INNPoland_avatar

Błaszczak woli kupować samoloty niż majtki dla żołnierzy. Na dzień dobry dostają używane [FELIETON]

Konrad Bagiński

27 września 2023, 16:42 · 4 minuty czytania
Polskiej armii nie stać na to, by żołnierzom zapewnić nowe majtki i koszulki. Rezerwiści dostają używane, prane. Marzeniem ściętej głowy jest para nowych butów. Wojsko wpadło kiedyś na pomysł, by używane "zdezynfekować" i będą dobre. Nasza armia ma dwa oblicza. Jedno to miliardy wydane na zakupy, drugie to twarz żołnierza w kurtce z zeszłego wieku, z plecakiem z ceraty i bez kamizelki kuloodpornej. Tego drugiego nie zobaczycie w TVP.


Błaszczak woli kupować samoloty niż majtki dla żołnierzy. Na dzień dobry dostają używane [FELIETON]

Konrad Bagiński
27 września 2023, 16:42 • 1 minuta czytania
Polskiej armii nie stać na to, by żołnierzom zapewnić nowe majtki i koszulki. Rezerwiści dostają używane, prane. Marzeniem ściętej głowy jest para nowych butów. Wojsko wpadło kiedyś na pomysł, by używane "zdezynfekować" i będą dobre. Nasza armia ma dwa oblicza. Jedno to miliardy wydane na zakupy, drugie to twarz żołnierza w kurtce z zeszłego wieku, z plecakiem z ceraty i bez kamizelki kuloodpornej. Tego drugiego nie zobaczycie w TVP.
Minister Błaszczak chwali się zamówieniami na miliardy złotych. Ale nowych majtek dla żołnierzy nie potrafi kupić Pawel Wodzynski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ministerstwo Obrony Narodowej tworzy kolejne grafiki o rozwiązywanych jednostkach za czasów rządów PO i chwali się tym, ile najnowocześniejszych myśliwców, czołgów i innego sprzętu za miliardy zamówiło. Posłanki w Sejmie paradują w nowiusieńkich mundurach, a TVP ze świętym oburzeniem robi kolejne koncerty pod hasłem "Murem za polskim mundurem".


Szara rzeczywistość wojska jest inna. Posłanki mają nowe mundury, ale żołnierz zgłaszający się na ćwiczenia rezerwy dostaje używane. Ba, żeby tylko mundury. Dostaje też używane majtki, piżamę, buty, w zasadzie wszystko. Tylko skarpety ma nowe. 

A kiedy wyjdzie na jaw, że żołnierze wysłani na przykład pod białoruską granicę nie mają co jeść i śpią pod gołym niebem, następuje wzmożenie generałów, którzy zaczynają wysyłać komunikaty, że służba to nie są wczasy all inclusive, że żołnierze mają wychodzić ze strefy komfortu i tym podobne pierdoły.

To czysta pogarda dla żołnierzy

Tak, wojsko to nie wczasy. Ale zanim zacznie się gardłować o staniu murem za polskim mundurem, warto jednak o tych żołnierzy nieco zadbać. A polskie wojsko paraduje w starych, używanych mundurach, niektórym podeszwy odpadają po kilku dniach chodzenia

Pytam więc, o jakim szacunku mówimy, gdy żołnierz na dzień dobry dostaje używane gacie, buty po kimś i przechodzony mundur? O jakim staniu murem mówimy, kiedy żołnierze wysłani do działania nie mają zapewnionego żadnego dachu nad głową? Czy my naprawdę jesteśmy gotowi na "W", skoro w czasie "P" nie jesteśmy w stanie dowieźć żołnierzom ciepłej strawy i dać im się wyspać w warunkach nieurągających godności?

Nie będę ukrywał, że uważnie śledzę na Twitterze osoby, które piętnują wojskowe dziadostwo. Szczególnie polecam profil Bechatka, który nie zawodzi w wyszukiwaniu kolejnych absurdów w polskiej armii. To nie jest to wojsko, które zobaczycie w TVP.

Pod postami i tweetami osób, które skarżą się na warunki zakwaterowania żołnierzy i innych służb, zawsze odzywają się ci, którzy w 1983 roku na poligonie w Orzyszu jedli surowego dzika, zapijali wodą z kałuży i spali pod gołym niebem w czasie burzy z gradobiciem.

Tak, oczywiście. Tylko to nie znaczy, że mamy powielać doktrynę wojenną z czasów Związku Radzieckiego lub obecnej Rosji, w której dzielny wojak sam sobie musi skombinować jedzenie i spanie. Czyli ukraść chłopu kurę, upiec ją na silniku wojskowego Jelcza, a potem włamać się do stodoły i spać na sianie.

Można? Jasne, że można. Ale żołnierz, który będzie zajmował się aprowizacją i szukaniem sobie schronienia, nie będzie wykonywał swoich zadań. A na dodatek mówimy o czasie pokoju, kiedy teoretycznie nie powinniśmy mieć problemu z zapewnieniem wojakom podstawowych potrzeb.

Dla posłanek nowe mundury, dla żołnierek męskie majtki

No ale wolimy opowiadać farmazony o najnowocześniejszym i najdroższym sprzęcie, chociaż nie stać nas na nowe majtki dla żołnierzy. W nowiuśkich mundurach paradują po Sejmie posłanki. Ale pewnie nie wiedzą, że gdyby naprawdę poszły do wojska, to nie dostaną przydziałowych majtek damskich i biustonoszy. Zwrócił na to uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.

Serio. Polska armia – jak się okazało na wiosnę – nie dysponuje odrębnymi kompletami bielizny dla pań i panów. Więc kobieta, która pójdzie w kamasze, dostanie koszulkę i męskie majtki.

Mamy XXI wiek, ale nie potrafimy zapewnić żołnierzom podstawowego wyposażenia. Zresztą co rusz fale wzburzenia wywołują w sieci zdjęcia naszych żołnierzy z różnych pokazów. Widziałem kilka. Na jednym do zdjęcia pozuje żołnierz opatulony jakimś nowym mundurem, z obowiązkową naszywką Polski Walczącej i odwrotnie założonym celownikiem holograficznym.

Plotka mówi, że te celowniki są na stanie, ale są niechętnie wydawane żołnierzom, bo trzeba je odpowiednio skalibrować. A to dodatkowa robota, której nikomu nie chce się robić. Więc żołnierz z pokazu pewnie nawet nie wiedział, jak się go używa i montuje.

Sami niedawno pisaliśmy o tym, że polska armia wystawiła się na pośmiewisko, gdy do mediów trafiły zdjęcia z ćwiczeń Dragon 2017, na których widać żołnierzy poubieranych w mundury z różnych epok, a nawet dresy i własne buty.

Dobrze pamiętam, że 2 lata temu armijny grafik dorabiał sfotografowanym w trakcie ćwiczeń żołnierzom kevlarowe hełmy, bo tak naprawdę ćwiczyli w stalowych wz. 67/75. Delikatnie przypomnimy tylko, że cyferki w oznaczeniach wojskowego sprzętu to data wdrożenia. Hełmy są konstrukcją z lat 1967-75, zresztą przestano je produkować w latach 80. ubiegłego wieku. Czy są używane do dzisiaj? Zgadnijcie.

Kiedy czytam relacje żołnierzy wysłanych na granicę, którym rodziny przysyłały ubrania i jedzenie do paczkomatów, którzy musieli myć plastikowe widelce, bo mieli jeden na dwa dni, nie wiem, czy chce mi się śmiać, czy płakać.

Żołnierzu, chcesz mieć dobrze, to sobie kup

Jak widzę zdjęcia plecaków, które dostają rezerwiści, ogarnia mnie żałość. To bezkształtne "zasobniki" wz. 93 lub 978, ze spodem z ceraty i wpijającymi się w ciało paskami. Wysyłanie kogoś na misję z plecakiem, który jest po prostu niepraktyczny i niewygodny, to okazywanie mu pogardy. Tak nawiasem mówiąc, używany zasobnik wz. 93 kosztuje na Allegro 55 złotych. Za te pieniądze nie kupi się jakości. Sami żołnierze nazywają ten produkt "workiem na ziemniaki".

Nawet na oficjalnych zdjęciach widzimy towarzyszących ministrom i generałom żołnierzy, którzy mają na sobie całkiem sporo rzeczy, które sami sobie kupili. Zwrócił na to uwagę dziennikarz i bloger Dawid Kamizela. Na zdjęciu rzuca się jeszcze w oczy to, że żołnierze mają różne kamizelki, nakrycia głowy, ładownice...

Bo wojsko do dziś nie potrafi ogarnąć porządnych ciuchów i sprzętu. Wielu żołnierzy chodzi w nieśmiertelnych "bechatkach", znienawidzonych w armii kurtkach. Nowe z goreteksu są lepsze, ale i tak dorobiły się nazwy "ceratex". To niezbyt dobrze świadczy o jakości ubrań w armii.

O zaopatrzeniu w kamizelki kuloodporne i wkłady do nich nie ma nawet co wspominać. Mamy więc z jednej strony zapowiedź kupna myśliwców, czołgów i śmigłowców za miliardy złotych. Z drugiej armii nie chce się wydać milionów na porządne ciuchy dla żołnierzy i zapewnienie im służby może nie komfortowej, ale przynajmniej nieurągającej ich godności. Dziwne to.