INNPoland_avatar

Byłem w tajnym centrum Ikei i widziałem salę tortur. Na świecie są tylko dwa takie miejsca

Konrad Bagiński

11 grudnia 2023, 06:00 · 5 minut czytania
Kiedy dostałem to zaproszenie, nie posiadałem się z radości. Bo miałem być jednym z kilkunastu pierwszych dziennikarzy, którzy w ogóle zostali wpuszczeni do tajnego centrum badawczo–rozwojowego firmy IKEA. To, co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zastanawiałem się nawet nad rzuceniem dotychczasowego zajęcia i natychmiastowym zatrudnieniem właśnie tam.


Byłem w tajnym centrum Ikei i widziałem salę tortur. Na świecie są tylko dwa takie miejsca

Konrad Bagiński
11 grudnia 2023, 06:00 • 1 minuta czytania
Kiedy dostałem to zaproszenie, nie posiadałem się z radości. Bo miałem być jednym z kilkunastu pierwszych dziennikarzy, którzy w ogóle zostali wpuszczeni do tajnego centrum badawczo–rozwojowego firmy IKEA. To, co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zastanawiałem się nawet nad rzuceniem dotychczasowego zajęcia i natychmiastowym zatrudnieniem właśnie tam.
Taśmą jedzie papier uformowany w kształt plastra miodu. Włożony między dwie płyty, będzie lżejszy i bardziej wytrzymały od deski. mat. pras.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zacznijmy od początku. Tajne centrum IKEA znajduje się w Zbąszynie (Wielkopolska), przy ulicy Sportowej, wejście od ul. Gimnastycznej. Nazywa się to Manufacturing Development Centers, w skrócie MDC. Koordynaty GPS: 52.25240558980839, 15.928017239553741.


Takie centra na świecie są dwa: jedno w Szwecji, drugie w Zbąszyniu. Lokalizacja nie jest przypadkowa. W sąsiednim Zbąszynku jest potężny kompleks fabryk tego szwedzkiego giganta. I to, co robią inżynierowie w Zbąszyniu, ma bezpośrednie przełożenie na to, co wychodzi z linii produkcyjnych.

Spodziewałem się, że na początek będę musiał zostawić telefon w zamykanej na kłódkę skrzynce i podpisać zobowiązanie, że gdybym ujawnił za dużo danych, albo jednak opublikował jakieś zrobione z biodra zdjęcie, zrobią mi z życia kolejny szwedzki potop. Okazało się, że wystarczyła szczera i usilna prośba o nierobienie zdjęć. Zaufanie. I ja to szanuję. A teraz mówię, co widziałem, bo zdjęć nie robiłem. Te, które znajdziecie w tekście są "oficjalne".

Wejście do hal i warsztatów jest tuż obok biurek projektantów. I rządzą tam ludzie, którzy umieją szybko (nawet w kilka godzin!) zrobić prototyp nowego mebla albo ulepszyć już istniejący. A to, co zrobią, trafi na cały świat. I z tym wiążą się poważne konsekwencje.

IKEA torturuje meble

Jedno z pomieszczeń tajnego centrum IKEA to sala tortur. Wyobraźcie sobie kilka szafek, którym mechaniczne ramię ciągle otwiera i zamyka drzwiczki. Co kilka sekund. Jedna szafka ma drzwiczki, druga drzwi przesuwne, trzecia szuflady. I automaty przez kilka dni bez przerwy im te drzwiczki i szuflady otwierają i zamykają, otwierają i zamykają.

Można się temu przyglądać godzinami. A dokładnie trzy dni, bo tyle trwa standardowy test. IKEA ma też linię mebli, na którą daje 25 lat gwarancji. Wtedy test jest dłuższy. Trwa miesiąc, w tym czasie drzwiczki są otwierane i zamykane 200 000 razy. Wygląda to ekscytująco, póki...

Póki nie zobaczy się dwuosobowego łóżka, któremu maszyna z potężnym mechanicznym ramieniem co kilka sekund próbuje wyłamać wezgłowie. Pyk, deska trzeszczy, ale nie puszcza. Pyk, znowu. W tym samym czasie na łóżko jest spuszczany ciężarek o wadze ponad 100 kilogramów. Są i takie, które ważą o wiele więcej.

To pokłosie bardzo różnych przepisów w różnych krajach świata. W jednych mowa o ciężarze statycznym, w innych o uderzeniach, różni się też waga (lub siła uderzenia), jaką musi wytrzymać dany mebel.

Wszędzie dookoła porozstawiane są meble z obciążnikami. Są ich dziesiątki, obciążników prawdopodobnie tysiące. Inżynierowie dokładnie badają, jak na przykład odkształci się blat komody, jeśli położymy na nim na miesiąc 50 kilo metalu.

Ale to dopiero wstęp. Bo w tajnym centrum badawczym IKEA w Zbąszyniu są też komory, które symulują różne warunki klimatyczne. Specjalnie dla nas otwarto "Azję Południowo–Wschodnią" i "Indie". To niewielkie pomieszczenia z pancernymi drzwiami wyposażonymi w okrągłe okienko. Znajdują się w nich przeróżne meble z obciążnikami.

W "Azji" jest 28 stopni i 85 proc. wilgotności. Przyjemnie przez pierwsze 5 sekund, potem coraz wyraźniej czuć gorąco i wilgoć. W "Indiach" jest jeszcze gorzej: 35 stopni i 95 proc. wilgotności. Sporo, tu nie jest przyjemnie ani przez chwilę.

Inżynierowie tłumaczą, że ich meble w Indiach mają naprawdę ciężkie warunki. Również przez to, jak w tym kraju myje się podłogi. U nas moczy się mopa, wyciska i dopiero macha po posadzce. W Indiach zwykle najpierw na podłogę wylewa się wodę, a dopiero potem mopuje. Nóżki mebli stoją więc w wodzie, potem trudno wysychają.

A jak to symulować? Zgadliście: wstawiając testowane meble do pojemników z wodą.

Całość wygląda jak praca marzeń, prawda?

To posłuchajcie tego: ludzie z IKEA opowiadają, że wiele mebli oblewają kawą, winem, napojami. Mażą po nich mazakami i kredkami.

Jednym z największych wyzwań dla inżynierów jest rynek północnoamerykański i komody. Okazuje się, że żadne prawo nie jest w stanie zmusić Amerykanów do przymocowywania mebli do ściany. Nawet jeśli mają w instrukcji takie zalecenie i się do niego nie zastosują, to przewracający się mebel jest winą producenta.

W Europie jest inaczej: nie przymocujesz, odpowiadasz sam. Jednocześnie każdy rodzic wie, jak niebezpieczna może być komoda, z której mały człowiek uczyni sobie schodki do wspinania. A takie zapędy mają dzieciaki pod każdą długością i szerokością geograficzną. W tajnym centrum prowadzone są więc badania nad "trudno przewracalnymi" komodami.

Doszli już do tego, że komoda pozostaje stabilna, gdy wysuniętą szufladę obciąży się ponad 35 kilogramami. Mają też inny sposób na małych Amerykanów. To patent, który nie pozwala otworzyć naraz więcej niż jednej szuflady komody. Chcesz otworzyć inną, najpierw zamknij pierwszą.

No i opowiadają, że wszystkie meble muszą testować pod kątem "nieodpowiedniego używania".

– Wiadomo, że stół jest po to, żeby przy nim siedzieć. Ale wiadomo, że klienci robią na nim różne rzeczy, niezgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem. Musimy to przewidzieć – opowiada jeden z inżynierów. Niestety nie pokazali, jak sprawdzają wytrzymałość mebla pod kątem sytuacji… niezgodnych z przeznaczeniem. Ale co można robić na kuchennym stole? Domyślcie się.

Z komputera do fabryki

W tajnym centrum w Zbąszyniu pracują też wysoko wykwalifikowani stolarze. Oni mają inne, ale równie odpowiedzialne zadania. To świetni rzemieślnicy, którzy tworzą to, co sobie projektanci wymyślili.

– Nieraz było tak, że przyjeżdżał do nas projektant z rysunkami. O 16 czy 17 kończyliśmy pracę nad wirtualnymi testami wytrzymałości, czyli robotę z komputerami. A rano zastawał w biurze gotowy mebel – mówią ludzie z IKEA. Trzeba tu jeszcze dodać, że pracownicy nie mają pełnej dowolności w doborze technik i materiałów. Muszą wykorzystywać dokładnie te same materiały i procesy produkcyjne, co w fabryce.

Dostają rysunki, narzędzia i płyty MDF inne. W ciągu kilku godzin przerabiają je na gotowe meble, które wyglądają niemal tak, jakby prosto zeszły z linii produkcyjnej. Różnice są dla laika niemal niewidoczne i polegają głównie na jakości wykończenia.

Nie mogę też powiedzieć, jakie gotowe meble widziałem w tej hali produkcyjnej, ale ten stolik i stojak naprawdę mi się podobały.

IKEA w Polsce

Ludzie z IKEA zdradzili też kilka szczegółów dotyczących firmy. W Polsce zatrudniają łącznie ponad 17 tysięcy osób. Dodatkowe 75 tysięcy pracuje w firmach z tzw. łańcucha dostaw. W zeszłym roku firma zapłaciła 180 mln zł podatku dochodowego, zainwestowała 530 milionów i wyeksportowała meble za 12 miliardów złotych.

W Polsce produkuje się 23 proc. wszystkich mebli IKEA na całym świecie. Firma ma 16 własnych fabryk i 79 dostawców. Z Polski pochodzi 93 proc. szafek Eket, 71 proc. materacy Valevåg, 92 proc. świeczek Glimma, 67 proc. Vimle i 56 proc. foteli Strandmon oraz 65 proc. mebli z serii Kallax i 49 proc. z serii Vimnes.

Z jednej fabryki w Zbąszynku dziennie wyjeżdża 500 ciężarówek z meblami. 5,5 proc. produkcji trafia do Polski, reszta idzie na eksport. Głównie do Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W Polsce jest produkowanych 90 proc. legendarnych stolików Lack. Nie wiadomo, czy są używane w nieodpowiedni sposób. Tego nam nie zdradzono.

Miały być białe, są niebieskie? Oto wytłumaczenie

Ale dowiedziałem się za to, żeby przed planami na wieczór dokładnie zapoznać się z czasem składania danego mebla.

– Przyszedł kiedyś do sklepu młody człowiek, by kupić łóżko. Powiedział, że ma już butelkę wina i zaprosił narzeczoną. Było około 16. Widziałem zawód w jego oczach, gdy powiedziałem mu, że wybrał łóżko, które skręca się prawie 5 godzin.To najtrudniejszy w montażu mebel. A materac po rozłożeniu nabierze sprężystości w 24 godziny – mówi nam jeden z menedżerów IKEA.

Kolejne anegdoty tej firmy dotyczą ludzi, którzy dzwonią z reklamacjami, że zamawiali białe meble do kuchni, a przyszły niebieskie. Wszystko przez błękitną folię zabezpieczającą, którą pokryte są fronty mebli. Ale rekord świata pobił pewien klient, który po kilku latach od zakupu kuchni przyszedł z reklamacją, że mu farba z mebli złazi.

Okazało się, że schodzi mu... folia zabezpieczająca, której nie zdjął. "Miały być białe, ale machnąłem ręką, bo ten błękit też dobrze wyglądał" – wyznał. Ale dzięki temu po kilku latach używania mebli miał fronty w stanie "fabrycznie nowym".