Morski Oddział Straży Granicznej odmawia dopłaty do zamówionego statku SG-301, który zawitał już do Polski. Teraz MOSG odmawia także przyjęcia jednostki. W efekcie statek utknął w porcie na gdańskim Westerplatte i nikt nie jest z tego zadowolony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ubiegłym tygodniu pod banderą kontrowersji do polskiego portu zawitał nowy statek patrolowy, SG-301, za który strona Polska odmówiła dopłat. Zgodnie z umową czas na oddanie prototypowej jednostki minął w piątek, 15 września. Morski Oddział Straży Granicznej nadal nie zgadza się na korektę do umowy nabycia jednostki, a teraz za przetrzymywanie okrętu kary grożą Francuzom. Atmosfera robi się coraz bardziej napięta.
Jak ustalił portal money.pl, kary umowne za każdy dzień spóźnienia odbioru statku mogą wynosić około kilkunastu tysięcy euro dziennie. MOSG zasłania się tłumaczeniem, że stwierdzono nieprawidłowości "w kilku obszarach", wymagające wyjaśnienia.
Właściciel francuskiej stoczni Socarenam miał powiedzieć, że w historii jego firmy nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja. Uczestniczył w przekazaniu statku i był bardzo wzburzony wydarzeniami na Westerplatte. Przypomnijmy, że jego stocznia wygrała przetarg w Polsce m.in. dlatego, że nasze rodzime zakłady uznały oferowaną kwotę za zbyt małą.
Portal money.pl dowiedział się, że strona francuska złożyła do MOSG formalny wniosek o przesunięcie terminu odbioru statku na 20 października. Jednocześnie w tle trwa pozew do sądu złożony 1 sierpnia br. przez stocznię Socarenam
Pozew przeciw Straży Granicznej poszedł do polskiego sądu w Gdańsku, a naszą stronę reprezentuje Prokuratura Generalna, wykonująca czynności zastępstwa procesowego za Skarb Państwa. Sąd w Gdańsku dał Prokuraturze dwa miesiące na odpowiedzenie.
Przepadną fundusze unijne
Jak pisaliśmy, patrolowiec został w 10 proc. sfinansowany z budżetu państwa, a 90 proc. wartości kontraktu pochodzi z budżetu Funduszu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Czyli z funduszy unijnych.
Kontrakt na 111 milionów złotych ustalono jeszcze przed pandemią w 2019 roku. Francuska stocznia skorygowała cenę o 5 milionów euro, czyli około 20 milionów złotych.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Zmiana ceny wynika z podwyżek kosztów materiałów i ich dostaw. SG-301 została zamówiona w 2020 roku, w czasie pandemii COVID-19. Łańcuchy dostaw na całym świecie były zrywane, a najazd Rosji na Ukrainę dodatkowo negatywnie odbił się na globalnej ekonomii. W górę poszły m.in. blachy okrętowe, podzespoły i wyposażenie samych stoczni.
Jeśli nie dojdzie do odbioru, a statek zostanie przekazany innemu klientowi, Polska będzie musiała zwrócić pieniądze z funduszu unijnego, informuje money.pl. Dalej czytamy, że poszkodowane będą również polskie firmy: w konstrukcję nowej jednostki zaangażowani byli również nasi rodzimi podwykonawcy. Money.pl informuje, że jedna z firm jest już postawiona w stan upadłości.
Stracimy nie tylko statek
Odmowa MOSG jest dla naszego kraju bolesna na kilka sposobów: tracimy dobry i potrzebny statek, reputację na arenie międzynarodowej, zaufanie Unii Europejskiej (MOSG miała współpracować z Frontex w wykorzystaniu jednostki) oraz pieniądze z Brukseli.
Dodatkowo w ramach kontraktu Polska miała uzyskać także prawa autorskie do projektu i dokumentację techniczną, w tym prawo do budowy kolejnych takich statków.