miesięczny w Stadii (40 złotych) to udostępnione były w jakości 4K i 60 klatek na sekundę (fps), a do tego jeszcze z dźwiękiem przestrzennym. Usługę zamknięto 18 stycznia 2023 roku i można spokojnie powiedzieć, że niewielu graczy płakało.
Co było przyczyną upadku Google Stadia?
Google próbowało swoją usługą konkurować z usługami abonamentu do gier jak Xbox Game Pass czy PlayStation Plus. Gry nie były jednak w ofercie za samą subskrypcję, każdy tytuł należało zakupić osobno. Do tego w chwili premiery, w 19 listopada 2019 roku, w porównaniu do konkurencji Stadia miało ubogą bibliotekę tytułów.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Inne powody, wymieniane przez rozczarowanych graczy, były bardzo prozaiczne. O ile zaletą grania strumieniowego jest zwolnienie z obciążenia prywatnego urządzenia, to wciąż do zabawy potrzebne jest mocne połączenie internetowe. A jak pokazało doświadczenie klientów, nawet te nie gwarantowało takiego komfortu zabawy, jak w domowym zaciszu przez kabel. Stadia miała też problemy ze współpracą z systemami Apple.
Jako oficjalne przyczyny zamknięcia projektu, Google wskazało koniec pandemii COVID-19 i zachowania klientów, którzy zmniejszyli wydatki na rozrywkę.
Nawet poszerzanie biblioteki gier (do której trafił m.in. polski, kontrowersyjny hit Cyberpunk 2077) nie ratowało Stadii przy konkurencji, która przecież też stale rosła. Przy usługach strumieniowania gry odpada też możliwość zabawy w modowanie (czyli instalowanie przeróbek do gry, np. zmieniających wygląd postaci), co dla części graczy skreśliło ją z miejsca.
W co zagramy na YouTube Playables?
Na tę chwilę wiemy z "The Wall Street Journal", że testowane są małe tytuły, w tym Stack Bounce. Google i YouTube należą razem do grupy Alphabet, ale nie wiadomo, czy Playables to będzie równie ambitny projekt jak Stadia i czy wykorzysta rozwiązania z niego.
Wydaje się to o tyle możliwe, że nim zamknięto platformę Google, były plany integracji obu serwisów - tak, by oglądając np. zwiastun gry na YouTube jednym kliknięciem przeskoczyć do jej strony w Stadii, zapłacić i od razu grać.
Kiedy możemy się spodziewać, że usługa wystartuje? Tego również nie wiadomo.
"Granie było do dawna w centrum uwagi na YouTube. Ciągle eksperymentujemy z nowymi funkcjami, ale póki co nie mamy nic do zadeklarowania" - odpowiedział "The Wall Street Journal" rzecznik prasowy Google. Cena i oferta to również spekulacje, ale patrząc na korporacyjną politykę wprowadzania reklam i zachęcania do zakupu YouTube Premium, osobiście spodziewałbym się, że te dwie rzeczy będą związane z Playables.