Wpis NBP "wyjaśniony" na Twitterze. Pojawiło się specjalne oznaczenie, które precyzuje komunikat banku centralnego: "spadająca inflacja nie oznacza tego, że ceny nie rosną. Oznacza to, że ceny dalej rosną ale wolniej". Komunikat jest widoczny dla każdego, kto natknie się na oryginalny wpis NBP.
"Czytelnicy dodali informacje kontekstowe, które mogą być przydatne dla innych. Spadająca inflacja nie oznacza tego, że ceny nie rosną. Oznacza to, że ceny dalej rosną ale wolniej" – czytamy pod wpisem NBP.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube TUTAJ.
W sieci oburzenie: "we wrześniu 2022 r. mieliśmy inflację na poziomie17,2 proc. W tym roku mamy jeszcze dodatkowe 8,2 proc. Nie miejcie ludzi za idiotów, proszę" – brzmi jeden z komentarzy.
W ujęciu miesiąc do miesiąca ceny faktycznie stoją w miejscu (nie wszystkie, to też efekt tzw. sezonowości, część rośnie). Jednak w skali roku właściwie wszystko zdrożało o kolejne 8,2 proc. – to pierwszy fakt. Drugi jest taki, że za zaniżenie inflacji odpowiadają też niższe od rynkowych ceny na stacjach paliw.
Duży udział w zbiciu inflacji miał prezes Orlenu Daniel Obajtek. Kierowany przez niego koncern sztucznie obniżył hurtowe ceny paliw. Potem w całym kraju doszło do masowych "awarii" dystrybutorów. Tak Orlen tłumaczy brak paliw na swoich stacjach.
I tylko złośliwcy mogą przypomnieć słowa Daniela Obajtka z kwietnia br., gdy o tym, jak działa rynek paliw tłumaczył w RMF FM. Tłumaczył też, dlaczego nie mógł obniżyć cen, gdy rynkowo powinny być niższe.
– Czy paliwo może być tańsze? Owszem może, tylko za dwa tygodnie go nie będzie – zapewniał prezes Orlenu Daniel Obajtek. Przestrzegał wtedy, że działanie takie, jak widzimy dziś, będzie groziło chaosem.
Im bliżej wyborów, tym jednak widmo chaosu się oddalało. Jak widać w praktyce (kolejki na stacjach i braki paliw) – przedwcześnie.