NBP przed wyborami wzmacnia kampanię informacyjną, w której podkreśla, że "od 6 miesięcy ceny nie rosną". W sieci oburzenie: "We wrześniu 2022 r. mieliśmy inflację na poziomie 17,2 proc. W tym roku mamy jeszcze dodatkowe 8,2 proc. Nie miejcie ludzi za idiotów, proszę" – brzmi jeden z komentarzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trwa ofensywa Orlenu iNarodowego Banku Polskiego. Ten drugi ostatnio uraczył nas reklamą, która informuje o tym, że w kieszeniach Polaków zostaje coraz więcej. Spot nie wystarczył, teraz NBP publikuje jeszcze komunikat o tym, że ceny w Polsce nie rosną od 6 miesięcy.
W ujęciu miesiąc do miesiąca ceny faktycznie stoją w miejscu (nie wszystkie, to też efekt tzw. sezonowości, część rośnie). Jednak w skali roku właściwie wszystko zdrożało o kolejne 8,2 proc. – to pierwszy fakt. Drugi jest taki, że za zaniżenie inflacji odpowiadają też niższe od rynkowych ceny na stacjach paliw.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube TUTAJ.
Wracając do NBP, bank centralny błyskawicznie podchwycił informacje podawane przez Główny Urząd Statystyczny. 8,2 proc. rok do roku – tyle wyniosła inflacja we wrześniu według wstępnego szacunku GUS. Ekonomiści spodziewali się spowolnienia tempa wzrostu cen na poziomie 8,3 – 8,5 proc.
We wrześniu najbardziej drożały żywność i napoje bezalkoholowe, ich ceny poszły w górę o 10, proc. O 9,9 proc. zdrożały nośniki energii. A paliwo staniało o 7 proc., i to ono odpowiada za stosunkowo niski odczyt wrześniowej inflacji.
Duży udział w zbiciu inflacji miał prezes Orlenu, Daniel Obajtek. Kierowany przez niego koncern sztucznie obniżył hurtowe ceny paliw.
NBP w dobrym humorze, Polacy już gorzej
Zdaniem Narodowego Banku Polskiego, w Polsce mamy cenową stagnację, bo od pół roku te się nie zmieniają. Taka "manipulacja" danymi nie umknęła uwadze komentujących na platformie X (wcześniej Twitter).
Bo problem polega na tym, że liczenie inflacji miesiąc do miesiąca jest niemiarodajne, z kolei daje mnóstwo możliwości do politycznego wykorzystywania danych.
Odpowiedzi na taki wpis są jednoznaczne, a poniżej pokazujemy te najbardziej łagodne.
Polsce grozi "scenariusz węgierski"
Niskie ceny, limity tankowania i tajemnicze "awarie" – chaos z paliwami w Polsce trwa w najlepsze. Ekonomista dr Sławomir Dudek ostrzega, że Polsce grozi "scenariusz węgierski". Jeśli się spełni, to po wyborach na stacjach może pojawić się nawet "ósemka" z przodu".
"Zgodnie z oczekiwaniami sztucznie zaniżony, przypudrowany, centralnie sterowany wskaźnik inflacji wyniósł we wrześniu 8,2 proc. r/r. Pełna inflacja jest nadal dwucyfrowa" – przekonuje dr Dudek.
Tłumaczy też, że ukryta inflacja w Polsce to około 5-6 pkt. proc. Na potwierdzenie tej tezy wskazuje, że obowiązuje zawieszony VAT na żywność, a rząd czasowo zamroził ceny gazu i prądu.
Dodatkowo "mamy sztucznie, czasowo zaniżone ceny paliwa", a "premier nakazami centralnie steruje cenami PKP, opłatami na autostradach". Te cztery okoliczności mają sugerować, że oficjalne dane mogą różnić się od tego, ile tak naprawdę wynosi obecnie inflacja.
Ekonomista zwraca uwagę, że sytuacja w Polsce tuż przed październikowymi wyborami parlamentarnymido złudzenia przypomina wydarzenia na Węgrzech.
"Przed wyborami sztuczna inflacja. Po wyborach wystrzał inflacji. Na Węgrzech przed wyborami ceny oleju napędowego i benzyny był sztucznie zaniżane. Prawda wyszła na jaw po wyborach" – podkreśla.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jak wylicza po wyborach na Węgrzech ceny oleju napędowego wzrosły o 33 proc., a ceny benzyny – o 24 proc. Najbardziej podskoczyły ceny prądu i gazu, bo aż o ponad 65 proc.
"Żadnego kraju na świecie nie stać na wieczne mrożenie cen. Nie wytrzymał tego PRL, nie wytrzymały tego Węgry w ubiegłym roku i Turcja teraz. Kolejna jest Polska" – przekonuje dr Dudek.
Jego zdaniem w Polsce hipotetycznie może powtórzyć się "scenariusz węgierski". Powołuje się na analizy, które wskazują, że ceny oleju napędowego w Polsce są zaniżone o około 20 proc. "Czyżby po wyborach olej napędowy 7,5-8,5 zł?" – pyta ekonomista, ale odpowiedź poznamy dopiero w drugiej połowie października.