Ceny na stacjach paliw należących do koncernu PKN Orlen od 10 dni poszybowały w dół. Zdaniem ekonomistów, w dym naszego rozmówcy, taka sytuacja podyktowana jest stricte kalendarzem politycznym. "Aktualny poziom cen paliw dyktowanych przez Daniela Obajtka nie utrzyma się długo" – słyszymy, pytając ekspertów.
Droga kiełbasa wyborcza na Orlenie
W tym samym czasie, gdy kierowcy w innych niż Polska państwach członkowskich Unii Europejskiej borykają się ze stale rosnącymi cenami ropy i benzyny, Orlen obniża ceny. Do tego stopnia, że do przygranicznych stacji ustawiają się co jakiś czas kolejki Niemców, Czechów i Słowaków, aby zatankować do pełna swój bak i kanistry w bagażnikach. Takie działania Orlenu mogą doprowadzić to tego, że w Polsce będziemy mieli scenariusz węgierski – twierdzi analityk ds. energetycznych Robert Tomaszewski.
Już 19 września dziennikarze Polityka Insight opublikowali dane, z których wynika, że Orlen sztucznie zaniża hurtowe ceny paliw poprzez wykorzystywanie rezerw strategicznych.
Spółka wciąż usiłuje zdemontować te doniesienia, jednak nie jest w stanie przedstawić wiarygodnych dokumentów potwierdzających, że nie dopuszcza się takiego działania. W czasie, gdy ropa na globalnych rynkach jest droższa o 30 proc., w Polsce ceny dla odbiorców detalicznych nie ulegają zmianie, albo wręcz spadają.
dr Antoni Kolek
ekonomista
Obawy, że w Polsce może powtórzyć się to, co wydarzyło się na Węgrzech, potwierdza dr Antoni Kolek. Pytany przez nas o to, czy "przedwyborcza kiełbasa PiS serwowana przez Daniela Obajtka i Orlen", bo tak o cenach na polskich stacjach mówią posłowie opozycji, nie odbije się nie tylko kierowcom, ale wszystkim Polakom czkawką, nie ma wątpliwości.
– Wszyscy za to zapłacimy wyższymi cenami benzyny, ponieważ Orlen będzie musiał odbić to, co teraz niejako obniżył w sposób sztuczny i nieuzasadniony. Będzie to musiał po prostu odrobić. Tak jak tą potencjalną "stratę" tego pierwszego okresu przed wyborami – mówi nam ekonomista.
Zaprzeczenie skuteczności państwa
Zgodnie z opiniami wielu ekonomistów, w tym Roberta Tomaszowskiego, tuż po wyborach ceny paliw znów poszybują, ale tym razem w górę. Będzie to spowodowane faktem, że Orlen przestanie zaniżać ceny i dojdzie do ich nagłego urynkowienia. Tomaszewski zaznacza, że "ich wzrost będzie trwał nieprzerwanie do końca 2023 roku, tak aby nie wywoływać szoku".
Podobnie o niedalekiej perspektywie wzrostu cen paliw w Polsce, w wyniku działań podjętych przez Daniela Obajtka, wypowiada się nasz rozmówca – dr Antoni Kolek.
dr Antoni Kolek
ekonomista
Kolek zaznaczył również, że gdyby potwierdziły się informacje, z których wynika, że Orlen chcąc zaniżać ceny paliw w Polsce, posłużył się rezerwami strategicznymi, to "byłoby to bardzo dziwne, ponieważ nawet na początku wojny na Ukrainie nie uruchomiono tych zasobów"
"Naruszono wszystkie zasady wolnego rynku"
Ekonomista Antoni Kolek w rozmowie z INNpoland zwrócił uwagę na szereg naruszeń, których dopuściła się spółka PKN Orlen. Jego zdaniem pogwałcono zasady wolnego rynku.
– Naruszono wszystkie zasady wolnego rynku. Jeśli państwo poprzez swoje spółki ingeruje w wysokość cen, to nie jest wolny rynek. To jest zaburzony rynek, na którym państwo korzysta ze swojej pozycji monopolisty. To powoduje, że inne firmy, które konkurują z tym przedsiębiorstwem państwowym, będą miały bardzo duże problemy, aby móc brać udział w tej grze rynkowej. Z czasem może się okazać, że dla wielu międzynarodowych koncernów takie zachowania nie będą akceptowalne i wiele z ich będzie skarżyło Polskę – twierdzi Kolek w rozmowie z INNPoland.pl.
Analogiczna sytuacja miała miejsce na Węgrzech, gdzie również przed wyborami dokonano sztucznego zaniżenia cen paliw. Piotr Maciej Kaczyński, ekspert Fundacji Geremka uważa, że w sprawie aktualnych i przyszłych cen na stacjach Orlenu powinny zareagować odpowiednie organy państwa.
Piotr Maciej Kaczyński
ekspert fundacji Geremka
Nasi rozmówcy są zgodni co do tego, że wzrost cen paliw w perspektywie najbliższego kwartału może sięgnąć nawet 2,5 zł. To mniej więcej tyle, ile dziś Polacy za paliwo płacą mniej od Słowaków, Czechów i Węgrów.