Jak tak dalej pójdzie, sprzedawcy w sklepach będą nas błagać, byśmy koniecznie wzięli paragon do ręki. Dlaczego? Bo skarbówka ukarała dziewczynę sprzedającą lody za to, że położyła paragon na ladzie. Kontrolerzy uznali, że to "niewłaściwy sposób wydania go klientowi".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O sprawie sprzedawczyni lodów pisze portal Polsat News, pokazano ją także w programie "Interwencja". Młoda Ukrainka sprzedająca lody w sieciowym lokalu została ukarana przez kontrolerów skarbowychmandatem w wysokości 3000 złotych. Sprawa jest wręcz kuriozalna.
– Przyszedł do mnie klient, ja nabiłam dwie gałki i wydałam mu paragon, położyłam tutaj na ladzie. I poszłam nakładać loda. Za nim przyszły dwie osoby i powiedziały od razu, że mam mandat i mam to zapłacić. Zapytali się, ile mam lat, czy mam 18 w ogóle i czy jestem Ukrainką. Ja powiedziałam, że tak – opowiada "Interwencji" Julia Myszalowa.
Kiedy menedżerka sieci lodziarni przejrzała zapis z kamery wideo, nie mogła wyjść ze zdumienia. Zobaczyła, że pani Julia przyjęła płatność, położyła paragon na ladzie i zajęła się przygotowaniem lodów.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
– Chwilę potem podchodzi pani z panem i zawołali od Juliany paragon. Juliana pokazała paragon, który wydała panu. Ona go nie dała do ręki, tylko położyła na ladzie. Jednak państwo stwierdzili, że to nie jest paragon, który ona wydała temu panu – opowiada menedżerka.
"(...) Podstawą wystawienia mandatu, było niewydanie paragonu, w sposób umożliwiający klientowi jego odebranie (…). W sytuacji stwierdzenia znikomej społecznej szkodliwości czynu, sprawca nie podlega ukaraniu (…)" – tak brzmi fragment oświadczenia Izby Administracji Skarbowej w Warszawie w tej sprawie.
Wygląda więc na to, że – zdaniem skarbówki – sprzedawca musi osobiście wręczyć paragon klientowi do ręki. Inny sposób wydania się nie liczy. Po interwencji firmy zatrudniającej panią Julię skarbówka nie przyjęła odwołania.
Zrobiła to dopiero wtedy, gdy sprawą zainteresowali się dziennikarze "Interwencji". Krajowa Administracja Skarbowa wysłała do sądu pismo, by uchylić mandat nałożony na sprzedawczynię.
Rząd będzie buszował w naszych paragonach
Jeśli plany rządu dojdą do skutku, urzędnicy będą mogli podglądać listę zakupów każdego Polaka. Dowiedzą się, kto kupuje leki na bezsenność, kto prezerwatywy, kto ma nowy telewizor, a kto wydaje pieniądze na hazard.
Jak pisaliśmy już w INNPoland.pl, w Polsce prowadzone są prace nad utworzeniem swoistej "przechowalni" dla e-paragonów. Jak miałoby to wyglądać? Otóż niedługo będziemy mieli możliwość dostawania e-paragonów. Przedsiębiorcy będą musieli umożliwiać ich wystawianie i przesyłanie klientom, którzy nie wyrażą chęci otrzymania tradycyjnego paragonu w postaci wydruku z terminala płatniczego.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Kliknij TUTAJ.
Jak pisze money.pl, w Ministerstwie Finansów trwają prace nad uruchomieniem hubu dla e-paragonów. W tymże hubie, czyli systemie łączącym różne sieci, miałyby być przechowywane paragony, które klient może sobie pobrać.
Kto będzie miał dostęp do naszych paragonów? Tego właśnie nie wiadomo. Na rządowych stronach internetowych można wyczytać, że będą one zanonimizowane i w zasadzie bezpieczne, że tylko klienci będą mieli do nich dostęp.
Ale jak pisze money.pl, jeśli prace pójdą w złym kierunku, informacje o tym, co kupujemy, znajdą się w zasięgu bankowców i urzędników. Właśnie trwają konsultacje w tej sprawie.